W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Brzmienie Metalliki z początku lat '90
dodane 16.03.2011 12:37:01 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 6713
Dopiero co świętowaliśmy 25-lecie ukazania się albumu Master Of Puppets, a tu powoli zbliża się 20-lecie Czarnego Albumu (przypomnijmy, album ukazał się 13-go sierpnia 1991 roku).
Poniżej artykuł z witryny Gibson.com, który przetłumaczył dla nas barteq_0812, pozdrawiamy i zachęcamy do przeczytania:



Z powrotem w "Czerni": jak uzyskać sound Metalliki początku lat '90


Ted Drozdowski
03.02.2011

Kiedy 30 lat temu James Hetfield i Lars Ulrich założyli Metallikę, zespół stanowił piorunujące połączenie ciężaru heavy metalu, szybkości punka i intensywności noise-rocka. Albumy takie jak "Kill 'Em All" z 1983 roku, czy wydany w rok później "Ride the Lightning", tak wysoko ustawiły standard tego, jak należy grać ostrą muzykę, że przez następne dekady mało kto mógł się z nimi równać. Apokaliptyczne wizje we współtworzonym przez Dave'a Mustaine'a "The Four Horsemen", kipiąca przemoc w "Seek and Destroy" czy piekło wojny przedstawione w "For Whom the Bell Tolls" to przykłady doskonałej kombinacji tekstów z najciemniejszych czeluści ludzkiej duszy oraz pełnych gniewu dźwięków wydobywanych z Gibsonów Flying V, Explorerów i Les Pauli, pompujących elektryczną krew przez ściany wzmacniaczy Marshalla.

Wiele działo się na pierwszych czterech albumach w zakresie podejścia do metalowych melodii - szczególnie po tym, jak do Metalliki dołączył Kirk Hammett, zastępca Mustaine'a. Sposób, w jaki Hammett i Hetfield traktowali melodie z pewnością wart jest uwagi, pomimo tego, że krytycy i fani mają tendencję do jego przeceniania. Hetfield grał krótkie, dosadne linie melodyczne, służące często jako przejścia między poszczególnymi fragmentami utworów. Z kolei Hammett obficie okraszał muzykę dźwiękami - pomagały mu w tym jego doskonałe umiejętności techniczne, które niegdyś szkolił pod okiem Joe Satrianiego.

Linie melodyczne grane przez Hammetta w kawałkach takich jak "Master of Puppets" czy "One" (pierwszym mainstreamowym hicie zespołu) zazwyczaj wplątywane były w rozpędzone i często chromatyczne sola, grane przy użyciu efektu wah-wah. Często były one zauważalne tylko w strzępach albo tworzyły krótkie łańcuchy, zamiast stanowić odpowiednie do nucenia frazy, tradycyjnie będące bazą dla melodii. Ale bycie niekonwencjonalnym w przypadku Metalliki zawsze zdawało egzamin. Ich miażdżące brzmienie - w tym ten charakterystyczny, jakby lekko rozmazany sound gitary prowadzącej - było od razu rozpoznawalne. Każdy, kto myślał o graniu metalu na gitarze musiał znać Metallikę.

Jednak w 1991 roku zespół zmienił strategię. Zamiast zastosowania ortodoksyjno-metalowego podejścia, które wywindowało ich na panteon artystów koncertowych, Metallica skupiła się na bardziej tradycyjnym podejściu do melodii. Efektem tego był wydany dwadzieścia lat temu "Czarny Album".

Niektórzy fani zbuntowali się wobec takiej zmiany, ale komercyjne stacje radiowe przyjęły zespół z otwartymi ramionami. "Czarny Album" został najlepiej sprzedającym się albumem Metalliki, zaowocował 6 singlami notowanymi na listach przebojów i wylądował na 8. miejscu w rankingu albumów dekady przeprowadzonym przez magazyn "Billboard". Hity takie jak "Enter Sandman", romantyczny "Nothing Else Matters" (stanowiący wielki kontrast, zarówno pod względem muzycznym, jak i tekstowym, względem starszego materiału - szczególnie pierwszych dwóch albumów), "Sad But True" czy "The Unforgiven" były dowodami zmian na wielką skalę. Ale chyba tak właśnie musiało być. No bo w jakim kierunku mógł pójść zespół, który przez poprzednie dziesięć lat był najszybszym tworem w świecie zachodniej muzyki?

Patrząc z perspektywy lat, "Czarny Album" można postawić w jednym szeregu z "Tommy" The Who, "The Dark Side of the Moon" Pink Floydów, czy "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" Beatlesów. Ta płyta to bezdyskusyjny dowód rozwoju i dojrzałości muzycznej oraz wyraz nowej postawy względem melodii.

Teksty na płycie, w większości autorstwa Hetfielda, były odzwierciedleniem jego poglądu na to jak ma wyglądać warstwa liryczna utworu: słowa powinny czytelnie opowiadać słuchaczom historie. Wcześniejsze teksty Metalliki były tak zwarte, jak ilustrowana przez nie muzyka. Z jednej strony tworzyło to swoistą wokalno-muzyczną symbiozę, ale w pewien sposób ograniczało rozwój Hetfielda jako wokalisty. Chcąc skupić się na wokalach i tekstach na "Czarnym Albumie", Metallica musiała trochę przykręcić tempo. Im szybciej zespół gra, tym trudniej jest mu wyrazić (a słuchaczom usłyszeć) melodie.

Spowolnienie tempa na rzecz uwypuklenia melodii i wydobycia głębi śpiewanych tekstów wymagało od Metalliki użycia zupełnie nowej palety brzmień gitarowych. Miażdżąca ściana dźwięku, modus operandi znane z poprzednich płyt grupy, w wolniejszych momentach zazwyczaj nie oferuje dostatecznie dużo ciepłego brzmienia do podkreślenia linii melodycznych albo wsparcia fraz wokalnych.

Pomimo tego, że brzmienie wioseł na "Czarnym Albumie" było zupełnym odejściem od znanej z "... And Justice for All" dudniącej ściany gitar, to po 20 latach utwory z tej płyty poznaje się od pierwszych dźwięków - tak samo, jak jest to w przypadku "Blackened" czy "Harvester of Sorrow ". Kawałki mają potężne i bogate brzmienie - są wolniejsze, ale nie mniej ciężkie.


W czasach, w których nagrywany był "Czarny Album" Metallica używała wzmacniaczy Mesa-Boogie, razem z kolumnami Mesa 4x12. W trakcie grania na żywo niektóre z tych kolumn były umieszczane w customowych drewnianych skrzyniach z mikrofonami zamontowanymi na stałe w środku - to pozwalało odtworzyć ciemną, naturalną kompresję, uzyskaną w studiu poprzez stosowanie sztuczek z mikrofonami i różnymi ustawieniami wzmacniaczy. Zespół stosował także kombinacje pieców Marshalla i Mesy, aby uzyskać pełne spektrum ciężkiego brzmienia w studio.

Odtworzenie tego soundu w domu, bez użycia komputera i oprogramowania do emulacji dźwięków może być nie lada wyzwaniem. Jeśli jednak chcecie spróbować, to skombinujcie sobie wzmacniacz z dużą ilością gainu, albo przynajmniej dobry efekt przesterowy. Ale jeśli nie planujecie występów na scenie, to niedrogi wzmacniacz z emulacją powinien załatwić sprawę.


Po tym jak już wyczarujecie standardowy sound typu Gibson-Marshall, spróbujcie na maksa odkręcić gain i master volume. Zbyt głośno? Przykryjcie front wzmacniacza jakimś materiałem albo połóżcie piec frontem na podłodze. Podkręćcie basy na siedem lub osiem - zyskacie ładny, zaokrąglony dół. Skręćcie średnie tony na dwa lub trzy, aby uzyskać ten charakterystyczny, pusto-brzmiący środek znany z rytmicznych ścieżek z "Czarnego Albumu". Potem dajcie górę na siedem albo osiem i presence na połowę. Teraz już tylko podregulować całość i gotowe. Jeśli z kolei chcecie uzyskać sound typu Gibson-Mesa będziecie musieli dodać basu i skręcić wysokie tony. Możecie również spróbować rozjaśnić i wyostrzyć dźwięk podkręcając presence, tak, aby stworzyć przeciwwagę dla "leistości" low-endu. Jeśli chodzi o efekty, to w czasach "Czarnego Albumu" Metallica korzystała przede wszystkim z wah-wah i chorusu - użyjcie ich grając początek do "Enter Sandman" albo odgrywając solówki Hammetta.

Po wydaniu "Czarnego Albumu" Metallica nadal ewoluowała. Z kolei na ostatnim albumie studyjnym - "Death Magnetic" z 2008 roku - zespół postanowił odtworzyć swoje oryginalne brzmienie. Nie było w tym jednak nic z regresji, był to bardziej dowód muzycznej dojrzałości. Prawdziwa ewolucja nie musi oznaczać całkowitego odrzucenia przeszłości. Umiejętne nawiązywanie do swoich korzeni we właściwym momencie to nic innego jak wskaźnik wysokiej inteligencji artystycznej.

barteq_0812
Overkill.pl


Waszym zdaniem
komentarzy: 23
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak