W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Zakon Kontestatorów - Obrona Loada
dodane 11.01.2011 01:24:51 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1580


Miło nam zaprezentować twórczość z dumnie brzmiącego blogu Zakon Kontestatorów. Poniżej "Obrona Loada", ale polecamy również wpis pt. "Master Of Puppets" - Sierżant Pieprz heavy metalu?



Obrona Loada



Nazwa zespołu to rzecz niezwykle ważna. Ciekawe czy wiedział o tym pewien gadatliwy perkusista z Danii, który nazwę dla swojej grupy "podkradł" znajomemu redaktorowi nazwiskiem Ron Quintana. Tenże Ron któregoś dnia roku 1981 przybył do niego z dwiema propozycjami na nazwę dla swego czasopisma muzycznego. Lars Ulrich odrzekł: "Stary, Metallica to idiotyczny pomysł. A nazwa Metal Mania przyciągnie rzesze kupujących". Chwała Bogu, że historia potoczyła się właśnie tak i zapaleńcy ciężkiego rocka nie musieli kupować sobie magazynu Metallica, by przeczytać w nim o pierwszych sukcesach grupy (może o nazwie Metal Mania?) Ulricha. Metallica to dziś słowo kojarzące się tylko z czterema bogami heavy metalu. A jednak złośliwi zwykli mówić o tym, iż w pewnym momencie zasadna byłaby zmiana imienia grupy na "Plastikolika". W tym wpisie opowiem czemu.
Panowie po sukcesie komercyjnym i artystycznym "Czarnego Albumu" udali się na sesję nagraniową, której owocami było mnóstwo zaskakujących utworów. Fani nie przyjęli albumu entuzjastycznie. Cóż, kwestia gustu, zastanawia tylko jedno: dlaczego w tak licznych recenzjach "Loada" spotyka się zarzut o komercję? Dlaczego mówi się o wypaleniu zespołu, skoro ten dostarcza ponad godzinę unikatowego względem poprzednich dokonań dzieła? "Czarny Album" sprzedał się w ok. 15 mln egzemplarzy, Load - dwa razy gorzej. Więc, gdzie tu komercja?


"Metallica" (1991) była dziełem przystępnym, treściwym. "Load" (1996) należy traktować jako eksperyment. Być może komuś nie podoba się, że Hetfield zapragnął zostać na chwilę kowbojem, ale nie na miejscu jest nazywanie "Mama Said" żałosną próbą pozyskania pierwszych miejsc list przebojów. McCartney'owski "Rocky Raccoon" nie wzbudził takich kontrowersji (oczywiście Lennon zgrzytał, ale to stara bitelsowska tradycja) i krytyka jakoś mogła odebrać to jako "ciekawą fuzję rocka z country". Czemu więc inaczej miałoby być tym razem? Nie chcę porównywać tu oczywiście Metalliki do Beatlesów, ale trzeba przyznać, że łączą te zespoły sytuacje, w których się znalazły w ważnych momentach swej kariery.
Beatlesi po wielkim sukcesie "Sierżanta Pieprza" udowadniają "Białym Albumem", że są czołowymi artystami swej epoki. Metallica z kolei w ciągu trzech lat wydaje 5 epokowych singli (wśród nich znane jak melodia marsza weselnego "Nothing Else Matters"), a następnie zamyka się w studio, gdzie powstaje płyta o co najmniej intrygującej okładce (fotografia mieszanki krwi i spermy). Jest to płyta zupełnie inna od pozostałych wydawnictw. Próżno gdziekolwiek indziej muzycznej wizji gorących amerykańskich prerii, na których od wąsatych mężczyzn w kapeluszach pachnie stajnią, tytoniem i whisky. "Load" to pod tym względem album niepowtarzalny. Wierzcie lub nie, ja uważam, że to dzieło jedyne w swoim rodzaju, które stworzyło własny świat, własną kulturę dźwięku.
Dużą rolę w tym odegrał Kirk Hammett, który chyba pisał swe solówki w sali, w której unosił się duch Jimiego Hendrixa. Muzyk o kręconych kruczoczarnych włosach (no dobra, dziś już trochę siwych) udowodnił, iż jest artystą o nietuzinkowej wyobraźni. Ośmielam się twierdzić, że tu osiągnął szczyt perfekcji kompozytorskiej solówek. Są one charakterystycznie zagęszczone rytmicznie, sprawiają wrażenie chaosu, lecz nie tracą na swej melodyjności. Przykłady? "Ain't My Bitch" , "Bleeding Me", "Cure". - partie solowe są tam równie wielką ozdobą jak wokalizy Jamesa, jego znak charakterystyczny. Głos "papy Heta", charakteryzuje spora jak na niego gama emocji - od słodkiej delikatności, przez lektorski, nieco kowbojski dramatyzm opowiadania fabularnych historii w końcówce "Ronnie", aż po rockową zadziorność.
Reszta grupy też pokazuje się co najmniej bardzo dobrze. Rozumiem zamieszanie wokół tego, czy taką płytę powinien nagrywać zespół o nazwie "Metallica", ale czy naprawdę chcemy oglądać 60-letnich dziadków usiłujących pobić rekord szybkości "Fight Fire With Fire"? Jest takie powiedzenie: rewolucja jest jak rower: jeśli nie posuwa się do przodu - upada. Metallica była taką rewolucją, dlatego chwała im za "jaja", które pozwoliły im nie odcinać kuponów od sprawdzonych schematów. "Load" to świetny przykład artystycznych poszukiwań. Fantastyczny album, nawet jeśli z metalem łączy go tylko nazwa zespołu.
8/10 za kompozycję
9/10 za wykonanie
10/10 za klimat.

Źródło: Zakon Kontestatorów

Waszym zdaniem
komentarzy: 186
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
1 2 3 4
1 2 3 4
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak