W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
11 czerwca Dublin - relacja z koncertu
dodane 18.06.2006 00:00:00 przez: Overkill.pl
wyświetleń: 1074
<center>Escape From The Studio '06 - Dublin, Irlandia, 11.06.2006
</center>

autorka: JaXpiN
korekta: ToMek

<p>




11-tego czerwca, około godziny 14.30 wraz z bratem i jego kolegami dotarłam wreszcie na parking w okolicy RDS Arena, by po raz kolejny zobaczyć mój ulubiony zespół na żywo. Będąc świadoma uczestnictwa w wyjątkowej trasie "Escape From The Studio" i świetnej formie Metalliki z niecierpliwością oczekiwałam godziny 20.00. Niestety, okazało się, że nie ma już opasek umożliwiających wejście do "Snake Pit'a", ale udało mi się bez żadnej rewizji wejść z aparatem na teren stadionu. W tym samym czasie rozpoczęły się koncerty na małej scenie , przypominającej wyglądem namiot cyrkowy. Nie spędziłam tam zbyt wiele czasu, bo muzyka prezentowana przez występujących tam wykonawców nie przypadła mi do gustu. Zdecydowałam się wiec pozwiedzać okolice płyty i poszukać innych Polaków przybyłych z różnych stron Irlandii. Spotkałam ich w sumie około dwudziestu, ale było ich więcej, później widziałam także kilka naszych flag narodowych. Mój brat postanowił wziąć ze sobą flagę Wrocławia i dzięki temu mieliśmy okazję porozmawiać z Irlandczykami, którzy zaczepiali nas pytając, jakie to państwo. W międzyczasie podszedł do nas nawet pewien czarnoskóry i łamaną polszczyzną pozdrowił nas słowem "cześć".
</p><p>

W dobrych humorach weszliśmy w końcu na płytę stadionu i w upalnym słońcu oczekiwaliśmy gwiazdy wieczoru. Nadszedł czas na supporty - szczerze mówiąc nie podobały mi się, szkoda tylko Korna, bo mimo, że fanką nie jestem, to mają kilka fajnych utworów i na pewno dało by się dobrze pobawić. Ok 19.30 na scenę weszli techniczni zespołu i wniesiono mikrofon z gitara klasyczna- już wiedziałam, że usłyszę jeden z moich ulubionych kawałków - The Unforgiven! O Godzinie 20.10 wreszcie nadszedł oczekiwany moment - z głośników popłynął hit AC/DC a zaraz po nim Esctasy of Gold. Wtedy na płycie zaczęło się prawdziwe szaleństwo, aż ciarki mnie przeszły z podekscytowania.





</p><p>

I nagle zaczyna się - Creeping Death. Wokół mnie utworzył się ogromny młyn, wiec pomyślałam o wycofaniu się trochę do tyłu po zakończeniu utworu. Niestety, po wyskandowanym przez wszystkich "Die,Die,Die" upadlam pod naporem tłumu, a na mnie kilka innych osób. Poczułam ogromny ból, ale ktoś pomógł mi wstać. Szczerze mówiąc, byłam przerażona wyglądem swojej nogi (wyglądała na porządnie skręconą, a obawiałam się czegoś jeszcze gorszego). Zebrałam siły i poczłapałam do punktu medycznego, sił dodawał mi kolejna piosenka, mająca stałe drugie miejsce w setliscie - Fuel. W czasie, gdy zajmowała się mną pielęgniarka poleciało Wherever I May Roam i The God That Failde ,ale nie wsłuchiwałam się zbytnio w brzmienie, martwiąc się o swoje zdrowie. Okazało się, że to nic poważniejszego i mogę wrócić na płytę, ale nie było już mowy o skakaniu. Stanęłam więc z boku i już tylko stałam i śpiewałam. Byłam rozczarowana, że stracę tyle zabawy, ale jak zobaczyłam Jamesa stojącego kilkadziesiąt metrów ode mnie to poczułam się lepiej i skoncentrowałam się na muzyce.

</p><p>

Po jamie intro do Justice zagrali mój ukochany The Unforgiven. Naprawdę niesamowite, jak James gra w tym utworze na dwóch gitarach, a jeszcze dobrze śpiewa. Potem to znakomite solo Kirka i muzycy schodzą nagle ze sceny, a na telebimach zostaje wyświetlony krótki dokument o albumie Master of Pupets, w którym narratorem jest James. I już po chwili - intro do Battery i Metallica wreszcie gra tak jak lubię najbardziej - szybko i mocno! Jest to na co czekałam - najpierw bardzo lubiane przeze mnie, nie grane wcześniej "przejście" a później ten wokal z Mastera. chciało się usłyszeć coś jeszcze szybszego, ale oto nadszedł czas na powolne, ale nie mniej ciężkie The Thing That Should Not Be. Kiedy James na koniec utworu wykrzyczał "Oh My God" po plecach przeszły mi ciarki.





</p><p>

Następnie coś spokojniejszego - Welcome Home i zbliżenie na gitarę Jamesa (wreszcie wiem jak to zagrać). Na płycie trochę się uspokoiło - spojrzałam na trybuny - jeszcze spokojniej , ludzie siedzieli i oglądali spokojnie co się dzieje na scenie. A ja już wiedziałam co zaraz będzie - trzy utwory, które baardzo chciałam usłyszeć na żywo. James pyta publiczność "Do you know what is next" , a fani odpowiadają chórem "DISPOSABLE !!". Hetfield odpowiada "Are you sure?" i płyną pierwsze riffy, które chodziły mi po głowie przez całą podróż powrotną i następnego dnia. To był chyba najmocniejszy utwór tego wieczoru. Brzmiał znakomicie i nikt nie żałował gardła. Po nim - Leper Messiah, nic tylko bujać się w rytm głównego riffu. A zaraz potem to, na co wszyscy czekali - Orion , poprzedzony wpadającym w ucho solem Roberta. Na ekranie za zespołem ujrzałam błękitne niebo i po prostu wpatrywałam się w to, co robi zespół. Zmiażdżyli mnie tym wykonaniem, szczególnie bas Roberta. Wyobraziłam sobie wtedy, co by było, jak podczas następnej trasy poleciało The Call of Ktulu. Chyba każdy wyobraża sobie siebie, zbierającego szczękę. Jeżeli to potrafią tak zagrać, to co dopiero ich moim zdaniem najlepszy intrumental?

</p><p>

Po zakończeniu Oriona na telebimie pojawiło się zdjęcia Cliffa i nie było osoby która zaczęła klaskać na cześć tego wielkiego basisty. W międzyczasie Metallica zeszła na chwile ze sceny , ale już słychać było intro do kolejnego szybkiego utworu zamykającego Mastera - Damage Inc. Po nim odśpiewaliśmy "Happy Birthday" i zaczęły się największe hity, obecne na niemal każdym występie. Do wykonania Sad But True podeszłam z rezerwą, bo podczas ostatniej trasy zwykł w nim fałszować, a ciągłe słuchanie ukochanego kawałka Larsa też już mi się przejadło. Całe szczęście, szybko zmieniłam zdanie. Brzmiał znakomicie, Ulrich nawalał po garach jak szalony, wiec i ja nie żałowałam gardła. Zaraz po nim James oświadczał, że 11 czerwca to dla niego wyjątkowa data, bo tego dnia swoje urodziny obchodzi jego córka Cali. Zaprosił nas co wspólnego zaśpiewania "Sto lat" i wziął swą pociechę na ręce. Tylko pozazdrościć takiego tatusia Potem córka, wyraźnie speszona, zmyła się prędko za kulisy.





</p><p>

Na scenie pojawił się za to członek zespołu Alice In Chains by wspierać wokalnie Hetfielda podczas wykonywania Nothing Else Matters. Byłam pod ogromnym wrażeniem wokalu Jamesa, który śpiewając wyżej nie fałszował. miejmy nadzieje, że James nie zrezygnuje z takiego wykonania NEM, bo bez wątpienia, brzmiała ona jeszcze lepiej. Chwile później na niebie pojawiły się fajerwerki a na scenie było słuchać odgłosy karabinów, już każdy wiedział ,ze to intro do One. Co tu dużo pisać - mnie jak zawsze rozwaliło solo i ta szybsza cześć utworu, wtedy naprawdę żałowałam, że nie mogę skakać. Siedemnastą pozycje w secie zajął oczywiście Enter Sandam. Wykonanie niczym specjalnym nie powaliło, ale słuchało się jak zawsze przyjemnie. Koncert miał się powoli ku końcowi, ale najlepsze było jeszcze przed nami.


</p><p>

Chyba każdy Irlandczyk czekał na wykonanie Whiskey In The Jar. To chyba narodowa przyśpiewka, słyszałam ją nawet w sklepach z pamiątkami. James zaczął grać i zapytał "hear?". Każdy już wiedział, że to zagrają. Bardzo wiele osób znało dokładnie tekst, wiec kiedy James pomylił się w 3 wersie (powinno być " I first produced my pistol and then produced my rapier" aHet Zaśpiewał dwa razy rapier) na wielu twarzach pojawił się śmiech. Później zmienił trochę słowa, tym razem celowo, na "And some men like to hear, to hear a DUBLIN roarin' ",na co oczywiście każdy odpowiedział wrzaskiem. Może ten utwór (ale chyba jako jedyny) trochę słabiej wypadł wokalnie (co można Jamesowi wybaczyć, w końcu wykonuje go tak rzadko), ale wszyscy otrzymali to, na co czekali. Na koncertach liczy się w końcu zabawa, a ta była tego wieczoru przednia.
</p><p>


Na koncertach liczy się w końcu zabawa, a ta była tego wieczoru przednia. Hetfield był wyraźnie zadowolony z postawy publiczność i zapowiedział Seeka słowami "I'm not sure if we have more time but we;ve got to play it. This is for all band who played here tonight. Thank you! Potem zaczęły się podziekowania. Myślę, że słowa Roberta "It was one of my best concert ever" są dobrym podsumowaniem, jak bawiła się tego wieczoru Metallica.
</p><p>






Teraz trochę ode mnie- strasznie żałuje, że straciłam tyle zabawy, ale na pewno nie żałuje koncertu. Znów mogłam zobaczyć moich idoli i przekonać się jak dają dalej czadu, mimo, że grają już tyle lat. Każdy z nim zasługuje na pochwałę, bo dał z siebie wszystko
James - wokalnie duużo lepiej, niż podczas ostatniej trasy, najważniejsze, że nie fałszuje. Pogodziłam się z faktem, że nie ma już tego "pazura" w jego głosie, ale okazuje się, że ciągle jeszcze ma co pokazać. Niech ćwiczy dalej a na albumie powinno być podobnie jak na Reload
</p><p>

Lars - nie zauważyłam pomyłek, co jest oznakiem tego, ze zaczął ostro ćwiczyć - respect! Podobał mi się jego tekst po którejś piosence, kiedy publiczność zareagowała aplauzem "Danemark scores or the match is over". Kirk - na swoim stałym poziomie, czyli dobrze. Robert - dzięki niemu nie mogę doczekać się nowego albumu. Wielkie umiejętności i serce, które wkłada w grę czynią Metallikę jeszcze lepszym zespołem.
</p><p>

Pozdrawiam wszystkich Polaków, których miałam okazję poznać i operatora obrazu wyświetlanego na telebimach - zapewniłeś nam świetna rozrywkę przez gigiem.










autorka: JaXpiN
korekta: ToMek


ToMek 'Cause We're Metallica
AeroMet


Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak