W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Magazyn Gitarzysta - Thrash rządzi!
dodane 01.06.2011 05:24:47 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1607

Kilka dni temu informowaliśmy o zacieśnieniu współpracy z Magazynem Gitarzysta, a dziś zachęcamy do zakupu najnowszego wydawnictwa, w którym znajdziecie bardzo ciekawy artykuł na temat thrash metalu, autorstwa Henry Yatesa i Joela McIvera. Poniżej fragmenty (nasze tłumaczenie recenzji Master Of Puppets, pochodzącego z magazynu Total Guitar, znajdziecie tutaj i tutaj).




Czy rok 1986 był szczególny? Na pewno tak! Dokładnie dwadzieścia pięć lat temu trzy największe zespoły thrashmetalowe, czyli Metallica, Slayer i Megadeth, nagrały przełomowe albumy, które stały się kultowe i do dziś są traktowane jako kamienie milowe muzyki spod znaku ostrzejszych brzmień. Oto opowieść o roku 1986, który okazał się punktem zwrotnym w karierze wymienionych grup i wyznaczył nowy kierunek całej muzyce thrashmetalowej. Tych trzech produkcji nikomu nie trzeba przedstawiać: "Master Of Puppets" (Metallica), "Peace Sells... But Who's Buying?" (Megadeth) i "Reign In Blood" (Slayer)

Metallica
Master Of Puppets

(")
Spójrzmy na okładkę płyty "Master Of Puppets" - widać na niej setki identycznych nagrobków wyrastających z wysokiej trawy. Tu leżą polegli żołnierze. Nad cmentarzem unoszą się wielkie ręce. Od tych rąk do każdego pojedynczego grobu odchodzi cienka lina. W tle widać czerwone, pełne dramaturgii niebo. Ta okładka od razu przykuwa uwagę. Co więcej, zawartość albumu nie mogła rozczarować żadnego miłośnika metalu. Album "Master Of Puppets" sprawił, że czas się zatrzymał, a historia rocka zaczęła pisać się na nowo. Wprawdzie wytwórnia płytowa nie zarobiła na niej kroci, bo - jak wówczas sądzono - "Master Of Puppets" to wielka płyta, ale Metallica nagra w przyszłości jeszcze lepsze albumy. Choć jest to oczywiście kwestia gustu, to my uważamy, że tak się nigdy nie stało...
(")
Choć sprzęt wydawać się mógł dość skromny, biorąc pod uwagę dzisiejsze standardy, kampania promocyjna płyty "Master Of Puppets" była jeszcze skromniejsza. Żadne single nie pojawiły się w radiu, stacja MTV dopiero raczkowała i nie ukazały się na niej żadne teledyski zespołu, zresztą jeszcze wtedy ich nie było. Mimo że dziś trudno w to uwierzyć, album "Master Of Puppets" wspiął się aż na 29. miejsce listy przebojów w Stanach Zjednoczonych i 41. miejsce w Wielkiej Brytanii. Płyta obroniła się sama. "Od zawsze twierdziłem, że »Master Of Puppets« to wspaniały album. Nawet jeśli na początku nie sprzedawał się dobrze, nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, bo uważałem go za dzieło wybitne" - stwierdził Hammett, rozmawiając z biografem Metalliki.
(")
Megadeth
Peace Sells ... But Who 's Buying ?

Oto kolejne wielkie dzieło, które ujrzało światło dzienne w roku 1986: krążek "Peace Sells... But Who's Buying?" grupy Megadeth. Dave Mustaine opowiada nam o albumie, który okazał się przełomowy w historii jego zespołu. Podobno o mały włos w ogóle nie doszłoby do nagrania tej płyty...

Megadeth to marka znana dziś na całym świecie. Kojarzy się z superszybkimi, technicznymi solówkami i riffami o wysokim stopniu skomplikowania. Ale w połowie lat 80. Megadeth był tylko jednym z wielu undergroundowych zespołów, które próbowały się przebić z klubów na większe sceny. Dave Mustaine - który był członkiem zespołu Metallica od 1982 do 1983 roku, ale został wyrzucony za... nadużywanie alkoholu - wrócił w 1985 roku z albumem "Killing Is My Business... And Business Is Good". Choć "Killing..." była płytą dość ostrą i wyrazistą, zespół potrzebował czegoś lepszego, żeby naprawdę zaistnieć. Takim albumem okazał się "Peace Sells... But Who's Buying?". Dzięki niemu zespół Megadeth, który tworzyli wówczas: Dave Mustaine, Chris Poland (gitara), David Ellefson (bas) i Gar Samuelson (perkusja), stał się częścią Wielkiej Czwórki Thrashu obok Anthraxu, Slayera i Metalliki. Album "Peace Sells..." ukazał się pod szyldem wytwórni Combat w 1986 roku i można go określić kilkoma słowami: był z jednej strony szybki, ale też melodyjny, a przy tym bezkompromisowy, choć chwytliwy. Utwór tytułowy ukazał się jako pierwszy singiel i stał się najbardziej znaną kompozycją zespołu (między innymi dzięki słynnemu basowemu riffowi w intro). Ten kawałek stał się jeszcze bardziej rozpoznawalny, gdy jego fragment pojawił się jako dżingiel w programie "MTV News"...
(")
Slayer
Reign In Blood


Ostatnia z prezentowanych tu płyt to "Reign In Blood" grupy Slayer, czyli ultraszybkie riffy, niewiarygodna energia, mroczny klimat, a w warstwie tekstowej nazistowscy lekarze, seryjni mordercy, trupy i lejąca się prosto z nieba krew. W udzielonym nam wywiadzie Kerry King wspomina sesje nagraniowe sprzed lat, których efektem jest najbardziej kontrowersyjny album thrashowy wszech czasów...

Spośród thrashowej elity 1986 roku największą gwiazdą była Metallica, z kolei Megadeth był najbardziej zaangażowany politycznie. Ale zdecydowanie najszybsi, najbardziej groźni i najbardziej żądni krwi byli shredderzy z zespołu Slayer. Zarówno wcześniej, jak i później scena metalowa nie widziała czegoś takiego. "Reign In Blood" jest albumem, który podnosi adrenalinę jak żaden inny wydany dotąd krążek. Począwszy od krzyku otwierającego płytę w utworze "Angel Of Death", a skończywszy na ostatniej błyskawicy w utworze "Raining Blood" - są to najbardziej ostre i intensywne chwile w historii muzyki trwające 28 minut. Płyta jest na tyle krótka, że mieściła się na jednej stronie kasety audio. Fani, którzy mają obecnie ponad trzydzieści lat, wiedzą, że można ją było nagrać na obu stronach kasety - kiedy kończyła się na jednej, wystarczyło przerzucić na drugą i cała jazda zaczynała się od początku... Co ciekawe, o mały włos w ogóle nie doszłoby do nagrania tej płyty. Slayer był wtedy wschodzącą gwiazdą metalu, której w karierze pomógł sam Rick Rubin z wytwórni Def Jam Recordings. To on wyciągnął ich z nikomu nieznanej wówczas niszy. Jak się później okazało, teksty były zbyt kontrowersyjne dla CBS, dystrybutora Def Jam Recordings. Firma ze strachu przed skandalem odmówiła dystrybucji płyty. Chodziło przede wszystkim o dwa utwory: "Angel Of Death", który opowiada o oświęcimskim lekarzu Josefie Mengele, i utwór o seryjnym mordercy zatytułowany "Piece By Piece". Wydanie płyty zostało opóźnione, a grupę oskarżono o satanizm i sympatie nazistowskie. Muzycy nie przyznali się ani do jednego, ani do drugiego. W końcu do akcji wkroczyła bardziej liberalna firma Geffen i album pojawił się w sklepach. Dzięki niej teraz, po 25 latach, wciąż możemy słuchać płyty, która mimo swoich lat wcale się nie zestarzała. To prawdziwy, mroczny horror, tyle że w wersji audio, napisany przez genialnych muzyków, których bawi szybkość gry i spora dawka okrucieństwa. Jak coś takiego może się nie podobać? Dziś muzycy Slayera - gitarzyści Kerry King i Jeff Hanneman, wokalista i basista Tom Araya oraz perkusista Dave Lombardo - zajmują zasłużoną pozycję na szczycie thrashmetalowego panteonu. Ale kiedy prosimy Kerry'ego Kinga, żeby podzielił się z nami wspomnieniami z nagrania płyty, opowiada o tym z takim entuzjazmem, jakby znowu był młodzieńcem...
(")

Tekst: Henry Yates, Joel McIver

Waszym zdaniem
komentarzy: 15
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak