W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Okrągły stół z Metallica z So What! 17.4, cz.4
dodane 18.03.2011 04:01:03 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1368

W najnowszym magazynie So What! Steffan Chirazi powrócił do starej świeckiej tradycji - wywiadów z Metalliką przy okrągłym stole. Na pierwszy ogień poszły pytania o kończącą się w czasie jego przeprowadzania trasę koncertową (wywiad miał miejsce tuż przed drugim listopadowym koncertem w Melbourne), które to pytania i odpowiedzi zamieściliśmy tutaj. Następnie zespół rzucił nieco światła na temat tego, czy Metallica może kiedyś wydać album nagrany z kimś innym oraz tego, w jakiej formie zostanie wydany kolejny album (tutaj) oraz o planach na przyszłość (tutaj). Poniżej kolejna cześć wywiadu , którą przetłumaczył dla nas Przyjaciel Overkilla, którą serdecznie pozdrawiam!





SC: Spójrzmy prawdzie w oczy, czasami dobrze jest zrobić sobie przerwę od rodziny. Coś w stylu " Wspaniale, możemy iść, mieć trochę zabawy i być "nieodpowiedzialni" na chwilę? I grać muzykę"

JH: Więc, faktycznie gdy jesteśmy w samolocie.
LU: Ledwie potrafię usiedzieć do północy, to jest takie "nieodpowiedzialne" koleś.
JH: Kiedy jesteśmy w samolocie, coś jakby "teraz mogę dospać", "teraz mogę dospać", "teraz mogę tochę odpocząć".
KH: Przyszedł moment by spać dłużej niż pięć, sześć godzin!.

SC: To rodzaj ucieczki, mam rację!

JH: (szczerząc zęby) To po prostu inny rodzaj zabawy, kiedy wychodzisz z kolegami a kiedy "wisi" na Tobie rodzina. To po prostu inny rodzaj zabawy, wiesz. Oba te rodzaje (zabawy) są wspaniałe. Wcześniej szukałem gównianych stron obu. Teraz myślę, że oba są wspaniałe. Nie potrafię wybrać, którego z nich raczej mogłoby nie być, wiesz?, a który jest dobrym miejscem (dla mnie), naprawdę.
KH. Tak, dla mnie one wzajemnie się uzupełniają, kiedy jestem w trasie faktycznie odpoczywam, ale również gram na gitarze nieprzerwanie przez trzy, cztery godziny na co na pewno nie ma szans, kiedy jestem w domu. Wiesz, moje dzieci w tym czasie pełzając po mnie wciskają guziki gitary, podgłaśniają i jest "Daj spokój tato", wiesz. Ale kiedy skończę tutaj (którąś część trasy), jestem gotów by wrócić do domu do pięciu lub sześciu godzin snu i ciągle jest wspaniale ponieważ mogę spędzać czas ze swoją rodziną, wiesz.

SC: To dobry miernik

KH: Tak, dobra równowaga.


SC: Spójrzmy wstecz, która z części trasy była najbardziej dynamiczna dla każdego z was, chodzi o koncerty, po których schodziliście ze sceny i wiedzieliście że były zabójcze.

KH: Było kilka takich.

JH: Tak, nie można mówić tylko o jednym.

KH: Ostatni koncert w Cow Palace był naprawdę wspaniały, wiesz po prostu jest na szczycie w mojej głowie.

JH: Widzisz, nie zapamiętałem go jakoś specjalnie.

KH. Ostatnimi czasy graliśmy w Los Angeles w takim dziwnym miejscu, też było naprawdę dobrze. To dziwne, zadaszone miejsce?, pamiętacie?. Jak nazywało się ostatnie miejsce w którym graliśmy w południowej Kalifornii?

RT: Forum?

KH: To nie było Forum.

KH: Anaheim?

JH: Prawda, Anaheim.


KH: To też był świetny koncert. Na Rock an Roll Hall of Fame było naprawdę zabawnie.

SC: Na szczycie w twojej głowie, chodzi mi o pożar, ktoś chciałby?

LU: Myślę, że z jakiegoś powodu...

KH: ...Norman, Oklahoma...

LU: Z jakiegoś powodu zawsze...

JH: Norman?

KH: Może to była Tulsa, Oklahoma, ale nasz ostatni koncert w Oklahoma...

LU: Zawsze gramy świetne koncerty w Paryżu. Koncerty w Paryżu, atmosfera wewnątrz Bercy jest po prostu... czymś magicznym. Pomyślałem o koncertach w arenie O2 w tym roku, gdzie również było magicznie. Tam były rzeczywiście wielkie momenty, gdy staliśmy się nieposłuszni z setlistą i myślę zagraliśmy "The Outlaw Torn". Zrobiliśmy tam całkiem szalone rzeczy, co było fajne.
Oczywiście 5 nocy w Kopenhadze było osobiście najważniejszym wydarzeniem dla mnie. I dalej Kanada.

KH: Calgary !

LU: Miejsca jak Montreal, Quebec i jak mówi Kirk na zachód, Calgary, Edmoton. Prawdopodobnie mógłbyś umieścić kilka stron (relacji) tylko ze znakomitych koncertów...

SC. W porządku, to ciekawe, pierwsze z tych o których mówisz, były interesujące, ponieważ były szybkie. Jestem pewien, że wszystkie były dobre, ale...

LU: Oczywiście, jeśli grasz w takich miejscach jak Londyn, gdzie gramy często, pojawia się tendencja do świrowania przy układaniu setlisty, co niesie za sobą kilka ciekawych momentów, ponieważ grasz np. "The Outlaw Torn" albo z niejasnych powodów Motorhead "Damage Case". Tak więc jest wiele fajnych momentów. Najbardziej nieoczekiwanym wydarzeniem jest sposób w jaki fani reagują na nowy album. W przeszłości zawsze czuło się - bez znaczenia przy której płycie - swoistą aurę "nowego materiału".Tutaj znajdują się trzy lub cztery nowe utwory i od początku fani przyjmowali je jakoś inaczej. Utwory z "Death Magnetic" jak dla mnie, z jakiegoś powodu dobrze wpasowały się w starszy materiał. Czuć dla nich ten sam rodzaj uznania co dla któregokolwiek ze starszych kawałków - to dla mnie najbardziej nieoczekiwane wydarzenie.

SC: Fajnie, (do Jamesa), najlepsze koncerty?

JH: Myślę,że wszystkie miały swój cel, wszystkie były wspaniałe. Nie ma znaczenia gdzie jesteś, dostajesz uśmiech, dostajesz świetne wibracje. To zależy od kodu kulturowego fanów, rozumiesz.
Odkryłem że, im więcej uprzejmości jest między ludźmi w jakimś kraju lub mieście lub gdziekolwiek, tym bardziej fani prezentują ten rodzaj zachowania podczas koncertu. Wiesz coś w rodzaju atmosfery pełnej szacunku, ciszy pomiędzy piosenkami, ale gdy nadchodzi czas aby się przyłączyć są gotowi. W innych miejscach nieco bardziej agresywnych, wiesz, cały czas jest głośno. Co jest wspaniałe. Generalnie noc a właściwie dwie Rock an Roll Hall of Fame, spędzone z tymi wszystkimi ludźmi. Przyjęcie w noc przed (wprowadzeniem). Fotki z Jimmym Pagem i Joe Perrym. To było niewiarygodne. Druga noc, moment wprowadzenia, jam, przemówienia, wszystko. To naprawdę mnie poruszyło. Utonąłem w myślach, że twórczość Metalliki dotyczy tylu ludzi i tworzy wiele dobra w ich życiu. I byli tam ludzie, którzy ponoszą za to odpowiedzialność. Wracam do koncertów.Wszystkie w Ameryce Południowej a zaraz potem Meksyk. Meksyk jest po prostu szalony.

RT: Druga noc w Mexico City. Zapamiętałem "Disposable Heroses" jako szczególnie wyjątkowy moment, wiesz?

JH: Następnie zrobiliśmy "Wielką Czwórkę". Muszę powiedzieć, że pierwszemu z koncertów towarzyszyło wysokie napięcie, nazwijmy je radosnym podnieceniem. Pierwszej nocy odbyła się "rada plemienna", rozumiesz?. Przyjęcie na zakończenie trasy przed rozpoczęciem koncertowania było niesamowitym przeżyciem, zebranie wszystkich razem, żeby zwyczajnie sobie posiedzieć, obserwowanie wszystkich basistów przy jednym stole, i tak dalej. Po prostu frajda. Wygląda na to że, pierwszy koncert był tym największym co było trochę zdumiewające. Wszyscy przynieśli ze sobą swoje najlepsze zabawki. Każdy chciał wypaść jak najlepiej. To było bardzo intensywne wyzwanie, z którym wszyscy chcieliśmy się zmierzyć.

RT: Prawdę mówiąc to była seria wyzwań. W taki sposób na to patrzę. Spotkanie (na scenie) z Ozzym, Lou Reedem i Ray'em Daviesem, wszystkie te rzeczy...

SC: ...to popołudnie z Lou Reedem definitywnie było czymś wyjątkowym...

RT: ...to było dopiero wyzwanie.


Przyjaciel Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 16
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak