W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
So What!: Sara Killion opowiada o swojej pracy przy albumie 72 Seasons
dodane 07.09.2023 00:27:48 przez: Marios
wyświetleń: 1995
Ostatniego dnia sierpnia w sekcji So What! na oficjalanej stronie Metalliki pojawił się zapis rozmowy z panią inżynier dźwięku, która od piętnastu lat ogarnia wszystko, co dotyczy nagrywania w HQ. Zespół produkcyjny odpowiedzialny za album 72 Seasons, to właśnie zespół, zgrana ekipa. Sara Killion jest w tej paczce inżynierem dźwięku i strażniczką wszelkich nagrywek i wstępnych surowych ścieżek, które zamieniły się w najnowszy album Metalliki.






tekst: Steffan Chirazi
tłumaczenie: Marios


Sara jest cichą i spokojną pracowniczką studia HQ dbającą o każdy obszar związany z nagrywaniem. Swego czasu przeprowadziła się z Denver do Los Angeles, by rozpocząć karierę profesjonalnej baletnicy. Zaczynała jako stażystka w lokalnych studiach nagraniowych na obszarze LA, by dopiero po jakimś czasie zacząć asystować przy sesjach. Jej pierwszym poważnym osiągnięciem była praca przy albumie Red Hot Chili Peppers pt. Stadium Arcadium z 2006 roku. (Były to czasy, gdy Red Hot Chili Peppers byli drugą obok Metalliki siłą napędową w stajni managmentu Q Prime. Przy Stadium Arcadium pracowało wówczas znane fanom Metalliki trio – Rick Rubin, Sara Killion i Jason Gossman. Cała trójka została zatrudniona przez Q Prime do prac nad krążkiem Death Magnetic – przyp. Marios). Po 2008 roku współpraca na linii Rubin – Fidelman – Killion zamieniła się w duet Greg/Sara.

Sara jest skromna, wręcz do przesady skromna, nie szuka blasku fleszy i rzeczywiście na początku nie była skłonna, by udzielać wywiadów w temacie prac nad 72 Seasons. Na szczęście zgodziła się, by oprowadzić nas po swoim świecie i zaprezentować niezbędne składniki, które złożyły się na studyjny gulasz, z jakiego powstał najnowszy album Metalliki.


Steffan Chirazi: Rozmawiałem z Gregiem nie tyle o jego roli producenta, co raczej zespołowego psychologa. Pogadajmy o twojej w tym roli, która daleko wykracza poza umiejętności związane z inżynierią dźwięku. Co mnie uderzyło to fakt, że jeśli chodzi o pracę z Gregiem i Metallicą, jesteś w pewnym sensie wielojęzycznym tłumaczem.

Sara Killion: Myślę, że zasadniczo jestem osobą, która lubi trzymać wszystkich prosto. To ja robię te wszystkie notatki z tego, co dzieje się w studiu dzień po dniu. Po prostu śledzę wszystkie rzeczy, które dzieją się w ciągu dnia upewniając się, że jeśli ktoś poruszy jakiś temat, będę wiedziała, o co pyta i porozmawiam o tym.

Tak naprawdę to nie ma jednego słowa, które opisałoby wszystko, co robisz.

Nie ma. To znaczy tego wszystkiego jest mnóstwo.

Chciałbym się przyjrzeć twoim zdolnościom organizacyjnym i sposobowi, w jaki wszystko ogarniasz. Widziałem, że nie rozstajesz się z takim żółtym notesem. Jesteś tak odświeżająco analogowa, jeśli o to chodzi.

To prawda. Zamieniłam żółte notesy na spiralne zeszyty od Five Star. Przy okazji nagrywania 72 Seasons zapisałam takie cztery od dechy do dechy.

A co z zapisywaniem cyfrowym?

Jeśli chodzi o moje notatki i śledzenie wszystkiego, co się dzieje, staram się trzymać analogowego sposobu. Robię dużo zdjęć sprzętu i konfiguracji mikrofonów. Miło jest mieć wgląd i móc dokonać wizualizacji. Ale jeśli już podłączymy jakąś konfigurację, to łatwiej jest mi zapamiętać różne rzeczy jeśli je zapiszę. Szczerze mówiąc, każda rzecz, która się działa, została spisana.

Czy Lars wie, że przechowujesz swoje notatki w taki sposób?

Myślę, że wie. Kiedy będziemy składać perkusję, to wiem, że wszyscy będziemy w tym samym pomieszczeniu i takie tam. W pokoju jestem prawie zawsze, tyle, że nie w świetle kamer. Po prostu obserwuję.

Nie pracujesz dla CIA ani dla MI5, co nie?

To zabawne. Zgrywamy się, że moja mama pracuje dla CIA, bo dużo podróżuje służbowo, no i w domu wszyscy żartują: Czy nasz agent z CIA wpadnie dziś do nas?

A istnieje jakaś cyfrowa kopia zapasowa tych zeszytów?

Nie. Gadaliśmy o tym.

Zdumiewające… No dobra, wróćmy do samego momentu robienia notatek. Czy można stwierdzić, że jako obserwator nie angażujesz emocji, kiedy wyrażasz opinię, czy też piszesz notatkę na temat tego, co się dzieje?

Zdecydowanie. Śledzę to, co się dzieje i czuję, że inni mają jedną rzecz mniej do zmartwień, bo ja czuwam. Mogę ci powiedzieć, co się działo jakiego dnia. Czasami mi coś umknie. Był taki moment, kiedy Lars, leżąc na podłodze, powiedział: Przy tym numerze czuję się tak, jakbym jechał kabrioletem, a wiatr rozwiewał mi włosy. Słuchaliśmy piosenki, zespół leżał na podłodze, no i nie zapisałam tego cytatu. Pamiętałam, ale nie zapisałam o tym samochodzie. Greg [Fidelman] trzy miesiące później zapytał mnie o tę sytuację i przypomniałam sobie, że nie zapisałam tego cytatu. Pomyślałam: Cholera! Działo się wtedy mnóstwo innych rzeczy, a nie tylko tym się zajmuję.

Jasne. Jedyna rzecz, której nie zrobiłaś. Ale, że jesteśmy w świecie Metalliki, to zostanie odnaleziona.

Na sto procent! Jestem po prostu beznadziejna! Zmieniłam ustawienie mikrofonów, pogrzebałam coś przy ProTools, a jedyne o czym myślałam, to to, że jest to na wideo gdzieś nagrane.

Jesteś drugą ręką Grega Fidelmana. Mówisz o zmianie ustawienia mikrofonu i jeśli w studiu muszą się zdarzyć jakieś techniczne sprawy, jesteś na miejscu. Ile to ma wspólnego z przewidywaniem pewnych rzeczy, a ile jest reakcją na potrzeby Grega i zespołu?

Staram się wszystko przewidywać. Kiedy zajmuję się konfigurowaniem rzeczy i kiedy je przygotowuję, mam gotowy każdy problemowy scenariusz; staram się, by te problemy jakoś wyeliminować. Ale powiem ci, że niezależnie od tego co zrobisz, nie da się przewidzieć wszystkiego. Zawsze coś wyskoczy i wiesz, że niektóre sprawy po prostu wymykają się spod kontroli. Lubię móc pomagać w taki sposób, by inni nie musieli się martwić. Mają więc jedną rzecz z głowy. Jako pomocnik Grega chcę, żeby on bardziej skupiał się na kreatywnej stronie tego, co robi, a nie na technikaliach. Jestem ja, jest Jim Monti - doskonały inżynier dźwięku, który bardzo pomógł przy tej płycie. Jest w ekipie od wtedy, kiedy ja. No i jest oczywiście Jason Gossman. Nasza trójka stara się pomagać każdemu tak bardzo, jak to tylko możliwe.





Jeśli chodzi o twoją pracę z Gregiem, jesteś jego doświadczoną partnerką w pracy. Kiedy więc ktoś taki jak Jason w pełni angażuje się w studyjną robotę, to jest to zupełnie inny język. Czy bierzesz na siebie odpowiedzialność za fakt, że w pewnym sensie urządziłaś Jasonowi studia z przedmiotu „jak pracować w HQ”?

Nie za bardzo. Ten zespół wyraża się [w studiu] bardzo specyficznie. Sposób, w jaki Metallica opisuje różne fragmenty utworu różni się nieco od sposobu, w jaki robią to inne kapele. Każdy zespół ma własny język i ważne jest, by uczyć się go na bieżąco. Nie zwracam na to uwagi, dopóki ktoś w panice nie będzie szukał mojego wzroku; wtedy pomogę. Zatem te wszystkie dziwne frazy, różne fragmenty utworów, a nie chcę zostawiać nikogo Metallice na pożarcie [bo ktoś czegoś nie ogarnia]. Oni nazywają części swoich utworów „mostkami” i są jedynymi jakich znam, którzy używają tego określenia w ten sposób. W przypadku Metalliki owe „mostki” zawsze znajdują się w środku zwrotki i w środkowej części refrenu, co moim zdaniem jest super. To świetne, ale inna jest terminologia. To ich język.

Rzecz w tym, że Jason jest obyty, bo zaczynał od jeżdżenia z nimi w trasy koncertowe. Wiem, że pracował nad ich poprzednimi albumami, może nie w tak dogłębny sposób jak przy tym albumie, ale czuję, że doświadczenie, które zdobył w trasie z Metallicą, pomogło przy tym krążku, ponieważ zbudował z nimi bardzo dobre relacje. Wspaniale było mieć go w pobliżu.

Czy czujesz, że twoje relacje z nimi wszystkimi są lepsze, niż kiedykolwiek wcześniej?

Czuję się z nimi o wiele bardziej komfortowo. Wiem, że wcześniej, gdyby coś się wydarzyło, a chciałabym to skomentować, to poczekałabym, aż wyjdą, a potem przegadała to z Gregiem po to, żeby mógł się przygotować do kolejnej rozmowy z Metallicą. Teraz czuję, że zaakceptowali mnie nieco bardziej, więc jeśli to konieczne, wypowiadam się w ich obecności. Nie żeby zdarzało się to nie wiadomo jak często, ale generalnie, co do zasady tak właśnie jest.

Czy myślisz, że Metallica bardziej docenia nie tylko Grega, ale też Sarę, Jasona i Jima? Czy odczuwasz nieco większy poziom uznania dla ekipy producenckiej?

Zawsze to od nich czułam. Zawsze byli bardzo mili, pełni szacunku i zawsze byli niesamowici jako ludzie. A ów fakt, że są dla nas niesamowici z ludzkiego punktu widzenia oznacza tyle, że… nie jesteśmy wielkim producentem [z nie wiadomo jakim nazwiskiem], ani jakąś wymyślną ekipą. Jesteśmy tu, aby im pomóc. Wiedzą to, szanują nas i doceniają to wszystko.

A jak tam twoje inżynieryjne wyszkolenie z czasów pandemicznych? Greg szeroko opowiadał o niektórych kwestiach technologicznych, którym stawiał czoło.

Dla mnie to nie było takie straszne. Nie musiałam wnikać w szczegóły typu: Jak rozmowa na Zoomie przełoży się na to, czy Lars usłyszy to, co zrobił James i zagra do tego swój motyw? Greg i Jason sporo nad tym siedzieli, a najlepsze jest to, że Jason nauczył mnie wszystkiego, nad czym pracował: To jest najlepszy sposób, by to zrobić, bo wypróbowaliśmy dwadzieścia innych i ten jeden zadziałał. Zatem poszczęściło mi się! Mam wrażenie, że wszyscy uczą się od siebie wzajemnie tego, jak to wszystko działa. Nawet w przypadku miksowania w systemie Atmos Jim naprawdę zgłębił ten temat i wszystko wyjaśnił. Dlatego świetne jest to, że wszyscy mają możliwość uczenia się i pomagania sobie nawzajem.

Czy masz chętkę samodzielnego produkowania i posiadania kogoś, kto będzie twoją prawą ręką?

To dziwne pytanie. Mam wrażenie, że rozmyślanie o tak odległej przyszłości bardzo mnie onieśmiela. Podoba mi się aspekt inżynieryjny. Kiedy przyglądam się temu, co robi Greg, to wygląda to na ogrom pracy. Wydaje mi się to trochę zniechęcające. Ale nie jest to poza moim zasięgiem, więc kto wie? Może w pewnym momencie.

Opowiedz nam o swoim dniu pracy, kiedy doglądasz tego, nad czym pracuje Greg. Robienie notatek i zeszyty zostawiamy na boku, bo to kolejna część tego, czym się zajmujesz.

Gdybyśmy przyjechali w dniu „kładzenia ścieżek”, wszystko byłoby już gotowe, co akurat jest dobrą wiadomością. Upewniłabym się, że mikrofony nadal są na swoim miejscu. Wszystko się zmienia i chcę mieć pewność, że cały sprzęt nadal działa. Następnie sprawdzamy, czy wszystko brzmi tak, jak powinno. Jeśli coś nie trybi, naprawiam to. Robię mnóstwo drugo i trzecioplanowych spraw i jeśli mam myśleć o tym, jako o procesie „krok po kroku”, to prawdopodobnie jest on bardziej szczegółowy. Greg wspominał o tym, że perkusja jest podłączona cały czas i cały czas jest w gotowości do nagrywania. Nie żartował – wszystko jest podłączone – każdy mikrofon i każdy korektor dźwięku ustawione są dokładnie tam, gdzie powinny.

Kiedy taki projekt jak nagrywanie płyty dobiega końca, co wówczas lubisz robić?

Jedną z najbardziej ekscytujących dla mnie rzeczy po pracy nad albumem jest moment, kiedy mogę wsiąść do samochodu, włączyć audio i przejechać się po okolicy z myślą: Hej, to brzmi naprawdę wspaniale. Częste w przypadku płyt nad którymi pracowaliśmy – nie tylko z Metallicą – jest to, że przez miesiące nie słyszymy „prawdziwego” albumu aż do momentu, kiedy się ukaże. Siedzimy więc z konkretnym utworem w głowie. Słucham tego, można powiedzieć, od zawsze, a po wszystkim nie mogę posłuchać, bo po prostu nie mam krążka. Kończę projekt i muszę poczekać aż album wyjdzie na CD albo w strimingu. I kiedy nadchodzi ten moment, mówię: Tak, czas wsiąść do samochodu!











Marios
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak