W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Lars Ulrich o MTTN dla So What! 2.3 - wywiad dodatkowy - nasz zespół, nasz świat, nasza bańka
dodane 26.11.2013 15:06:04 przez: ToMek
wyświetleń: 1842
Kontynuujemy wywiady z zespołem odpowiedzialnym za film Metallica Through The Never. Przypomnijmy, że znaleźć u nas możecie pełne wywiady z Larsem (sprawdź tutaj), Jamesem (tutaj i tutaj), Kirkiem (tutaj), Robertem (tutaj) + wywiad dodatkowy (tutaj), Dehaanem (tutaj), małżeństwem Berney (tutaj) , Charlotte Huggins (tutaj) oraz Marcem Reiterem (tutaj). Pora na dodatkowy wywiad z Larsem, zamieszczony na stronach MetClubu – wywiad przetłumaczył ponownie Daniel Żywno - dzięki!!!





Pierwsza propozycja zrobienia filmu w latach ‘90


W tamtych latach to było intrygujące. Wszystko co wychodziło poza pewne ramy, poza normy, zawsze było interesujące. Kiedy taki pomysł pojawił się 15 lat temu, oczywiście był bardzo fajny. Wtedy, wiesz, IMAX i filmy produkowane przez NFL to była sprawa niszowa. Był w nich pewnego rodzaju specjalny element zdecydowanie różniący się od tego, co mamy teraz. W tamtym czasie IMAX był miejscem, w którym pokazywali filmy o erupcjach wulkanów, czy narodzinach żółwi i takich tam. Mam na myśli, że nie było to miejsce, do którego poszedłbyś obejrzeć najnowsze produkcje, jak robisz to teraz. To było coś innego, intrygujące, ale na dobrą sprawę praktycznie niemożliwe do zrobienia. Wiesz, wtedy te ich pieprzone kamery były rozmiaru budynku i to, co zamierzali zrobić po prostu nie mogło się udać ze względów praktycznych.
Od czasu do czasu pomysł powracał, ale nigdy na poważnie. Oczywiście, to co wymyka się zaszufladkowaniu zawsze jest ciekawe, więc kiedy Peter Mensch przyleciał do Belfastu w kwietniu 2010 roku i poruszył ponownie tą sprawę, mówiąc o nowych możliwościach pod względem technicznym i nowych pomysłach, znów wydało się to intrygujące. Zwłaszcza w świetle „Some Kind of Monster” i sukcesu, jaki ten film odniósł oraz nowych pomysłów, dotyczących sceny zaproponowanych przez Marka Fishera. Naturalnie pojawiły się pytania o wiele spraw, ale ogólnie, wiesz, wiedzieliśmy, że przerodzi się to w pewnego rodzaju projekt. To czego jeszcze nie wiedzieliśmy trzy lata temu, to skala tego przedsięwzięcia, ale wciąż było to intrygujące. Oczywiście, mieliśmy pewne doświadczenie po zrobieniu „Some Kind of Monster”, a jeśli istnieje możliwość zaprezentowania fanom oraz komukolwiek, kto chce to zobaczyć, wariacji na temat tego, czego doświadcza Metallika, jest to zawsze fajne. Coraz częściej przyświeca mi taka myśl, że dla Metalliki, która działa już od 32 lat i dla Metalliki, która chce funkcjonować przez kolejne 32 lata, doświadczenia wciąż muszą być jak najbardziej zróżnicowane. Musi być powiew świeżości, pewna zmienna, wyjątkowość, zróżnicowanie w doświadczeniach. Jeśli będziemy się tego trzymać, powinniśmy być w dość dobrej formie.



Nienasycony pęd i dążenie Metalliki do przesuwania swoich granic


To ciekawe, ponieważ myślę o tym jedynie wtedy, kiedy mówię o tym w wywiadach. Nigdy nie myślę o tym, gdy to właśnie się dzieje. Wydaje się to być naszą drugą naturą. Wiesz, patrzę na Metallikę jak na machinę, służącą do twórczych odlotów. Nie ograniczamy się tylko do muzyki. Wiesz co mam na myśli? To coś jak ujście dla kreatywnych doznań, czy jest to ktoś robiący szafę grającą czy flippera, czy James Hetfield sygnujący okulary przeciwsłoneczne lub Kirk Hammett zajmujący się sprawami Kirka Von Hammetta. Wiesz, to są po prostu różne ujścia. Ten byt żyje, oddycha i funkcjonuje z tego powodu, iż, wiesz, mamy możliwość zrobienia tych wszystkich rzeczy. Teraz niektórzy mogą powiedzieć, oh, krótki czas koncentracji. Spójrz na nich. I jest to rozsądny argument. Ale dla mnie argumentem jest to, że jest to nasz zespół, nasz świat, nasza bańka. Nie jesteśmy częścią twojego świata, nie jesteśmy częścią fali, nie jesteśmy częścią panującej mody czy trendu. Jesteśmy, użyjmy tu tego słowa, autsajderami. Wydaję mi się, że słyszę siebie, często używającego słowa „autonomiczni”. Po prostu żyjemy w naszym własnym małym świecie i nie gramy w grę, w którą grają wszyscy inni. Tak więc nigdy nie myślę o takich sprawach dopóki ktoś nie zapyta o nie w wywiadzie, wiesz co mam na myśli? Możesz nazwać to błogosławieństwem, że wszystko to sprawia, iż wciąż dążysz do czegoś więcej i czegoś lepszego albo do ulepszenia siebie. Nazwij to przekleństwem, że zawsze kończysz pchając siebie w te dziwaczne skrajności. Sam nie wiem.



Hollywood i Metallica


Uważam, że jeśli jest jedna rzecz, w której jesteśmy dobrzy, to jest to zrozumienie kim jesteśmy i gdzie znajdujemy się w tym wszystkim. Czasami byliśmy traktowani, jakbyśmy tak naprawdę tego nie rozumieli. Tak więc, znamy Metallikę bardzo dobrze. Nie znamy może świata filmu tak dobrze, ale gdzieś pomiędzy bardzo dobrą znajomością Metalliki, a podejściem do filmu z dziecięcą ignorancją i na zasadzie marzenia, wiesz, prawie jak „wszystko jest możliwe”, jeśli odpowiednio się do tego nastawisz. Zdarzało się, że byliśmy poirytowani, kiedy mówiono: „tego nie da się zrobić”, podczas gdy wiesz, że jest to możliwe.


Proces tworzenia filmu


Teraz już rozumiem dlaczego nie możesz rozmawiać z ludźmi, kiedy kręcą film przez 10 tygodni. Bardziej rozumiem jak przebiega ten proces. Myślę, że zrozumiałem więcej, jak to się dzieje. Film oznacza duże pieprzone zobowiązania. Moim zdaniem to naprawdę ogromne pieprzone zobowiązania. Do zrobienia filmu potrzebujesz coś ok. 30, 40 milionów dolarów, to naprawdę wiąże się ze sporymi zobowiązaniami i poświeceniem dwóch, trzech lat twojego życia. Uważam, że pojąłem to wszystko dopiero jak przez to przeszedłem. Myślę, że teraz mam więcej szacunku dla całego procesu oraz ludzi, którzy za tym stoją.



Traktowanie Nimroda


To było naprawdę dziwne i pojawiało się wszędzie, ale ostatecznie to, co zauważyłem to było szaleństwo tego projektu. Energia była naszym okrzykiem wojennym. To pojęcie to najbardziej nadużywany frazes w filmie, który jest jak przejażdżka kolejką górską. Ten okrzyk wojenny to chęć stworzenia przeżycia filmowego, które jest inne, ale jednocześnie coś, co będzie miało oddźwięk wśród fanów filmu. Chcieliśmy, żeby widzowie mieli udział w energii jaka płynie z muzyki czy ujęć koncertowych, które zostały sfilmowane nie z punktu widzenia uczestnika występu, ale, wiesz, żebyś czuł, że jesteś na scenie wraz z zespołem. Element techniki 3D nie jest po to, żeby pokazać przelatujące Ci przed twarzą pałeczki perkusisty, czy coś w tym stylu. Chodziło tu bardziej o zanurzenie się, o głębie. Wiedzieliśmy, że film prawdopodobnie będzie dobrze funkcjonować, jeśli narracja będzie mieć w sobie zawartą energię. Tak więc to co (Nimrod) wymyślił było szalone, ale wiedziałem także, że to zadziała. W trakcie pracy pojawiła się masa szczegółów, z którymi trzeba było sobie poradzić.


Nieobecni przy montażu narracji


To moje odniesienie do Ricka Rubina. On też nie jest obecny przez większość czasu podczas nagrywania płyty, więc nie jest w to wszystko uwikłany, kiedy słucha utworów. Może podejść do tego na świeżo, kiedy wyraża swoje opinie na ich temat. Mogę powiedzieć, że kiedy robiliśmy sceny, w których braliśmy udział przez te kilka dni w Vancuver, mam na myśli sceny narracyjne, byłem gotowy zaproponować wyrażenie swoich opinii na ten temat. Nim (Nimrod – przyp. tłum.) powiedziałby „ujęcie czwarte”, a ja „ujęcie piąte” i tego typu rzeczy. Stwierdziłem, że będzie lepiej dla mnie trzymać się od tego z daleka, ponieważ korzystniej dla mnie było zobaczyć to po raz pierwszy po nagraniu niż mieć przyjętą z góry opinię na ten temat, gdybym kręcił się tam podczas nagrywania narracji. Po prostu myślę, że za bardzo bym się w to zaangażował. Gdybym tam był i oglądał, na przykład, jak Dane przechodzi przez Aleję Wisielców, pomyślałbym: 'ok, Aleja Wisielców, użyjmy ujęcia trzeciego”, a trzy miesiące później zobaczyłbym, że użyto ujęcia piątego podczas montowania obrazu, byłbym naprawdę wkurzony.



Podróż


Pod koniec lipca robiłem wywiad, który był jednym z pierwszych wywiadów, jaki przeprowadzała osoba, która widziała film. Gość powiedział: „przypomina mi pierwszy raz kiedy obejrzałem „Fight Club”. Powiedział, że nasz film dzieje się w świecie dwuznaczności, który jest tak samo nieokreślony jak świat z filmu „Fight Club”, czyli nie w jakimś konkretnym miejscu, świecie, mieście czy określonych okolicznościach. To się po prostu dzieje, tak jak w „Fight Club” rzeczy po prostu się, kurwa, dzieją. Co to ma oznaczać? Ty jak i tysiące innych ludzi może podać nam swoje interpretacje, co „Fight Club” znaczy dla nich. Naprawdę spodobało mi się to, co ten gość powiedział, że wyciągnął coś z naszego filmu, co ma dla niego znaczenie. To on wybrał, co z tym zrobić i pomyślałem, że to jest właśnie świetne. Pomyślałem, kurwa, kto nie chciałby się znaleźć w towarzystwie Davida Finchera czy filmu „Fight Club”? Czy to nie jest fajne? Ale jak ja interpretuje nasz film? Dla mnie jest to podróż. Został zaplanowany jako podróż, jako coś, co sprawia, że po obejrzeniu czujesz się tak samo, jak po przesłuchaniu utworu Metalliki. Myślisz: „Sam to rozgryzę! Wiem, że ani perkusista ani wokalista ani ktokolwiek inny nie usiądzie ze mną i nie wyjaśni o czym to jest, ponieważ ten perkusista, czy wokalista, czy ktokolwiek zachęca mnie, żebym sam na to wpadł”.


Czy Dane wie?


Wiesz, on spojrzał do tej pieprzonej torby, kiedy siedział w ciężarówce, więc według mnie musi wiedzieć co tam jest, nawet jeśli niczego tam nie ma. Jest na to dowód w filmie podczas „Master of Puppets”, kiedy otwiera torbę i do niej zagląda.




Daniel Żywno
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 5
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Egon
26.11.2013 20:07:52
O  IP: 31.175.139.20
z tym new songiem to ostrożnie, już swego czasu dawali new song w postaci vulturusa itp a na płycie nie był
ToMek
26.11.2013 17:49:58
O  IP: 217.74.68.2
Ze tak powiem, Lars poczytał czego chcemy, obie grupy, i daje nam na koncertach to co chcemy - new song i to my wybierzemy setliste ;)
a7xsz
26.11.2013 16:13:30
O  IP: 31.175.123.198
Niestety muszę wyłapać pewne nieścisłości Larsa.

1. "doświadczenia wciąż muszą być jak najbardziej zróżnicowane. Musi być powiew świeżości, pewna zmienna, wyjątkowość, zróżnicowanie w doświadczeniach

Gdzie jest w Death Magnetic powiew świeżości?
Gdzie w setlistach jest zróżnicowanie?
Zgadzam się, że film 3D to coś nowego, Lulu to coś nowego, Antarktyda to coś nowego.

Ale, po pierwsze, jak na 5 lat, to jednak znalazł by się czas na nagranie przynajmniej paru nowych kawałków, skoro mają setki riffów, wręcz bank, nadmiar ich.

A po drugie, jak popatrzymy na to realnie, Antarktyda to koncert jak inne - zostaną przetransportowani, na gotowe, nie oni to przygotowywują osobiście.
Filmu 3D też nie robili osobiście, nowe doświadczenie by było jakby byli aktorami (jak Fred Durst w "Population 436") czy reżyserami, oni poprostu zostali sfilmowani podczas koncertu i opłacili ludzi, którzy film zrobili.
Lulu to był pomysł Reeda i ile oni czasu spędzili robiąc to?

2. Nie jesteśmy częścią twojego świata, nie jesteśmy częścią fali, nie jesteśmy częścią panującej mody czy trendu
Śmiech mnie ogarnia, bo to Metallica jest właśnie uosobieniem komercyjności w świecie muzycznym.
Kto organizuje festiwale, jeździ po festiwalach, robi trasy, robi film 3D w dobie popularności 3D, wydaje automaty do gier, kubki..? Przepraszam, prawdziwi outsiderzy.. i nie są częścią niczego.

3. wciąż dążysz do czegoś więcej i czegoś lepszego albo do ulepszenia siebie. Nazwij to przekleństwem, że zawsze kończysz pchając siebie w te dziwaczne skrajności
Niech mi ktoś pokaże przykład Larsa czy Metalliki dążących do ulepszenia siebie. I pokażcie mi też skrajności w których Metallica się znalazła.

Nie mogę czytać takich głupot w momencie gdy najnowszy album brzmi najgorzej w historii dotychczasowych, kawałki są posklejane i kopią wcześniejszych. Gdzie tu rozwijanie się? Gdzie tu jakieś skrajności? Gdzie tu coś nowego?

4. Co on znowu pieprzy o Fight Club?
Oni zrobili film koncertowy z wariacją-narracją pasującą aż za schematycznie do utworów które leciały - jeździec, fuel-podpalenie karnistra itd.

A Fight club to ekranizacja książki i traktuje o tym, że jak ktoś ugrzeznie na mieliznie konsumpcyjnego zycia i ma wszystko, dochodzi do wniosku ze jedyne czego dokonal to dobre zestawienie kolorow w kuchni. Stara sie wpisac w schemat przykladnego obywatela i zapomina o sobie, jest agresja zwiazana z tym ze robi - to co w gruncie rzeczy nakazuja mu reklamy, w koncu w nim eksploduje, dokonuje sie dychotomia, powstaja dwie osobowosci. Glowny bohater jest i jaki chcialby byc. anarchista, nihilista. Ale to jest niebezpieczne, autodestrukcyjne i koniec końców ed norton wybiera zycie niewolnicze, pelne zasad, pozornie niby szczesliwe, ale bezpieczne, co potwierdza w przekonaniu ze czlowiek jest stworzeniem tchorzliwym i wygodnym....
<- to jest takie wytłumaczenie filmu. Ale dostrzec tam też można np sprzeciw wobec marketingowemu stylowi życia, narzuconym normom, można zwrócić uwagę na ucieczkę w świat wykreowany, niemożliwość odnaleziona w sobie uczuć, zabijanie bólu psychicznego fizycznym, niszczenie nudy, wyładowywanie agresji, bunt. Jest też myśl, że trzeba zdać sobie sprawę z bliskości śmierci, dokonać autodestrukcji by narodzić się na nowo.

Rzeczywiście film koncertowy, zamieszki na ulicach, jeździec na koniu na ulicy i jechanie dla pustej torby, pchanie się głównego bohatera w sam środek tłumu... to wszystko MUSI NIEŚĆ JAKIEŚ GŁĘBOKIE PRZESŁANIE. Niestety jestem za głupi by je zrozumieć.
lania01
26.11.2013 15:35:41
O  IP: 86.8.131.9
Obszerny wywiad
Dane wie!
Pewnie w tej torbie nic nie było ale fajnie by było wiedzieć cóż to jednak był za przedmiot w tej przesyłce
Pozdro
ToMek
26.11.2013 15:07:17
O  IP: 217.74.68.2
Możesz nazwać to błogosławieństwem, że wszystko to sprawia, iż wciąż dążysz do czegoś więcej i czegoś lepszego albo do ulepszenia siebie. Nazwij to przekleństwem, że zawsze kończysz pchając siebie w te dziwaczne skrajności.

złoty środek dla dwóch grup fanów ;)
Dzięki Daniel za kolejne sweitne tłumaczenie!!!
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak