W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Scott Ian o Cliffie
dodane 24.10.2011 09:42:33 przez: ToMek
wyświetleń: 2563
Kilka dni temu Scott Ian na swojej witrynie scott-ian.com przytoczył jedną z ciekawszych historyjek z Cliffem w roli głównej. Historię zatrzymania obu muzyków przez policję przetłumaczyła przetłumaczyła Iwona.

27 września przypadała 25 rocznica śmierci Cliffa Burtona.
Znałem Cliffa 3 lata i przez te 3 lata staliśmy się dobrymi przyjaciółmi z nim i Kirkiem, więzy te przetrwały próbę czasu. Spędzaliśmy razem dużo czasu, byliśmy trzema muszkieterami w tamtych czasach. Zaczynaliśmy w naszych zespołach w tym samym czasie, prowadząc ten sam styl życia. Kochaliśmy metal jak cholera. To jest jedno z moich wielu wspaniałych wspomnień, jakie mam o Cliffie. Weź więc swój ulubiony napój i baw się dobrze:

Byłem w Londynie w marcu 1984 roku, promując nasz pierwszy album Fistful Of Metal. Metallica również była wtedy w Londynie, ponieważ mieli być wtedy w trasie koncertowej po Wielkiej Brytanii z The Rods i Exciter, ale trasa została odwołana. Byli wtedy w połowie nagrywania Ride Of Lightning w Danii, ale nie mogli wrócić do studia, ponieważ było zarezerwowane w tym czasie, kiedy oni mieli być w trasie. Music For Nations wynajęli dla nich mieszkanie na czas pobytu i ja przebywałem tam z nimi. Ja pewnie sobie wyobrażasz, wszystko było wtedy zwariowane. Zbyt dużo alkoholu. Zbyt dużo wszystkiego. Imprezowaliśmy bez przerwy, mając swój najlepszy czas, swoje „pięć minut”. Grupka dwudziestoletnich dzieciaków żyła jak w spełnionym śnie.

Pewnego dnia Cliff i ja poszliśmy do sklepu po walkmana dla Cliffa. Byliśmy na stacji metra, kiedy podeszło do nas dwóch policjantów i zapytali, czy mamy narkotyki. Odpowiedzieliśmy z wielkim zaskoczeniem, że nie mamy. Prawda jest taka, że nie mieliśmy. Oni nadal mówili, że lepiej dla nas będzie, jak powiemy, co mamy. Odpowiadaliśmy, że nic nie mamy. Nietrudno domyślić się, że nie uwierzyli długowłosym dziwakom, jakimi byliśmy, ponieważ aresztowali nas i zawieźli na posterunek policji. Rozebrali nas i umieścili w osobnych celach. Były to cele bez krat, ale z solidnymi drzwiami, z małym oknem otwieranym od zewnątrz. Siedziałem przez pięć godzin w betonowym pokoju bez okien w samej bieliźnie, bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. W tym czasie usłyszałem głos Cliffa i zacząłem walić w drzwi, krzycząc, żeby powiedzieli mi, o co chodzi. Policjant otworzył okienko w drzwiach i powiedział, że „zabierają mojego kumpla z powrotem do mieszkania, żeby mogli je przeszukać”. Właśnie znaleźli w płaszczu Cliffa jego tabletki na przeziębienie i wywnioskowali, że to nielegalne narkotyki. Domyśliłem się, że jeszcze w Anglii nie słyszeli o lekarstwie Sudafed. Wysłali te tabletki do laboratorium do zbadania dlatego, że nie uwierzyli Cliffowi, że to tylko tabletki na przeziębienie. Zabrali go więc do mieszkania i ja naprawdę zdenerwowałem się, ponieważ wiedziałem, że on ma tam trawkę. Gdyby oni ją znaleźli, bylibyśmy udupieni. Wszystko o czym mogłem wtedy myśleć, to film, w którym występował Randy Quaid „Midnight Express”, w którym to facet zatrzymany w Turcji za przemyt, zostaje umieszczony w tureckim więzieniu i nikt nie ma z nim kontaktu przez lata. Dostaje tam porządnie w dupę.


At the Marquee, Marzec 1984, kilka dni po zatrzymaniu


W każdym razie wyobrażałem sobie, że będziemy skazani i nikt o nas już nigdy nie usłyszy. Łatwo przychodzą irracjonalne myśli, kiedy nigdy wcześniej nie byłeś za nic aresztowany, siedzisz w zimnej betonowej celi, przez pięć godzin w samej bieliźnie, w obcym państwie i nie masz pojęcia, co będzie dalej. Minęły kolejne dwie godziny, drzwi do celi otworzyły się i wszedł policjant, przyniósł mi ubranie i powiedział, że mam iść do biura kapitana. Czy byliśmy już w pociągu z biletami w jedną stronę do oberwania w dupę?

Ubrałem się i poszedłem za policjantem do biura kapitana. Ku mojemu zaskoczeniu Cliff już tam był, siedząc wygodnie na krześle i szczerząc zęby w uśmiechu. Zorientowałem się, że wszystko jest w porządku, ale wciąż nie miałem pojęcia, co się stało i dlaczego nie znaleźli trawki w mieszkaniu. Kapitan zaczął nas przepraszać i mówić „jak mu przykro w związku z pomyłką i bezpodstawnym oskarżeniem; mówił, że lekarstwo na przeziębienie jest rzeczywiście lekarstwem na przeziębienie itd., itd.”. Wkurzyłem się.

Zacząłem na niego wrzeszczeć, gwałtownie gestykulując rękoma (teraz jest to dla mnie mgliste wspomnienie, ale w tamtej chwili byłem bardzo wzburzony). Pamiętam, że powiedziałem kapitanowi, „że mam w dupie jego przeprosiny” i „jak śmieli zrobić mam to, co zrobili”, i „to, że mamy długie włosy nie znaczy, że jesteśmy pieprzonymi przestępcami”, i całe mnóstwo podobnych rzeczy. Kapitan powiedział: „Myślę, że policja w Nowym Jorku zachowałaby się tak samo”, a ja wrzeszczałem na niego, „że policja w Nowym Jorku ma lepsze rzeczy do roboty niż aresztowanie dwóch niewinnych ludzi tylko dlatego, że mają długie włosy i oskarżanie ich o to, że mają narkotyki”. Byłem wściekły. Byłem zbyt zdenerwowany, żeby zdać sobie sprawę z tego, że krzyczałem na brytyjskiego oficera policji, który mógł z łatwością wtrącić mnie z powrotem do celi. Cliff spojrzał na mnie jak na wariata i kopnął mnie kilka razy w nogę, żebym przestał pieprzyć głupoty. W końcu uspokoiłem się i pozwolili nam iść. Słowa kapitana na koniec: „Przykro mi, że tak się czujesz”, dzwoniły mi w uszach.

Zaraz po wyjściu na zewnątrz zapytałem Cliffa, co do cholery stało się w mieszkaniu. Powiedział mi, że oni (Cliff i sześciu policjantów) weszli do mieszkania, kiedy Kirk był w salonie i grał na gitarze. Policjanci przeszukiwali mieszkanie przez godzinę, bezskutecznie. Niczego nie znaleźli. Zapytałem Cliffa, gdzie była schowana trawka, jakby miał jakiś sekretny schowek, aby ukryć to gówno. Zaczął się śmiać i zapytał gdzie bym szukał na początku, gdybym był policjantem szukającym narkotyków. Odpowiedziałem, że najpierw zajrzałbym pod materac w jego łóżku.

Właśnie.

Trawka była pod materacem i policjanci tam nie zajrzeli. Nie mogłem w to uwierzyć. Bogowie Metalu spojrzeli na mnie i Cliffa tego dnia łaskawym okiem. Nie muszę chyba mówić, że byliśmy szczęśliwi z powodu naszej wolności. Piliśmy całą noc i myślę, że Cliff, Kirk i ja skończyliśmy walcząc ze sobą przed świtem na trawniku przy żywopłocie niczego nie podejrzewającego Brytyjczyka.

Cliff nigdy nie kupił sobie walkmana.
Spoczywaj w spokoju, bracie.
Najlepszego,
Scott


Iwona
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 11
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak