W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica w Gelsenkirchen - relacje
dodane 17.07.2011 13:16:56 przez: ToMek
wyświetleń: 3836
W tym roku Overkill.pl zoragnizował się na dwa koncerty – w Mediolanie oraz w Gelsenkirchen. O ile ten włoski występ skomentowaliśmy już bardzo obszernie, o tyle o niemieckim jeszcze nie zdążyliśmy. Nadrabiając braki prezentujemy relację Kamila, który jako pierwszy podsunął nam pomysł zorganizowani się wspólnie z poznańską Wyjazdownią.

Długo wyczekiwany koncert zaczął się jak zawsze słynnym Ecstasy of gold, po czym byłem pewny że pierwszym kawałkiem zagranym przez Metallikę będzie Creeping death, Battery lub Blackened, ku mojemu zdziwieniu była to piosenka Hit the lights. Po kunsztownie wykonanym utworze tradycyjnie zabrzmiało Master of Puppets, The Shortest Straw. Jako czwarty utwór zabrzmiał Seek and destroy, od razu nasuwała się myśl co będzie ostatnim utworem jak nie Seek and destroy to co ? Potem już było co raz lepiej piękny utwór Welcome Home (Sanitarium), The Memory Remains. Kolejny utwór który zagrała Metallika był All Nightmare Long i tradycyjnie Sad But True.



Po słynnej mieszance riffów gitarowych i agresywnej perkusji zabrzmiało intro do Wherever I May Roam, łzy cisnęły się do oka, gdy usłyszałem pierwsze nuty wydobyte z gitary Kirka, powróciły wspomnienia z dzieciństwa i pierwszego spotkania z Metalliką. Kiedy skończył się wielki Wherever zabrzmiał kolejny wielki utwór The Call of Ktulu, dla niektórych fanów najważniejsza piosenka koncertu, O One nie mógłbym nie napisać te strzały które były początkiem tego utworu były genialne kiedy każdy już skupił się na oglądaniu i słuchaniu wybuchów niepostrzeżenie wszedł James i zaczął pierwszy riff do One, cóż więcej powiedzieć po prostu piękny utwór, tradycyjnie For Whom the Bell Tolls , ciężki potężny Blackened. Fade to Black piękny utwór bez którego koncert Metalliki nie byłby udany. Kolejna piosenka o której bym nic nie napisał gdyby nie symboliczny gest Jamesa, który klęcząc pokazał kostkę na której widnieje napis The Big 4, mowa oczywiście o Enter Sandman. Teraz wyczekiwany moment dla każdego fana wielka czwórka gra razem.



Byłem pewien że zagrają Am i evil, ale niestety się pomyliłem zagrali Helpless byłem nieco zawiedziony ale coż ważne że zagrali razem, to było piękne. Kolejny wielki utwór Battery. Na koniec wisienka na torcie oczekiwany Creeping Death. Podsumowując bardzo cieszę się że Metallika wprowadza zmiany w repertuarze, czego mi brakowało-na pewno tego że zagrali tylko jeden kawałek z Death Magnetic . Niestety miałem miejsce na trybunach jeżeli chodzi o widok idealne miejsce ale jeżeli chodzi o nagłośnienie fatalnie słabo słyszalny wokal, mało rozczytywane solówki.
Dziękuję za wspaniałą atmosferę przed koncertem w autobusie, mam nadzieje że prędko taki wyjazd się powtórzy, chciałbym także podziękować Agacie Nawrockiej i całej wyjazdowni za zorganizowanie wyjazdu.




Kamil Hussein
Overkill.pl






Dodajemy również relację Moniki:

Koncert był REWELACYJNY, a Metallica zmiotła ze sceny pozostałe kapele, bez dwóch zdań. Weszli z takim impetem, że iskry się sypały - może to przez kontrast do poprzedników, którzy byli jacyś tacy wyjątkowo spokojni, grzeczni i uładzeni? A może James i spółka zamontowali sobie nowy silnik? Odrzutowy? Z turbodoładowaniem?

Nie można było oderwać oczu od Jamesa i sama nie wiem jak on to robi, że jest jednocześnie maxymalnie wyluzowany i skoncentrowany na 100%. Chodzący generator energii. Ja wiem, że on często sięga do utartych frazesów, sama słyszałam je wielokrotnie na żywo, jest to po prostu część show, natomiast jego sceniczny magnetyzm i ten głód fanów (bo nie wiem, jak to inaczej nazwać) są nie do podrobienia. Tego nie da się aż tak dobrze udawać. Poza tym, pod koniec koncertu byłam zmęczona okropnie i jak zwykle bolały mnie nogi, a przecież tylko stałam do cholery, więc jakim cudem James miał tyle sił, by zagrać i zaśpiewać ostatni numer z taką samą potęgą i zaangażowaniem co pierwszy?

Lars wykonał kawał świetnej roboty, był skupiony na bębnach i mam wrażenie, że oddał temu całą duszę; utrzymywał chyba nieco mniejszy kontakt z publicznością niż zazwyczaj (chociaż ja widziałam to z perspektywy trybun). Za to na koniec nieźle pożartował sobie z fanów, kiedy kusił ich całym naręczem pałeczek: wyciągał je do tłumu i natychmiast zabierał, wyciągał i ... Chyba zapomniał, że kto oddaje i zabiera, ten... i tak dalej ;)

Kirk moim zdaniem bardzo rozwinął się wokalnie, chórki wychodzą mu doskonale. Rob dał czadu w numerze z Big 4, szalał tam i bawił się na całego, taki duży dzieciak na placu zabaw.

Setlista była dla mnie (i dla wszystkich chyba) ogromną niespodzianką, jak wiadomo był to pierwszy koncert z tej części trasy, więc na każdy numer czekało się w napięciu. Lights miał siłę uderzenia atomowego no i pierwszy raz usłyszałam Ktulu, który był odegrany mistrzowsko, palce lizać. Helpless chyba wokalnie trochę siadł, bo Dave nie miał najlepszego dnia, a Belladonna skupił się na powtarzaniu jakże wyrafinowanego refrenu, ale ja bardzo lubię ten kawałek, poza tym fakt, że zagrali razem kolejny raz i że widziałam to na własne oczy jest nie do przecenienia.

Publika – rewelacja.
Pierwszy raz wybrałam miejsce na trybunie, między innymi po to, żeby móc ogarnąć całość i obserwować publikę. 10 razy stać pod sceną jest fajnie, ale nigdy nie wiedziałam, co działo się za moimi plecami, teraz nareszcie miałam ogląd całości. Jestem zachwycona trybunami mieszczącymi się naprzeciwko sceny, ludzie stojący tam dali czadu, aż się kurzyło. Tam były miejsca nienumerowane i bez siedzisk (chyba dla za przeproszeniem „kiboli”), więc ścisk był niezły, za to euforii najwięcej, a ich oklaski i śpiew niósł się po całej arenie. Mexykańska fala na AC/DC zajebista, pierwszy raz brałam w niej czynny udział i śmiechu było co niemiara. Sektor pod sceną pięknie przenosił falę na drugą stronę. Oczywiście całe trybuny stały, od pierwszych dźwięków Extasy aż po chwilę rozejścia się. Na "na na na" w Memory nikt nie żałował sobie gardła, ja również, bo to świetny numer koncertowy.

Nie ma co ukrywać – większość osób przyszło odwiedziło stadion Schalke 04 dla Mety i rządziły także koszulki tego zespołu (chociaż taki jeden przystojniak nosił Panterę, jego notowania od razu poszybowały w górę). Kolejki po piwo i do kibelków ciągnęły się niemiłosiernie na innych kapelach, na Slayer’ze napór ludzi o mało nie rozwalił budki z piwem, a kiedy grała Meta – ludzi wymiotło, a te punkty świeciły pustkami. Widziałam kolesia z całym wagonikiem piw, który przy Seeku szalał tak, że piwa wylewały mu się pod nogi i na spodnie, a on ślizgał się w tym piwie nie zwracając na nic uwagi i najwyraźniej próbował oddzielić kudłatą głowę od reszty ciała. Widziałam ludzi, którzy z mojego miejsca (trafił nam się 1 rząd) skakali z wysokości powyżej 2 metry na dół, na płytę. Ofiar w ludziach – o dziwo - nie było ;)

Nasi:
Nooooooo, Menios z Kasią (z nimi zawsze się odnajdujemy!) i Alex dali czadu, kurde :D Zbliżenia ich twarzy były pokazywane na telebimach wielokrotnie, a ja pękałam z dumy i mówiłam Niemkom stojącym obok, że to nasi znajomi z Polski \m/ Flaga Alexa oczywiście została pokazana w całej rozciągłości, poza tym było widać jeszcze kilka innych polskich flag. Moją też pomachałam, ale przez chwilę, bo ma na sobie cenne autografy, więc to relikwia ;) Po koncercie udało się nam spotkać i wymienić wrażeniami przez kilka minut, a do wymienionej grupy dołączył Didimos no i mój Krzysiek oczywiście. Chłopaki (i Kasiu), widzimy się 23 lipca na zlociku w Warszawie, prawda?

Spotkanie niemieckiego chapteru dzień wcześniej:
Byliśmy w Oberhausen, na drugim poziomie fajnej knajpki. Było trochę ludzi, ale nas zainteresował wyłącznie Alex, z którym ucięliśmy sobie małą pogawędkę na temat urody Niemek i nie tylko ;) Tak jak już zdążyłam to gdzieś napisać - nasze overkillowe spotkania są o wiele lepsze i gdyby nie Alex, to mogłabym żałować tego wieczora :)

A właśnie że nie - godzinę wcześniej byliśmy przed Areną i obeszliśmy ją na około. Miałam niepowtarzalną okazję usłyszeć cudowne intro Ecstasy puszczane na próbie - ciary szły po plecach :)

No i jeszcze mały drobiazg, ale dla mnie ważny:
Przed koncertem postanowiłam odszukać punkt zbiorczy na M&G i jakimś cudem udało się (a nie było łatwo i współczuję tym, co musieli go znaleźć). Stał tam ten Przystojniak Filip, który wpuszcza na spotkania z zespołem i na mój widok powiedział: "Hello Monica". Jak on mnie poznał, to nie mam pojęcia, bo nie byłam podpisana (tym razem) ;)



Waszym zdaniem
komentarzy: 26
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak