W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Thrash rządzi!, artykuł Magazynu Gitarzysta
dodane 19.08.2011 16:12:58 przez: ToMek
wyświetleń: 2942
Czy rok 1986 był szczególny? Na pewno tak! Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu trzy największe zespoły thrashmetalowe, czyli Metallica, Slayer i Megadeth, nagrały przełomowe albumy, które stały się kultowe i do dziś są traktowane jako kamienie milowe muzyki spod znaku ostrzejszych brzmień. Ciekawy artykuł Thrash rządzi! (Megadeth, Slayer, Metallica) o roku 1986 zaprezentował dziś zaprzyjaźniony z nami Magazyn Gitarzysta. Poniżej krótkie fragmenty, całość znajdziecie na stronie magazynu:




Światło dzienne ujrzał album "Load", później "Reload", a fani... dalej cierpliwie czekali - tolerowali eksperymenty z orkiestrą i doszukiwali się czegoś szczególnego na płycie "St. Anger". Na szczęście sytuację uratował album "Death Magnetic", faktem jest jednak to, że nic nie jest w stanie przebić "Master Of Puppets". To dzieło perfekcyjne, na które składa się odpowiednia mieszanka trucizny i złości, a także najlepsze kompozycje nagrane przez najlepszy skład w historii tego zespołu. Może i Lars Urlich był najlepszym rzecznikiem prasowym grupy, może Cliff Burton był genialnym basistą z klasycznym wykształceniem, ale przy nagraniu płyty "Master Of Puppets" to Kirk Hammett i James Hetfield pociągali za sznurki i to właśnie oni nadali płycie ostateczny kształt. Przed ukazaniem się albumu "Master Of Puppets" Metallica na pewno nie była zespołem, którego nazwa wiązałaby się z określeniem "dominacja światowego rynku muzycznego". Dwa pierwsze albumy umieściły ten zespół na pozycji wyjściowej i sprawiły, że trafił on w ogóle do obiegu. Co tu dużo mówić, początkowo muzycy wyglądali jak przebierańcy i niczym nie wyróżniali się spośród innych metalowców z lat 80. - trądzik, kamizelki, dżinsy i długie włosy. Byli uosobieniem wszystkich najbardziej typowych cech zakompleksionych nastolatków z ich rodzinnego San Francisco. Było im daleko do ikon, którymi stali się później.

Ale mieli coś, co sprawiło, że stało się o nich głośno - talent, o którym świat miał się wreszcie dowiedzieć. Jego próbkę zaprezentowali na płytach "Kill ‘Em All" (1983) i "Ride The Lightning" (1984), na których znalazły się takie klasyki, jak "Seek And Destroy" czy "Creeping Death". Nikt się wtedy nie spodziewał, że utwory te wejdą do rockowego mainstreamu lat 80. włącznie z samym zespołem. Na tamtym etapie jedynym celem muzyków była dobra zabawa i może przy okazji napisanie też kilku zgrabnych kawałków. Wiele mówi ich przydomek z tamtych czasów: Alcoholica. "Możecie rzucać na scenę wszystko, co chcecie - krzyknął ze sceny James Hetfield na jednym z koncertów - tylko nie potłuczcie nam piwa, bo to nasze jedyne paliwo!". Osoby, które były świadkami morderczych imprez po koncertach, nie dziwiły się, czemu muzycy Metalliki zawsze widzą podwójnie i mają przekrwione oczy. Ale jak się później okazało, nie przeszkodziło im to w żaden sposób skupić się na jasno wyznaczonym celu i w 1985 roku byli gotowi, by świat ich zauważył. A co zdecydowało o sukcesie? Muzyczna telepatia, szósty zmysł, geniusz...? "Już na "Ride The Lightning" słychać było przecież zapowiedź tego, co przyniosło "Master Of Puppets". "To się po prostu musiało zdarzyć, czuliśmy, że trafiliśmy w dziesiątkę" - wspominał później Lars Ulrich.



[...]

Wszystkie encyklopedie muzyczne opisują Metallikę jako zespół thrashmetalowy. Może rzeczywiście utwory "Disposable Heroes" czy "Damage, Inc." należą do tego stylu, ale czy to samo można powiedzieć o całej płycie "Master Of Puppets"? Kiedy zestawi się ten krążek z albumem Slayera "Reign In Blood" z tego samego roku, okazuje się, że ten pierwszy jest zdecydowanie bardziej melodyjny i bardziej... eksperymentalny. Czasami nawet aż za bardzo, jak stwierdzili później sami muzycy. "Czuliśmy się bardzo niepewnie zarówno jako muzycy, jak i autorzy tekstów - powiedział Ulrich McIverowi - dlatego z płytą »Master Of Puppets« eksperymentowaliśmy na całego, bo chcieliśmy pokazać, na co nas stać. Stąd te wszystkie ozdobniki i dodatki. Chcieliśmy wreszcie pokazać, że naprawdę mamy muzyczny talent i że potrafimy nieźle komponować". To właśnie te kompozycyjne niuanse i światłocienie sprawiły, że album tak wyróżniał się na tle produkcji z lat 80. To właśnie dzięki nim album pozostaje świeży do dziś - inne, typowo thrashowe albumy z tamtych czasów, zmyły się już w jeden długi galopujący riff, który teraz często wywołuje uśmiech na twarzy słuchacza.

[...]

Kerry King: Oczywiście, że była rywalizacja, ale był też wzajemny podziw. Przynajmniej jeśli o nas chodzi. Zawsze z niecierpliwością czekaliśmy na nową płytę Metalliki, chcieliśmy się dowiedzieć, co tym razem zaproponują. Wiem, że oni też śledzili naszą karierę. Dziwne, że wcześniej razem nie graliśmy. Udało nam się to dopiero w ramach trasy Big Four w zeszłym roku.



Cały artykuł znajdziecie na stronach Magazynu Gitarzysta


ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 10
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak