W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
James Hetfield swobodnie o Cliffie Burtonie z So What 20.1!
dodane 13.06.2013 15:12:54 przez: ToMek
wyświetleń: 4502
Przed wami kolejny artykuł/wywiad z najnowszego So What 20.1 – w tym odcinku to James Hetfield rozmawia swobodnie o Cliffie Burtonie. Materiał przetłumaczył dla Overkilla Paddy – pozdrowienia i podziękowania w Twoją stronę! Poniżej pierwsza część wywiadu, drugą zamieścimy już niebawem:



Jeśli była w Metallice osoba najbardziej dotknięta przez Cliffa Burtona, był to James Hetfield. Kiedy Cliff został zabrany na pokład, James znalazł zarówno nauczyciela, jak i partnera w zbrodni. Cliff uczył Jamesa znaczenia teorii muzyki, pchali do granic wytrzymałości swoje wątroby i ostro imprezowali. Wszystkie ważne elementy solidnej przyjaźni, jeśli o mnie chodzi.

Legenda mówi, że James przeżył wypadek w Szwecji szczególnie ciężko. Wszyscy słyszeliśmy historie jak biegał w tą i z powrotem po drodze szukając czarnego lodu, który, jak twierdził kierowca, był przyczyną wypadku. Również dość dobrze znane jest to, że on, jak i reszta zespołu, smucili się przez wiele lat, które dla Jamesa były znaczącym demonem, z którym musiał walczyć w czasie jego zmagań podczas odwyku. Odkąd James stracił matkę w młodym wieku, śmierć Cliffa również miała ogromny wpływ na jeszcze (wtedy) młodego człowieka.

Od śmierci Cliffa, James nie milczał całkowicie o swoim przyjacielu, ale nigdy długo nie rozmawiał, ani nie pisał o nim. Ale w ciągu ostatnich kilku lat, wydaje się, że uśpił swoją czujność i coraz więcej otwierał się na Cliffa… czy to były okolicznościowe dedykacje po zagranych utworach, takich jak „Orion” czy „…Kultu”, wspominanie razem z Jimem Martinem na scenie w Fillmore, czy zamieszczanie zdjęć na Instagramie. Teraz wydawał się być idealny czas, aby usiąść z Potężnym Hetem i usłyszeć jak opowiada kilka historii o swoim przyjacielu, wspaniałym maniaku na czterostrunowym skurwysynie – Cliffie Burtonie.




DN: Tak przypadkowo, Cliff miał wczoraj urodziny. Skończyłby 51 lat.
JH: (kiwa potwierdzająco)

DN: Jesteśmy tutaj, aby spojrzeć wstecz, powspominać i usłyszeć jakieś fajne historie. Bo, szczerze mówiąc, jestem fanem od ponad 20 lat, ale złapałem bakcyla po tym, jak już Cliff nas opuścił. Nie ma wielu historii, bo rzadko rozmawiał z prasą, i każdym, kto był blisko niego… anegdoty, i takie tam zostały zanotowane przez lata, ale tak naprawdę niewiele ich krąży o Cliffie.

JH: Tak. Trochę dobrych rzeczy jest trzymane w tajemnicy, wiesz. Ale zdaję sobie sprawę, że ludzie chcą o tym słyszeć, bo są tym zainteresowani. Nawet ludzie, którzy nigdy go nie spotkali ani nie widzieli, czy nawet nie byli blisko Metalliki w tym czasie, są tym super-zainteresowani. I wiesz, ja naprawdę chciałbym mieć lepszą pamięć i więcej wspomnień o tym. Co jest naprawdę dobre dla mnie, jest możliwe do obejrzenia na filmach – nagle okazuje się, że tak naprawdę jest dużo filmów Cliffa, z nowoczesnym połączeniem obecnych czasów i Internetu, jest wiele filmów, o których nie wiedziałem, że istnieją. Myślałem, że mamy je wszystkie na Cliff ‘Em All. Kurczę, jestem na Instagramie, koleś wrzuca, myślę, że to było w Glasgow. On mówi, „Oh, hey, tu jest parę zdjęć, które znalazłem jak robiłem porządki w szafie.” Kilka ujęć z góry, kiedy Cliff jammuje, ja mam złamaną rękę, a John Marshall grał. Tam jest wielu naprawdę fajnych ludzi, którzy nie próbują wykorzystać tajemnicy Cliffa. Są ludzie, którzy po prostu mogą to mieć, a tak naprawdę nie myśleć za dużo o tym. To tak, jakby on był częścią historii, a oto zdjęcie. Nie próbuję wycisnąć czegoś z tego, co jest zawsze najlepsze.

Oglądać (te) zdjęcia jest naprawdę fajnie. Szczególnie dużo zdjęć, gdzie Cliff i ja razem się wygłupiamy. Mieliśmy wiele wspólnego w porównaniu, powiedzmy, z pozostałymi chłopakami z zespołu. Nie próbowałem, w jakikolwiek sposób, odrzucać kogokolwiek z powodu przyjaźni z nim. Rzeczywiście, lubię myśleć, że on i ja mieliśmy dużo więcej wspólnego z niektórymi stylami muzycznymi. Pewne style życia, gusty muzyczne, hobby. Wszyscy mieliśmy swoje podobieństwa w zespole, ale moimi była dziwna fascynacja bronią, rzeczami wybuchowymi…



DN: „Wrzuć wszystkie swoje pociski do ognia” [„Throw all your bullets in the fire” – „Attitude”, przyp. Paddy]
JH: Dokładnie. Wiele z tego przyszło z powrotem wtedy, kiedy Cliff pałętał się przy swojej ekipie, jego ekipie z Castro Valey i ekipie z Hayward – którzy zaliczali się do przyjaciół, my mimo to byliśmy przyjaciółmi z nimi, jak z Mike Bordinem czy Jimem Martinem. Było też kilku innych, na pewno. Ale nasze wycieczki na ranczo Martina w Maxwell zawsze były jednymi z tych trochę… tam się działy same szalone rzeczy. I myślę, że Cliff zaprosił nas wszystkich tam jakby chciał powiedzieć, „Hej, to jest mój nowy zespół”. Strzelaliśmy tam, jeżdżąc w kółko, strzelaliśmy do czego tylko się dało. W zasadzie to tak naprawdę się upijaliśmy, strzelaliśmy z broni, i słuchaliśmy muzyki w środku nocy. Myślę, że byłem do tego trochę lepiej przygotowany niż pozostali koledzy z zespołu. Nie sądzę, że kiedykolwiek tam wrócili. Myślę oczywiście, że część z piciem była dużą częścią tego, i zabawa. I to było jak biwakowanie, ale oni tam mieli chatę, a my po prostu upijaliśmy się i –

DN: Uruchamialiśmy generatory i ¬–
JH: Taaa, uruchamialiśmy generatory i byliśmy gotowi i graliśmy trochę potwornej, strasznej muzyki na wzgórzach Maxwell. Kto wie, kto mógł to słyszeć i co pomyślał, o 4 nad ranem. „Jacyś stuknięci psychole!”. Cliff miał 50 pedałów podłączonych do jednego wzmacniacza. Cóż, właściwie my wszyscy prawdopodobnie byliśmy podłączeni do jednego wzmacniacza, i po prostu wydawaliśmy tam trochę szalonych, szalonych dźwięków. Jeśli ktoś był w pobliżu na pewno pomyślał, że jest na innej planecie albo że wylądowali kosmici. Trochę chorych dźwięków stamtąd dochodziło. Ale było tam wiele dobrych chwil.
Poza tym wszystkim, pamiętam, że była tam z pewnością jego niebezpieczna część, tak jak i moja. Ale były też bardzo głębokie i silne wartości moralne, które miał, i jeśli przekroczyłeś pewne granice, poznałeś je. Zawsze było coś w rodzaju jazdy na granicy idącej zbyt daleko, ale mającej wiele zabawy.


DN: Zaraz po tym, jak nas opuścił, wy chłopaki zaczęliście rozpieprzać prawie natychmiast. Popularność wzbogacona przez …And Justice For All do Czarnego Albumu, i oczywiście trochę mocniejsze imprezowanie. Ega stały się trochę większe. Jak myślisz, gdyby był w pobliżu pomógłby kontrolować to? Patrząc na kogoś w białej skórzanej kurtce i zdającego się mówić, „Stary, nie bądź kutas”?
JH: Możliwe. Miałbym jeszcze jednego sojusznika. Nie możesz kontrolować ludzi, myślę, że jeśli ktoś jest zaślepiony białą skórzaną kurtką… wszyscy mamy nasze własne osobowości i wszyscy jesteśmy zainspirowani różnymi rzeczami. To naprawdę głupie myśleć, „Co by było gdyby był jeszcze w zespole?” „Jak by mogła brzmieć nasza muzyka?” Ja naprawdę wierzę, że rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu. I każdy, kto spekuluje, czy to ktoś z tego zespołu, ktoś obok, jakiś fan, nie mają pieprzonego pojęcia. To coś do rozważania i jeszcze jedna z wielkich tajemnic życia. Jest tak wiele rzeczy, które wydarzyły się w tym zespole, łącznie ze śmiercią Cliffa, które mógły zatrzymać nasz zespół. I czy pewne rzeczy się stały czy nie stały, czy Cliff by nie umarł, czy Jason by nie odszedł, czy ja bym się nie poparzył, cokolwiek by to było, Metallica by przetrwała. My zawsze przetrwamy, dla tego, co robimy. Niezależnie od okoliczności, które się wydarzyły, stanęlibyśmy na wysokości zadania z powodu naszej miłości do tego, co robimy. Więc cokolwiek się wydarzy w karierze Metalliki, dołożymy wszelkich starań do tego. Śmierć Cliffa była po prostu straszna i przerażająca – ale mogę chyba powiedzieć, że Cliff nie nosiłby białej skórzanej kurtki.

DN: Ale mógłby wciąż nosić spodnie-dzwony w 1991?
JH: (śmiech) To jest dobre pytanie.

DN: Musiałby znaleźć czarne dzwony?
JH: Był swoim własnym panem i nosił to, co chciał, i to było częścią piękna. Możesz przyjąć tą cechę, ponieważ to także, to część charakteru zespołu. Wyobrażając sobie Cliffa noszącego stovepipes [rodzaj kapelusza męskiego], jak go wtedy nazywaliśmy, i czarny, to nie ma sensu. Dostał porcję smutku, od każdego z nas także. Jego disco medalion, tak go nazywaliśmy, mały czerwony krzyż, naszyjnik, który miał… to był disco medalion. Dostał zupełnie nową kurtkę dżinsową, była pognieciona i naprawdę niebieska, a on myślał że ma się wystroić. Bóg go za to błogosławi, wiesz? Ale pod koniec dnia stajesz na scenie albo wchodzisz do studia i błyszczysz, człowieku. A Cliff niewątpliwie to zrobił. Oglądając go na żywo był ujmujący, i zawsze taki był, i dlatego znalazł się w zespole.



DN: Żałuję, że nie mogliśmy więcej zobaczyć, dużo materiału filmowego jest na Cliff ‘Em All.

JH: Dość dużo. Ale powiem ci, że to fajna część mistyki. Całkowicie w to wierzę. Gdyby to było dziś i w tych czasach, gdzie wszystko i cokolwiek było filmowane bez wyraźnego powodu, byłoby tego tam dużo więcej. Czy byłoby wokół tego tyle zainteresowania i tajemniczości? Prawdopodobnie nie.

DN: Każdy może wejść na YouTube i obejrzeć sześć różnych wideo tej samej piosenki z tego samego koncertu, w dzisiejszych czasach.
JH: Zgadza się. Tak, materiał filmowy to jedno, ale zdjęcia to co innego, one uchwycają chwilę. Można naprawdę stworzyć wiele fajnych historii wokół jednego uchwyconego momentu, zamiast patrzeć na materiał filmowy i oceniać go stamtąd. Uwielbiam zdjęcia, które ukazują to. W miarę upływu czasu wspomnienia trochę bardziej blakną, co jest smutne, ale cieszę się, że są fani, którzy wciąż mają schowane zdjęcia czy coś. Właśnie zobaczyłem jedno z Cliffem na weselu czy czymś. I to też jest wspaniałe zdjęcie. Nie wiem, czy wyszło z kolekcji (ojca Cliffa) Raya czy skąd, ale po prostu widzę młodego Cliffa, to jest piękne.

DN: Czy pamiętasz jak to było, gdy pisaliście z nim, na początku?
JH: Taak. Ciągle pamiętam, on przychodził z kawałkami, które były wielościeżkowe. Oczywiście wszystkie były basowe, i nie słyszałeś, co się do cholery dzieje. Było echo, było sześć warstw basu tworzących materiał, ale to było piękne. To miało swój własny charakter, samo w sobie. Były rzeczy, oczywiście „(Anesthesia) – Pulling Teeth”, które były jego własnymi kawałkami i które opracował, i grał za każdym razem na żywo. Ale inne utwory Metalliki, które były skomponowane, jak „Orion” czy coś? One wszystkie były zrobione na basie. Słuchałem tego i myślałem, „Hej, mogę to zagrać? Pozwól mi to zagrać na gitarze”. Był wspaniałym kompozytorem. Prawdopodobnie był najbardziej wykształcony z nas wszystkich, przynajmniej wtedy. Miał kursy muzyczne czy teorię czy cokolwiek to było, i był w stanie przeanalizować jak to robisz.

DN: Riffy.
JH: Taak. To riff. To jest dobre, to niedobre. To mnie porusza.

DN: Zawsze słuchając „Fight Fire With Fire”, którego jest współautorem, prawie widzę to jako dwa różne utwory, jeśli chodzi o podejście do pisania. Masz przyjemne intro i harmonię bitów, które przyrównuję do Cliffa, a następnie masz wściekłe riffy, które przyrównuję do ciebie i Larsa.
JH: Na pewno.

DN: On pomógł pogodzić jedno i drugie.
JH: Taak. Taak. To kolejny kawałek, którego był współautorem. Było tam wiele małych kawałków i wstawek i rzeczy, opartych całkowicie na klasyce, która była bardzo wpływowa jeśli chodzi o nasz zespół, a on nauczył mnie wiele o harmonii i teorii. Jako gitarzysta powinienem być jedyną nauką, ale on uczył mnie wielu z tych rzeczy. To ujawniło się w dużym stopniu w naszej muzyce, i na zawsze nas zmieniło. On przyniósł nam to, o czym nie mieliśmy zbyt wiele pojęcia.



DN: Czy kiedykolwiek spoglądając wstecz - mówiłeś podczas pisania harmonii w "Suicide and Redemption" - i myślałeś, "Co Cliff chciałby mi zrobić?"
JH: Oczywiście. Jak mogliśmy tu wyjść poza ramy? Jak on by to zrobił, czy chciałby pchnąć to w pewien sposób? I to z reguły jest jak jego osobowość. Bardzo klasyczne, bardzo proste, podstawowe i zakorzenione, ale też miało swój szalony styl. Jego osobowość mniej więcej też taka była. W jego grze melodia cię porywała, w sposób, który mógł być rozwiązaniem, jak się tam dostać, a teraz możesz paprać się z tym... To było trochę w jego stylu.

DN: Czy pamiętasz, jak widziałeś Traumę?
JH: Oczywiście.

DN: Dobrzy byli?
JH: Dla mnie Cliff był Traumą. Byli dobrzy, ponieważ Cliff był w zespole, i nie ma co do tego wątpliwości. Pamiętam dobrze, jak siedziałem na ulicy, koło Broadwayu, za rogiem, i z całym szacunkiem dla Rona [McGovney'a], ale Ron nie był prawdziwym muzykiem. Pamiętam, po koncercie spotkaliśmy się z Cliffem, za rogiem, i... „Proszę, proszę, proszę. Proszę dołącz do naszego zespołu”. O mój Boże, wiesz, „Spotkajmy się znowu”. I, „Zagrajmy tu potem, a może po prostu pojammujemy, czy coś, cokolwiek? Daj nam trochę czegoś. Jesteś zainteresowany? Proszę”. Błagaliśmy tak bardzo i mogliśmy powiedzieć, że widział w nas muzyczną swobodę, której nie miał w Traumie, a był wolnym duchem, niewątpliwie, jako basista. Był pieprzonym gitarzystą ukrytym w ciele basisty. To były cenne chwile. I w końcu nasze przeniesienie się tu było bardzo łatwe. To trochę ironiczne, że jego ojciec mieszka w Los Angeles. Ten facet ma charakter i inspirację. Widzę dużo Cliffa w nim. On jest wspaniałym człowiekiem. I ta historia, którą opowiedział w Fillmore, była klasyką. On nie pieprzy, wiesz? On jest zabawny.

DN: Mając 88 lat jest tak pogodny i po prostu bezpośredni. Jest jedną z najmilszych osób, jakie spotkałem.
JH: Cóż, on po prostu cuchnie szacunkiem. Niewątpliwie. I jak my tu siedzimy i rozmyślamy, czy Cliff miał ten gen, on prawdopodobnie przy tej swojej 80-tce potrząsałby głową i szalał.

DN: W górę i w dół, przewracając oczy do tyłu?
JH: O, tak. To klasyczny head-bang Cliffa. Jego oczy były na wpół zamknięte, i jego oczy były przewrócone w tył głowy. On był w takim transie, i gdy grał, muzyka przechodziła przez każdą jego cząstkę. Pamiętam, że Cliff i Lars to były dwa różne style. Lars był, i wciąż jest, nieco napuszony przy swojej perkusji, bardzo gwałtowny. Cliff był bardzo łagodny i płynny. I były momenty, gdy Lars zgubił rytm, i, cholera, to wyglądało jakby Cliff właśnie został uderzony przez piorun czy coś. Po prostu się zatrzymał, „O mój Boże”, odwrócił się i spojrzał w stronę Larsa, przewracając oczy czy coś. Jakby chciał powiedzieć, co to kurwa było? Albo, narobiłeś mi burdelu, stary. Po prostu zepchnąłeś mnie na pobocze, człowieku. I to mogło zatrzymać jego ruch. Myślę, że reszta z nas miała coś w rodzaju nauki przez to i grania razem z nim.

DN: Wiem, że byli razem bardzo krótko, ale jaki był Cliff z Dave’m (Mustaine’m)?
JH: Nie wiem. Myślę, że nie było tam wielkiego przypodobania się sobie. To był dość krótki czas, miesiące.

DN: Jeśli chodzi o koncerty, były cztery.
JH: Tak. Kiedy przenieśliśmy się do San Francisco… Myślę, że niestety wtedy Dave był już czymś w rodzaju pasierba…

DN: Rudy pasierb?
JH: (śmiech) Taak, dokładnie. Nie mieszkał z nami w domu Carlsona, zatrzymał się u babci, i nie wiem, myśleliśmy wtedy coś jak „nie możemy być przez cały czas wokół niego”. To była po prostu jego osobowość. To na pewno służy mu jako frontmanowi w jego zespole, ale to było zbyt wiele w każdym razie… Więc nie pamiętam żeby spędzali ze sobą dużo czasu.

DN: Pierwszy koncert Cliffa był w marcu, a wy chłopaki wykopaliście Dave’a w kwietniu. Jeśli Cliff dołączył w grudniu czy styczniu, byli razem może najwyżej cztery miesiące.
JH: Te wszystkie zdjęcia z domu Carlsona z –

DN: Były zrobione w tym samym dniu.
JH: Prawie. Jammowanie tam w salonie, z Cliffem, myślę że pierwszy raz. I o, mój Boże, ja tylko pamiętam jak słyszałem „Seek and Destroy”, to był jeden utwór, w którym po prostu wszedłem, „O kurwa! To jest zdecydowanie ulepszone. To będzie świetne”. Potem robiliśmy wspólne zdjęcia przed garażem, który wkrótce stał się naszym studio, miejscem do jammowania dla następnych kilku albumów. Na pewno na Master of Puppets.

Ciag dalszy: tutaj

Paddy
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 27
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
lania01
16.06.2013 21:13:35
O  IP: 86.8.130.252
Ciekawe czy można by było jeszcze wychaczyć gdzieś takie stare oryginalne zdjęcia.
Yeah_
16.06.2013 20:00:26
O  IP: 91.227.77.198
"To naprawdę głupie myśleć, „Co by było gdyby był jeszcze w zespole?” „Jak by mogła brzmieć nasza muzyka?” Ja naprawdę wierzę, że rzeczy dzieją się z jakiegoś powodu. I każdy, kto spekuluje, czy to ktoś z tego zespołu, ktoś obok, jakiś fan, nie mają pieprzonego pojęcia." - w rzeczy samej, panie Hetfield. Być może tak miało być, żebyś to Ty był Metalliką; żebyś dał nam całego siebie.

Zdjęcie Jamesa z ojcem Cliffa = klasa
jjj
16.06.2013 19:12:20
O  IP: 31.61.140.12
@paddy Jak tam chcesz...mnie się wydaje, że tłumaczenie powinno być transparentne (przynajmniej tak mnie uczono, może to zboczenie zawodowe, czy jak to tam nazwiemy), tak było jasne w danym języku, w życiu się nie spotkałem, żeby ktoś w z moich znajomych albo nie wiem...w wiadomościach powiedział, że "był czarny lód"....aleeee to nie miejsce na roztrząsanie zagadnień z zakresu interpretacji tekstu, czy translatoryki....zajebiście dowiedzieć się czegoś więcej o Cliffie :D

Pozdr.
paddy
16.06.2013 01:06:42
O  IP: 80.50.127.246
U nas się mówi gołoledź, w USA czarny lód. Chociaż u nas też się używa tego pojęcia, jeśli gołoleź pokrywa czarny asfalt.
Wikipedia, hasło osad atmosferyczny: "(...) Gdy gołoledź pokrywa cienką warstwą przedmioty (szczególnie powierzchnię asfaltu drogi), wówczas wydaje się on szczególnie czarny, ten rodzaj gołoledzi nazywany jest czarnym lodem."
Wikipedia, hasło gołoledź: "(...) Gołoledź bywa nazywana czasem czarnym lodem, szczególnie gdy dotyczy ona ciemnej asfaltowej nawierzchni."
davidian
15.06.2013 19:18:54
O  IP: 87.205.204.69
McGovney byłby przebraną za Mustaine'a rudą maskotką, podobną do tych z imprez sportowych:) A Jamesa i Larsa oczywiście że by zaprosił,, Kirka pewnie też, i tą jego dziewczyne, którą rzekomo zaliczył, do tego jeszcze Kerrego Kinga, Phila Anselmo, Mike'a Muira i jeszcze kilku gości, chóralnie odśpiewaliby "Wypijmy za błędy", Het z wiadomych przyczyn by się z tego wyłamał, i ciach! nowy konflikt gotowy:)

NIKT
15.06.2013 15:56:10
O  IP: 81.190.100.1
davidian
Ciekawe czy RUDY zaprosił by JAMES'a i LARS'a? :)) Bo McGOVNEY to zapewne byłby wodzirejem na takiej imprezie:))
davidian
15.06.2013 14:59:07
O  IP: 87.205.204.69
ciekawie wyglądałaby jubileuszowa impreza Megedeth, gdyby zrobić ją na modłę 30 lecia Mety, Fillmore okazałoby się za małe, o ile oczysiście, jakikolwiek były muzyk 'deth miałby ochotę na kontakt z Mustainem:)
Ozzy`Boy
15.06.2013 11:52:45
O  IP: 194.28.48.115
Mustaine wyrzucił z zespołu więcej osób niż Meta miała na swoich koncertach w historii hehe
Luke
15.06.2013 11:51:08
O  IP: 88.199.233.138
Myślę że King Nothing, to piosenka o królu Dawidzie...
jjj
15.06.2013 11:00:55
O  IP: 83.14.171.26
"szukając czarnego lodu" - black ice to nie czarny lód tylko gołoledź...całość baaaaaaaaardzo spoko
JamesGirl
14.06.2013 23:17:15
O  IP: 89.74.240.32
O!Tak! Dave to święty człowiek, on nigdy nikogo nie wykopał Maga. ;P
klars
14.06.2013 23:07:55
O  IP: 88.199.134.2
Dave to jest gość, ma jajca, by być takim h*jem żeby go z zespołu wykopać i to takiego. :) To jest właśnie definicja silnej osobowości.
paddy
14.06.2013 20:55:18
O  IP: 80.50.127.246
Pasierb to przybrany syn, niespokrewniony. "Dave był już czymś w rodzaju pasierba", ja to rozumiem w ten sposób, że Rudy był już częściowo poza zespołem, nie mieszkał razem z nimi, chcieli się go pozbyć, bo ich wkurzał.

Druga część już poleciała do ToMka. Miłej lektury!
klars
14.06.2013 17:02:17
O  IP: 88.199.134.2
Rudy Pasierb. Zrozumiałem to tak że Rudy był nie do wytrzymania i dlatego siedział u babci. Po prostu ta jego cholerna osobowość. Nikt nie chciał z nim przebywać, to go wywalili :) I dobrze. Rudy pasierb ma zespół a ja słucham jego muzyki. I jest zajebiście.
Luke
14.06.2013 12:15:26
O  IP: 88.199.233.138
No gdyby nie Dave, nie mielibyśmy co słuchać, ha ha ha ha :P
_Just-ME
14.06.2013 12:11:16
O  IP: 80.51.59.2
Dobrze mówicie tam niżej :] Bez Larsa po prostu nie powstałyby 2 ważne i wielkie zespoły :] Metallica to już zawsze będzie James "Yeeeaah" Hetfield, Lars "Next Year" Ulrich i Kirk "Wah-wah" Hammett ^^ Jak jednego by teraz zabrakło to już nic nie będzie z zespołu. Jedynie basista... Czy to Cliff, czy Jason lub Robert, a może kiedyś ktoś inny. Każdy z nich pasuje do zespołu w swoim okresie i jakoś nie wyobrażam sobie żadnego z nich grającego od początku w Metallice do dnia dzisiejszego. A Dave pewnie nie założyłby Megadeth i nie wybiłby się bez tego swojego młodzieńczego gniewu :]
PS. Super Collider to całkiem fajna płytka ^^
Veel
14.06.2013 11:27:33
O  IP: 77.255.19.130
Ilez mozna mielic ten sam temat?
JamesGirl
14.06.2013 10:49:44
O  IP: 194.165.48.90
Dzięki Paddy. :)
Uwielbiam takie "wehikuły czasu". Czekam na dalszy ciąg.
Egon
13.06.2013 20:11:45
O  IP: 46.112.172.48
Zdjęcie Jamesa z ojcem Cliffa fajnie. Ale z tych zdjęć muzyka do nowego albumu się nie napisze ani z magicznych 1000 riffów nie złoży na komputerku ludzi Rubina który będzie się wylegiwał na specjalnie dla niego zakupionym wyrku
Luke
13.06.2013 19:50:41
O  IP: 88.199.233.138
Ale sir Ray jest the best, tyle radości w tym staruszku, co w małym rozgogolonym bobasie, zazdroszcze... :)

a tak przy okazji, to James śmigał po scenie w tych czarnych dzwonach(początek lat 90-tych)Taki hołd z jego strony.W Jamesie była wtedy prawdziwa bestia.
Superfuzz
13.06.2013 19:38:04
O  IP: 89.229.8.216
Corsar: ano można tak gdybać :) A co by było, gdyby Lars postawił na tenis? Albo gdyby po powrocie z Wielkiej Brytanii nie zadzwonił znów do Heta (przecież przy pierwszym wspólnym graniu między nimi nie zaiskrzyło)? Albo gdyby Lars nie wcisnął się na Metal Massacre? :D Cliff pewnie grałby w Traumie, a potem zmieniłby kapelę na jakąś lepszą - zapewne nie byłoby go tamtej nocy w Szwecji i by żył; Kirk zostałby w Exodusie; Jason we Flotsam; Mustaine zapewne by się przebił (tylko czy miałby w sobie aż taką chęć do zaistnienia - nie ma co ukrywać to wywalenie z Metalliki tkwi w nim do dziś i dało mu też kopa), a James? Pewnie by plumkał z McGovney'em i szukał perkusisty. Czy by znalazł, czy by się z czasem przebił? A nawet jakby znalazł inny skład, to czy w nim byłby też wokalistą? Lars i James wiele sobie zawdzięczają, ale to ten pierwszy dał początek wszystkiemu co było później - nie bez przyczyny te biografie Metalliki zaczynają się od postaci Larsa. Pozdro!
NIKT
13.06.2013 19:12:39
O  IP: 81.190.100.1
Gdybym tak "łapczywie" czytał lektury szkolne jak ostatnio wywiady o CLIFF'ie na OVERKILL'u to na pewno nie skończył bym jako budowlaniec:))
Zapytał bym JAMES'a o to czy nie był zazdrosny o CLIFF'a?:) Ludzie GO uwielbiali za życia i chętnie spędzali z NIM czas. Wszyscy dobrze czuli się w jego otoczeniu i niezmiernie cenią jego osobę po dziś dzień. Myślę że są wręcz dumni z tego powodu że znali CLIFF'a, który ich szanował, lubił i chciał spędzać z wszystkimi czas. Jak ON znajdował czas dla wszystkich??:)
Tak czy inaczej to znów miałem cholernie piękne, kilka minut lektury na OVERKILL'u\,,/ Na wolny czas po pracy najlepszy OVERKILL;)
Paddy
Dziękujemy za poświęcony czas przy tłumaczeniu\,,/
hankok
13.06.2013 19:10:47
O  IP: 46.7.120.96
black ice czyli czarny lód to po prostu gołoledz
Corsar
13.06.2013 17:14:38
O  IP: 77.115.81.95
Teraz mnie naszła tak refleksja. A jakby to Lars zginął w wypadku a nie Cliff, to o ile lepsza mogłaby byc Meta? James by kierował zespołem, perkusistą mógłby zostac jakis młody talent, do tego Kirk i Cliff. I nie byłoby tego pieprzenia o "We will see you very fuckin' soon" ani o nowym albumie, który się pisze i na dniach wydaje a trza czekac 6 lat :D Oczywiście pół żartem to piszę. Podziwiam Larsa, nie ważne jak gra obecnie, ale podziwiam do czego doszedł i co zrobił.
tmusial96
13.06.2013 16:42:15
O  IP: 217.75.56.236
Epicki wywiad. Nie mogę doczekać się kontynuacji :D
Bartałek
13.06.2013 16:38:11
O  IP: 195.150.224.92
Zdjęcie Jamesa z Rayem jakoś tak chwyta za gardło... :) Niech ktoś kiedyś w końcu spyta Jamesa o plan wywalenia Larsa, jestem bardzo ciekaw, co miałby na ten temat do powiedzenia ;) Wnioskując po tym jednym fragmencie, to może jednak rzeczywiście było to całkiem prawdopodobne :D
ToMek
13.06.2013 15:13:33
O  IP: 217.74.68.2
Pora na Jamesa i jego wspomnienia - miłej i przyjemnej lektury - dzięki Paddy!!!
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak