W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Co mają wspólnego Lars Ulrich i A.O. Scott? Cały wywiad z Larsem dla NYT
dodane 01.02.2021 02:11:51 przez: No Leaf Clover
wyświetleń: 1573
29 stycznia ukazał się obszerny wywiad z Larsem dla The New York Times’a, w którym to perkusista miał niewątpliwą przyjemność porozmawiać z cenionym krytykiem filmowym A.O. Scottem. Panowie rozmawiali na temat filmów, ogólnej popkultury i nie tylko. Wywiad okraszono zdjęciami Bryana Derballa – fotografa The New York Times’a. Poniżej cały wywiad.
Co mają wspólnego Lars Ulrich i A.O. Scott? … Okazuje się, że dużo


Tłumaczenie: No Leaf Clover

Muzyk Metalliki i nasz krytyk filmowy spędzili swoją karierę myśląc o procesie twórczym i sposobach jego odbioru. Porównali notatki.

W grudniu Rolling Stone zapytało Larsa Ulricha, perkusistę Metalliki, z którą gwiazdą najbardziej chciałby poddać się kwarantannie. Jego zaskakującą odpowiedzią był współgenerujący krytyk filmowy The New York Times’a A.O. Scott. Wiedzieliśmy, że muszą się spotkać, a we wtorek rozmawiali przez ponad 90 minut na wideo o procesie twórczym, krytyce i tym, co się dzieje, gdy ich dzieci nie zgadzają się z ich artystycznymi upodobaniami. Ulrich zaskoczył nawet naszego krytyka, jeśli chodzi o filmy. Oto zredagowane fragmenty rozmowy.



A.O. SCOTT: Uważaj, co mówisz dla Rolling Stone.

LARS ULRICH: Obudziłem się późno tego dnia i rano w mojej skrzynce odbiorczej zobaczyłem dużo tweetów od Ciebie. Więc to było bardzo fajne. Jestem w San Francisco. Czy jesteś teraz w Nowym Jorku?

TWEET TUTAJ


SCOTT: Jestem w Nowym Jorku, dlatego nie pojawiłem się w twoim domu z pizzą i kupą filmów na Blu-ray’u. Wydawało mi się, że to zaproszenie. Muszę to powiedzieć, to co powiedziałeś o mnie w wywiadzie dla Rolling Stone [że jego recenzje stanowiły właściwą mieszankę krytycznych i poważnych, ale osobistych i czasami humorystycznych kwestii] było najmilszą rzeczą, jaką ktokolwiek, kiedykolwiek słyszał - po prostu czułem, że ktoś w końcu rozumie, co próbuję zrobić.

Ponieważ jako krytyk przez większość czasu, zwłaszcza ze strony artystów i kreatywnych ludzi, jesteś traktowany z pewną podejrzliwością. Ludzie mówią: „Dlaczego tak bardzo nienawidzisz filmów?” To, co powiedziałeś - pomyślałem: „OK, ktoś kto to czyta, załapał to co próbuję zrobić”. Więc to doceniam.

ULRICH: Dziękuję, że to powiedziałeś. Oczywiście to dziwny czas i od jakiegoś czasu specyficzny, ponieważ w pewnym momencie, jak wiesz, odeszło się od modelu kilku cenionych krytyków, kilku publikujących coś godnego uwagi. Teraz każdy ma głos. Jako muzyk, który jest obiektem krytyki od 40 lat, chcesz mieć rękę na pulsie tego, co ludzie o tobie mówią. Jednocześnie nie chcesz zagłębiać się w to tak głęboko, że zaczyna to wykolejać to co robisz z kreatywnego punktu widzenia.

Więc teraz naprawdę rozumiem krytykę - czy to film, muzykę, malarstwo, te trzy rzeczy [które] są moimi głównymi zainteresowaniami - po prostu wydaje się, że to taka zagubiona sztuka, ponieważ po prostu uwielbiam intelektualizować sztukę. Uwielbiam o tym mówić.

Uświadomiłem to sobie, kiedy wczoraj myślałem o tym, jak potoczy się ta [rozmowa], że w rzeczywistości pochodzi to od mojego ojca. Był zawodowym tenisistą, ale tak naprawdę jego pasją była muzyka.

Przez wiele, wiele lat był jednym z głównych krytyków muzyki jazzowej w Danii, pisząc dla dwóch lub trzech gazet. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych wszyscy niesamowici artyści - Dexter Gordon i Ben Webster, Sonny Rollins, Miles Davis - przyjeżdżali do Kopenhagi. Mój tata opisywał te bardzo dogłębne utwory, pisał nie tylko o koncertach, ale ogólnie o muzyce.

SCOTT: To naprawdę interesujące, że twój ojciec był krytykiem, i że ty jako muzyk zainteresowałeś się muzyką w ten sposób, ponieważ zawsze czułem, że granica między artystami, a krytykami jest znacznie cieńsza i bardziej rozmyta, niż myśli wielu ludzi. Nie chodzi tylko o to, że krytyków motywuje oddanie i zainteresowanie określoną formą sztuki. Ale to zainteresowanie karmi również kreatywnych ludzi. Słyszysz lub widzisz coś lub czytasz i chcesz o tym pomyśleć i porozmawiać.

Czasami, jeśli masz bardziej kreatywne skłonności, chcesz dowiedzieć się, jak to zrobili, abyś mógł odtworzyć to samodzielnie. Jak on to zrobił, abym mógł spróbować to zagrać? Ale czasami po prostu chcesz to zrobić, aby bardziej to docenić.

ULRICH: Przynajmniej w mojej głowie czuję się bardzo dobrze z tym, że wszyscy wielcy artyści wywodzili się z czegoś innego. Bierzesz rzeczy, które cię kręcą, kształtujesz to z innymi rzeczami, które cię kręcą i miejmy nadzieję, że wypluwasz coś, co jest twoją rzeczą i co czasami działa na innych ludzi.

Kiedy artysta naprawdę mnie kręci, wchodzę w to głęboko i chcę poznać tę osobę. To prawie jak powołanie, by się do nich zbliżyć.



SCOTT: Kiedy mówisz „zbliżyć się do osoby”, myślę, że w różnych sztukach, na różne sposoby jest to forma kontaktu z czyjąś świadomością, czyimś głosem. Zacząłem jako krytyk literatury i pod pewnymi względami wciąż czytam - poezję, powieści i beletrystykę. Dla mnie bardzo dużo zależy od głosu. Chodzi o to, aby dowiedzieć się, jak myślą artyści, obserwować ich proces twórczy i poczuć z nim więź. To z pewnością prawda w przypadku muzyki. Pierwszą formą sztuki, na którą naprawdę zareagowałem w taki osobisty sposób, była muzyka, punk rock, kiedy miałem 13 lat.

ULRICH: Jeśli jesteś ciekawski, chcesz poczucia intymności. [Myślisz – przyp. No Leaf Clover] jakie są według mnie motywy? Dlaczego ta konkretna rzecz kończy się w ten sposób? Skąd to pochodzi? Wróćmy do miejsca, w którym przed chwilą byłeś z punk rockiem. Może większość ludzi, którzy znają Twoją twórczość, nie pomyślałoby o punk rocku jako o „trampolinie”. Jak The Clash?

SCOTT: „London Calling” i „Entertainment!” Gang of Four - Myślę, że zdarłem na tym płyty, ponieważ to było jak nic innego i było bardzo trudne muzycznie. Tego rodzaju nieregularne rytmy i dysonanse, a następnie teksty są bardzo intelektualne i polityczne. Właśnie o tym mówisz. Gdy odtwarzałem to po raz pierwszy, pomyślałem: „Czego ja do cholery słucham?”

ULRICH: To, co sprawiło, że chciałem grać, to nowa fala brytyjskiego heavy metalu, hardrockowa wersja ruchu niezależnego [w stylu - przyp. No Leaf Clover] „zrób to sam”. W tamtym czasie tak wiele hard rocka dotyczyło mitologii i tych niezwykłych postaci. Więc estetyka punkowa, polegająca na sprowadzeniu wszystkiego z powrotem do poziomu, z którym wszyscy moglibyśmy się utożsamić, naprawdę mnie podniecała. Czy osobiście kiedykolwiek grałeś ?

SCOTT: Byłem w kilku naprawdę okropnych zespołach. Razem z przyjacielem próbowaliśmy napisać kilka piosenek, ale nie sądzę, żebym był utalentowany jako autor tekstów lub kompozytor. To było coś, w czym naprawdę chciałem być. Brakowało mi jednak po części dyscypliny.

ULRICH: To ciekawe, że mówisz o dyscyplinie, ponieważ dorastałem w rodzinie grającej w tenisa. Mój tata był najlepszym tenisistą w Danii. Brat mojego taty był drugim najlepszym tenisistą w Danii. Ich ojciec był tenisistą. W pewnym momencie w duńskim zespołe Pucharu Davisa był mój ojciec i jego brat, a kapitanem był mój dziadek.

Początkowo zamierzałem zostać tenisistą. Kiedy zdałem sobie sprawę, że to się nie wydarzy i muzyka przejęła kontrolę, dyscyplinarne elementy dorastania wokół sportu pomogły mi trochę się skoncentrować.

U mnie nie było zbyt wiele, „Och, muszę opanować mój instrument i muszę tam siedzieć i nauczyć się grać poczwórne "paradiddle" do góry nogami przez sześć godzin”. Dopiero kilka lat później, kiedy otwarcie rozmawialiśmy, stwierdziliśmy [Ulrich i gitarzysta Kirk Hammett]: „Może powinniśmy poprawić nasze umiejętności”. Zacząłem brać lekcje gry na perkusji po tym, jak wydaliśmy już naszą pierwszą płytę. Kirk też zaczął brać lekcje.

Bycie w zespole może bardziej przypominać robienie filmów, ponieważ kręcenie filmów to wspólne przedsięwzięcie. Jesteś w zespole garażowym, ale w pewnym momencie, jeśli naprawdę chcesz to robić na poważnie, musisz być zdyscyplinowany - jeśli nie dla samego siebie, to z szacunku dla wszystkich innych, z którymi jesteś w tym zespole.

SCOTT: Filmy są [robione – przyp. No Leaf Clover] zespołowo, tak, ale zazwyczaj są to jednorazowe [ekipy - przyp. No Leaf Clover]. Idea robienia filmów, przynajmniej taka, jaka była praktykowana przez ostatnie 50 lub 70 lat, polega na tym, że jest facet, którego jakaś wizja dotyczy i wszyscy inni jej służą.

ULRICH: [Z zespołem] musisz się uczyć na podstawie tego co zrobiłeś z tych dobrych, ale też ze złych rzeczy. Wszyscy jesteśmy między pięćdziesiątką, a sześćdziesiątką, a teraz jesteśmy w trakcie tworzenia nowego albumu. Jesteśmy znacznie lepszymi autorami piosenek niż 30 lat temu, ale zrozumienie rzemiosła ogranicza możliwości.

Tyle razy, kiedy udzielamy wywiadów, ludzie pytają: „W 1987 r. Powiedziałeś to. W 1995 roku, kiedy to się stało, dlaczego to zrobiłeś? Co miałeś na myśli?" Minęło 25 lat, nie mogę wam powiedzieć, ponieważ moja wersja zmienia się wraz z upływem czasu. Nie mogę słuchać naszego nagrania, nie myśląc o tym, gdzie byliśmy, kiedy go nagrywaliśmy, jak wyglądało studio, czym codziennie jeździliśmy do studia.

Ale fajnie jest też czasami wrzucić to z powrotem do rzeczy, które potrafisz docenić. Wybierz coś losowego, [„Pewnego razu… w Hollywood” Quentina Tarantino]: Oglądasz ten film i jest niesamowity, i pytasz: „OK, co on [Tarantino – przyp. No Leaf Clover] robił trzy godziny po tym, jak został nakręcony? Czy przepisał scenę z następnego dnia? Czy było coś, co wydarzyło się tego dnia, co sprawiło, że opowiedział [Leonardowi] DiCaprio coś innego o tej postaci? ” To jest to, o czym mówiłem wcześniej, o dostaniu się do głównych przestrzeni ludzi, którzy naprawdę cię kręcą.

SCOTT: To ma sens, że wybrałeś ten film, ponieważ interesuje go [Tarantino – przyp. No Leaf Clover] to, co ci faceci robią, gdy są poza planem oraz proces. Sam Tarantino jest zafascynowany najdrobniejszymi ziarnami procesu. Jak tworzyć film? Odcinek całkowicie przeciętnego programu telewizyjnego wymaga w pewnym sensie tyle samo pracy, co zrobienie arcydzieła. Jestem w tym całkowicie z tobą.



ULRICH: W ciągu ostatnich 10 miesięcy obejrzeliśmy wiele filmów i pokazałem moim dzieciom, nie wiem, czy widzieliście to „Painters Painting”. To dokument [1973] o nowojorskiej scenie artystycznej.

SCOTT: Nie. Nie widziałem tego.

ULRICH: Zawiera świetne wywiady z Barnettem Newmanem i Billem de Kooningiem, [Robertem] Motherwellem, Jasperem Johnsem. Niesamowite nagranie, w którym można siedzieć i oglądać Barnetta Newmana opowiadającego o swojej sztuce i procesie. Potem [jest] kilku krytyków. Nie chcę tutaj okazywać braku szacunku [z powodu nie pamiętania nazwiska – przyp. No Leaf Clover], ale przeszli do krytyka sztuki z New York Timesa.

SCOTT: Hiltona Kramera ?

ULRICH: Tak. Hilton Kramer to gość, który siedzi i rozmawia o Jacksonie Pollocku. Myślisz: „Z jakiej planety pochodzi ten facet?” Niektórzy z tych krytyków w tamtym czasie używali języka i estetyki, które, jak sądzę, były tak oderwane od przynajmniej znacznej części ich czytelników. Dlatego kocham cię czytać bardziej niż ktokolwiek inny - bo czuję się tak, jakbyśmy ty i ja rozmawiali tak jak teraz, ale jednocześnie wszystkie kwestie, które poruszasz, mają tak duży sens. To nie jest język, który brzmi, jakbyś mówił do mnie po turecku.

Przynajmniej w dzisiejszych czasach, aby krytyka zadziałała, musi być w języku, w którym większość czytelników może się do niej odnieść i zrozumieć.

SCOTT: Myślę, że to prawda i sądzę, że to idea krytyka jako pewnego rodzaju autorytetu, którą z pewnością uosabiali się krytycy starej szkoły New York Timesa - nigdy w to nie wierzyłem



ULRICH: Jest jeszcze jedna rzecz, która mnie interesuje, mniej więcej w tym samym obszarze. Dwa dni temu miałem doświadczenie, które przypomniało mi o tej rozmowie. Mam szczęście, mam trzech chłopców, większość z nich nadal słucha dużo AC / DC, Guns N ’Roses, Black Sabbath, System of a Down, Rage Against the Machine. To wszystko są rzeczy na wysokim poziomie. Możemy podzielić się piosenką Rage Against the Machine w drodze do szkoły, która zawsze nadaje nastrój na cały dzień.

Więc, kilka dni temu mój 13-latek przechwytuje stereo. Nie wymienię nazwiska wykonawcy, ale on mówi: „Sprawdź tę piosenkę”. Był to dość znany zespół. Wsłuchiwałem się w to uważnie i nie zrobiło to dla mnie zbyt wielkiego wrażenia. Mówi: „Czy to nie było fajne?” Łapię się w tym dziwnym miejscu, o czym mówię? Czy naprawdę mówię, że tak myślałem, nie wiem, czy banalne to właściwe słowo. Ale to było trochę łatwe czy coś w tym stylu. To sprawiło, że powróciłem myślami do moich dwóch starszych chłopców. [Po tym, jak Pixar wydał „Toy Story”] wszystkie studia filmowe zdecydowały się kręcić zasadniczo filmy animowane na poziomie C i D. I jako odpowiedzialny rodzic, za jakiego się wtedy uważałem, w każdy weekend chodziliśmy zobaczyć, co tam jest. Mój 8-latek i 5-latek mówią: „To najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem. To było nawet lepsze niż „Monsters, Inc.” ” [pl „Potwory i spółka” – przyp. No Leaf Clover]. A ja odpowiadam:„ Poważnie? ”

Musiałeś przejść przez kilka takich rzeczy. Jak sobie z tym radzisz?

SCOTT: Miałem mocną retrospekcję, ponieważ jako krytyk filmowy posiadający dzieci, często przydzielano mi takie filmy [animowane – przyp. No Leaf Clover], a także byłem zainteresowany pisaniem o tym, ponieważ miałem dzieci. Jak mówisz, Pixar postawił sobie bardzo wysoko poprzeczkę - pamiętam, że chodziłem na filmy, nie wymienię ich w tym momencie, ale tylko to, co opisałeś. Chciałem tylko wyjść. To jest po prostu takie złe. A moje dzieci mówią: „O mój Boże, to mój ulubiony film wszechczasów”. Wtedy mówili: „Podobało ci się, tato?” A ja po prostu: „nie”.

ULRICH: Czy rzeczywiście powiedziałeś „nie”, czy może wybrnąłeś jakoś z tego?

SCOTT: Nauczyłem się finezji, ponieważ kiedy byli naprawdę mali – w wieku 5-7 lat to po prostu wpadali w furię. Teraz czuję, że stworzyłem potwory, ponieważ mają niewiele ponad 20 lat i są bardziej surowymi krytykami niż ja. Oglądamy coś potem A ja później: „To było całkiem niezłe”, a oni na to: „Co? To było okropne." Często się nie mylą.

ULRICH: Jeśli możemy zatrzymać się na jednym filmie, który naprawdę do mnie przemówił, a który widziałem trzy razy w ciągu ostatnich kilku tygodni, to „Another Round”, który jest bardzo duński. [W reżyserii Thomasa Vinterberga Mads Mikkelsen, w roli nauczyciela, który przeżywa na kryzys wieku średniego za pomocą luźno naukowego eksperymentu z piciem.] Thomas jest oczywiście moim duńskim przyjacielem. Kręcił także teledyski Metalliki. Zastanawiałem się tylko, czy widziałeś ten film i czy przemówił do ciebie w ten sam sposób [co do mnie – przyp. No Leaf Clover]? Poleciłem ten film co najmniej kilkunastu osobom.

SCOTT: To jeden z tych filmów, w których myślisz „skąd oni to wiedzieli ?” Nie wiem jaki jest twój stosunek do alkoholu, ale z pewnością przemówił do mnie również na tym poziomie. Ta cienka granica między przyjemnością, a mechanizmem radzenia sobie z pobłażaniem i problemem. Ale także, Mads Mikkelsen, jest wyjątkowym aktorem.

ULRICH:
Jest bardzo, bardzo krótka lista ludzi, o których można naprawdę powiedzieć, że nie wydaje się, żeby on grał. Nie czujesz, że koła się obracają.

Posłuchaj, to była świetna zabawa.

SCOTT: To wielka przyjemność [rozmawiać z Tobą - przyp.No Leaf Clover]. Do następnego razu.

No Leaf Clover
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak