W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Lars dla australijskiego The Vine
dodane 09.03.2011 23:22:05 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1990
Marcus Teague, autor relacji z ostatniej odsłony trasy Death Amgentic Tour, zamieszczonej w ostatnim numerze magazynu Metclubowego So What! (17.4) opublikował kilka dni temu wywiad z Larsem, jaki przeprowadził podczas ostatnich koncertów wspomnianej trasy. Wywiad ten, jak i nieograniczony dostęp za scenę Metalliki otrzymał on dzięki napisanej przez siebie relacji z pierwszego ubiegłorocznego koncertu Metalliki w Melbourne (relację tę prezentowaliśmy tutaj). Poniżej najciekawsze fragmenty tego wywiadu, zamieszczonego na stronach TheVine.com.au (ta część, która nie trafiła do So What!)





Lars: Patrząc wstecz na kilka ostatnich lat, uważam, że była to pozytywna przygoda.
Marcus: To uczucie musi być w zespole również z kreatywnego punktu widzenia.
Lars: Tak, mówię o rozmowach wewnątrz zespołu, o relacjach, o naszej płycie, trasie, koncertach, o tym jak gramy, co czujemy - o całości. Ale sekundę po tym, jak zejdziemy dziś ze sceny, zacznie się nowy rozdział. Nie ooniecznie musi być jakaś próżnia, wyciszenie czy coś tak nieokreślonego. Można powiedzieć, że następny album i kolejna faza zacznie się gdy powiemy 'Dobranoc' na zakończenie dzisiejszego koncertu.
Marcus: James powiedział mi, że ma jakieś 800 nowych riffów na swoim iTunie.

Lars: Zobaczymy co z tego wyjdzie. Nie mogę się doczekać, aby znowu wrócić i tworzyć, nie mogę się doczekać,, aby wrócić i grać. Nie mogę się doczekać, żeby wrócić do tej strony [naszego istnienia]. W tym miesiącu [listopad 2010] minie pięć lat, jak zaczęliśmy pracę jad Death Magnetic. Spędziliśmy nad tą płytą mnóstwo czasu, włożyliśmy w nią wiele wysiłku, ale zdecydowanie było warto. Nie uważam jednak za pewnik, że będziemy w stanie ją przewyższyć - ale przygotowuję się, do jej przewyższenia. Mam nadzieję, że będziemy w stanie, ale to był kurewski album. Zobaczymy więc jak wyjdzie.

Marcus: Zachęcające musi być to, że ta płyta była świętowaniem Waszej historii. Została tak dobrze odebrana, względnie mówiąc.
Lars: O tak. Najlepsze w tych kawałkach, na żywo, jest to, że tak swobodnie wpasowują się ze starszym materiałem.

Podobały Ci się ostatnie kilka dni?

Marcus: Uwielbiam to, naprawdę interesującym było obserwowanie Was z takiego bliska. To sprawiło, że o pewnych drobnych rzeczach myślę inaczej. Na przykład to, że zobaczyłem, z bliska, umiejętności Kirka, zobaczyłem jakie są między Wami relacje w tunnning roomie. Interesującym było zobaczenie prezencji Roberta, bo nie sądziłem, że ma taki autorytet.
Lars: Jasne. Jego prezencja jest bardzo czysta. Nic nie jest ukartowane, nie ma niczego w jego postawie, poza czystymi [intencjami]. Atmosfera i prezencja Metalliki dzięki niemu jest wyraźnie inna. I ciężko o tym mówić bez sugerowania, że z Jasonem tak nie było. Ale nie jest to przytyk do Jasona, to żaden komentarz do niego, bo on [Jason] wnosił [do zespołu] coś innego, co też było cenne. Jednak z Robertem, jego swoboda i podejście do pewnych rzeczy robi różnicę w ogólnej energii. Dla mnie i Jamesa jest on prawdziwą stabilizującą siłą. Ja i James mamy teraz bardzo, bardzo dobre wzajemne relacje. Wydaje się, jakby było to inne miejsce. Ale jak to z relacjami, one są bardzo niestabilne i bardzo szybko możemy się wykoleić, wiele jest za nami. Jest więc wiele rzeczy, które mogą wywołać waśnie bardzo szybko. Ale Robert wprowadza prawdziwy spokój, stabilną energię dla moich relacji z Jamesem, które są niemal jak huśtawka. Robert jest wspaniałym czynnikiem balansującym tę dynamikę. Naprawdę stworzył zauważalną różnicę w wewnątrz zespołowej dynamice w ciągu ostatnich sześciu czy ośmiu latach.

Marcus: Widziałem właśnie, że wyszedłeś i rozmawiałeś z członkami fan klubu. Jeden z nich powiedział, że był na 68 koncertach tej trasy. Czy dostrzegasz w tych kilku ludziach każdej nocy to, jak ważny jesteś dla tak wielu osób?
Lars: Widzę w nich siebie, dostrzegam prawdziwe pokrewieństwo z nimi, bo byłem taki sam. W pewnym stopniu to wciąż jestem ja, poza faktem, że będąc w tym zespole, ciężej jest mi być nimi. Ale wciąż identyfikuję się z nimi. Podróżowałem za zespołami, w pewien sposób wciąż to robię. Lecę zobaczyć U2. Jedyna różnica jest taka, że nie trafiam do pierwszych rzędów, ale do sekcji dla VIPów [śmiech], dzięki uprzejmości ich managementu czy kogokolwiek - ale to wciąż ja. Znajduję więc wspólny język z tymi fanami, oni inspirują mnie do odświeżania setlisty i tworzenia różnych. Do tego, że tworzę ją interesującą, mieszam w niej i robię te wszystkie rzeczy. Wydaje mi się, że dotarliśmy do punktu, w którym mamy 60, czy 70 kawałków, które możemy wyciągnąć z kapelusza, mniej więcej, w danym momencie. Dobrą wieścią jest to, że który byśmy nie wybrali, to dla zwykłego gościa na koncercie, będzie to coś między bardzo dobrym, a wspaniałym [wyborem]. Ale dla niezliczonych setek a może nawet tysięcy fanów, którzy przychodzą na tak wiele koncertów [na całym świecie] robi to różnicę na każdym kroku. Bo teraz gramy dla światowej publiczności. Nie gramy tylko dla tych ludzi w Melbourne. Sprzedajemy jakieś dwa tysiące kopii koncertów co noc gościom z Korei, Hiszpanii, Portugalii, Norwegii i... Wypizdowa [Bumfuck], wiesz co to znaczy? W ten sposób jest to stała światowa publiczność.




Marcus: Muszą być więc fani, którzy kupują każdy jeden koncert.
Lars: Tak, absolutnie. Globalizacja, która dotarła do muzyki poprzez Internet i dostęp do zespołów dzięki Internetowi są czymś wspaniałym. Dzięki nim, możesz naprawdę wyjść do nich, co jest zajebiste. Uważam więc, że [zespoły teraz] muszą pogodzić się z tym, że idea mistyczności jest martwa. Już nie istnieje. Próbować dodać temu jakąś aurę mistyczności? To pieprzona strata czasu każdego z nas. Równie dobrze można pójść w drugą stronę i dać tak dużo dostępu [jak tylko można]. I taki jest duch naszego zespołu, pewnie już rzez ostatnie dziesięć lat. Wiesz, Some Kind Of Monster i wszystko to, co robimy jest na zasadzie: 'W porządku. Chcesz mieć dostęp? Chcesz być częścią przygody? W porządku.' Otwieramy drzwi na oścież. To wszystko jest dość luzackie [śmiech]. To wszystko jest dość otwarte i podoba mi się. Wydaje mi się, że jest to jedna z tych rzeczy, których ludzie prawdziwie nie doceniają w naszym zespole.





Marcus: Co łączy się z wprowadzaniem ludzi za scenę. Są szanse, jeśli nie stracicie energii w ukrywanie pewnych spraw, że zmieni się to w pozytywne wibracje w zespole.
Lars: Dokładnie. To dużo większe wyzwolenie. W naszym zespole bywało wojownicze nastawienie w przeszłości, powiedziałabym że chyba w latach 90-tych. Wszystko musiało do siebie pasować i być idealne. I tego typu rzeczy. Zawsze mieliśmy tego typu [mentalne] podejście: 'Nie spieprzyć. Jeśli spieprzysz, zawiedziesz zespół' i tego typu gówna.

Marcus: Zabawne było obserwować Was wczoraj w tunning roomie, to jak wszyscy słuchaliście sposobu, w jaki zakończyliście jeden z kawałków wcześniejszej nocy. To był 'The God That Failed' tak?
Lars: Wiesz, musieliśmy napisać nowe zakończenie, bo to na płycie nie jest za dobre. Są pewne piosenki, które zmieniamy tak, jak chcemy [śmiech]. Mówimy teraz w zespole, że w zasadzie to technicznie niemożliwe abyśmy spieprzyli kawałek Metalliki. Wszystko co robimy to modyfikowanie ich albo upiększanie ich.
Marcus: Skoro to kawałek Metalliki...
Lars: Dokładnie. Nie możemy spieprzyć kawałka Metalliki. Ale kiedyś tak nie było. 15 lat temu myśleliśmy raczej 'Grrrrrrr!'.

Marcus: Dzięki czemu teraz jest dużo zabawniej.
Lars: Jest dużo więcej dobrej zabawy. Dopóki wszyscy są na pokładzie. Najgorzej jest wtedy, jeśli masz kilkoro gości, którzy nie są, wiesz? Ale jeśli wszyscy są po tej samej stronie to jest zajebiście. To co organicznie przytrafiło się tej kapeli, to to, że jesteśmy po tej samej stronie... jest zajebiście.

ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 11
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak