W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Robert Trujillo - 17 lat na właściwym miejscu
dodane 24.02.2020 14:24:16 przez: Marios
wyświetleń: 2282
Jest 24 lutego 2003 roku. Informacja na oficjalnej stronie internetowej zespołu Metallica podaje, że nowym basistą zostaje Robert Trujillo. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że poszukiwania bassmana uruchomiono na początku lutego, to wniosek jest taki, iż wyboru dokonano szybko, sprawnie i jak do dziś pokazuje historia, celnie.







Jednak wówczas Rob wyglądał, jakby usiadł na minie gdy słuchał, jak James mówi: Gdy za drugim razem przyszedłeś na próbę, zauważyłem, że dzięki tobie gramy lepiej. Sprawiasz, że nasz zespół brzmi lepiej, brzmi solidniej.

Jak się z tym czujesz? – zapytał Kirk. Czuję się zajebiście, stary – odpowiada, sprawiając wrażenie,, że zabrakło mu słów. Jak zwykle z pomocą przybywa Lars: Chcemy, żebyś był prawdziwym członkiem zespołu, a nie tylko wynajętym gościem – mówi Ulrich. Żeby pokazać ci, że nie żartujemy, oferujemy ci milion dolarów. Trujillo wydobywa z siebie zduszony jęk wyrażający coś pomiędzy radością a niedowierzaniem. Próbuje wziąć się w garść, ale nie udaje mu się to. Wygląda tak, jakby spodziewał się, że zaraz dźwięk alarmu wybudzi go z tego sennego marzenia. Nie wiem, co powiedzieć – przyznaje w obecności ludzi, z którymi od teraz będzie dzielił swoje życie.


Jeśli ktoś miał okazję kiedykolwiek zwiedzić kwaterę główną Metalliki, ten wie, że niepozorny z zewnątrz budynek, kryje w środku ogromne historyczne bogactwo dekad kariery zespołu.

17 lat temu Marcin Cichoński miał okazję zwiedzić HQ. Pisał wówczas dla Teraz Rock: Studio zespołu to niepozorny piętrowy budyneczek, na który – przejeżdżając obok – nie zwrócilibyście uwagi. Wyobraźcie sobie dwa typowe dla amerykańskich filmów obrazki: pierwszy to rdzewiejące w warsztacie samochodowym stare furgonetki. Drugi to klasyczna do wyrzygania amerykańska szkoła. Pomiędzy nimi zainstalowała się pewna amerykańska kapela metalowa. Parter HQ przeznaczony jest na próby oraz studyjną dłubaninę wśród konsol dowodzenia i monitorów z programami do obróbki dźwięku. Piętro, na które prowadzą drewniane schody, przeznaczone jest z kolei na cztery przestronne sypialnie. Są to prywatne pokoje członków zespołu. Pierwszy po lewej to pokój Hetfielda. Na końcu korytarza znajduje się natomiast zacisze Larsa z charakterystyczną czarną sofą. Od 17 lat jeden z pokoi należy do Roberta. W lutym 2003 roku sprawiał wrażenie, jakby nie do końca chciał w to wierzyć.





Pierwszego wywiadu jako członek Metalliki Roberto udzielił równie szybko, jak pojawił się w składzie najlepszego zespołu na świecie: Metallica zdzwoniła do mnie kilka dni temu. Zapytali: „Czy możesz się u nas zjawić w ciągu 24 godzin?”. Przyleciałem z Los Angeles następnego ranka. James Hetfield zakomunikował basiście, że od tej pory jest „członkiem rodziny Metalliki”. Gdy Rob usłyszał te słowa, ugięły się pod nim kolana.

Akcję ściągnięcia Roberta na przesłuchania wzięli na siebie Kirk i Lars. Trujillo przebywał na wakacjach na Thaiti, gdy pierwszy raz odbierał telefon od Kirka Hammetta: Wpadnij do studia, pokombinujemy – wspomina rozmowę z gitarzystą. Miałem zero czasu, żeby nauczyć się kawałków.

Rob wpadł do HQ i na gorąco zaprezentował swoje możliwości w numerach Battery, Sad But True, Whiplash i For Whom the Bell Tools. Gdy ze strony Roberta w pierwszej kolejności padła propozycja zagrania Battery, Kirk, upewniając się, że dobrze usłyszał tytuł, zapytał: Umiesz tak szybko grać palcami? Robert z szerokim uśmiechem potwierdził: Jasne! Trujillo zachowywał się przy Battery, jak przy utworze, który już „jakby znał”. Lars i Kirk z pewnością nie odrobili wówczas zadania domowego i nie zapoznali choćby w części z muzycznym dorobkiem pana T. Wśród pokaźnej liczby albumów, które Rob nagrał u boku Suicidal Tendencies, Infectious Grooves, czy Ozzyego Osbournea, katalog dokonań Roberta krył całkiem sporo nie bardzo popularnego materiału. Takim wydawnictwem była wówczas składanka pt. Metallic Assault, na której uznane w branży muzyki metalowej gwiazdy połączyły swe siły, by nagrać kowery utworów Metalliki. Składanka ukazała się w 2000 roku. To właśnie na tej płycie, trzy lata przed pojawieniem się na przesłuchaniach w HQ, pokazał się po raz pierwszy Rob Trujillo grający repertuar Metalliki. I to na tejże składance basista pojawia się w Battery. Drugim numerem z dziesięcioutworowej listy jest Enter Sandman.





Rob o dniach przesłuchań: Już pierwszego dnia wszędzie były kamery, kręcił się Phil Towle, tak więc wyglądało to naprawdę jak jakieś wariactwo. Nie bardzo wiedziałem co ze sobą zrobić, czytałem więc książkę, albo jakiś magazyn. Potem wzięli mnie do studia. Nie do końca wiedziałem, co należy do moich obowiązków, więc patrzyłem jak nagrywają. Nie wiem jak, ale zrobiła się z tego jedenasta w nocy, a Lars i ja stoimy na parkingu, bo okazało się, że byliśmy ostatnimi do wyjścia. Lars mówi: „Słuchaj chłopie, może skoczymy na piwo?” Pomyślałem sobie wówczas, że ten człowiek może być poniekąd moim szefem, więc lepiej będzie jak pójdę i wypiję z nim jedno zimne. Skończyliśmy na piciu do piątej nad ranem, a muszę przyznać, że nie jestem w tym mocny. Ten facet to szalony wiking, nie? Chociaż… ludzie od dawna gadają o poniewieraniu, o takim dręczeniu, przez które przeszedł Jason, stąd w pewnym sensie podejrzewałem, że to może być ich nowa tortura! Stary, miałem po tym najgorszego kaca w życiu, nie przesadzam, a wstać musiałem. Spałem może trzy godziny, a potem pojechaliśmy do studia i trzeba było grać. Te filmowe sceny ze mną… Byłem ostro zajechany!

Jeśli do powyższego opisu Roberta dołożymy fakt, że ostro zajechany basista, na potężnym kacu był zmuszony wystąpić w koszulce pożyczonej od Larsa, to dostaniemy całość niezwykle dziwnej i szalonej sytuacji w czasie przesłuchań.





11 lutego 2003 roku miało miejsce drugie przesłuchanie Roberta. Do dziś można zobaczyć uwiecznione wówczas wspólne wykonanie Hit the Lights. Już podczas wylotu na przesłuchanie różne myśli przechodziły mi do głowy, mówiłem sobie: „Nie oczekuj zbyt wiele”, również dlatego, że miałem się przecież nieźle, nadal grałem z Ozzym, robiłem też inne rzeczy. Pomyślałem, że super będzie jak się uda, a jak nie, to w porządku. Zadzwoniono do mnie, że chcą się ze mną spotkać osobiście, od razu więc hamowałem emocje w stylu: „Tylko nie rób sobie za dużych nadziei!” W tamtym czasie byli nastawieni na porozumiewanie się z ludźmi, na bycie otwartym, szczerym i w ogóle, pomyślałem zatem, że może chcą, żebym przyjechał, by mogli mi po prostu oznajmić: „Cześć, słuchaj, przykro nam, chcieliśmy ci to powiedzieć osobiście”, bo tacy właśnie wtedy byli – żyli niejako we własnym świecie, i prędzej zrobiliby to w ten sposób, niż przez telefon. Z jednej strony myślałem: „Możliwe, że właśnie tak chcą to zakończyć”, z drugiej zaś: „A może jednak dostaniesz tę szansę?” Więc kiedy wszedłem do środka, a oni wszyscy zaczęli klaskać, zdębiałem, po czym Lars rzucił tą sumą… - to wszystko wydawało się wręcz nierzeczywiste.

Gdy basista aklimatyzował się w nowej dla siebie sytuacji, dzięki wzmożonej ilości wywiadów dowiadywaliśmy się coraz więcej o podejściu Roba do całej, niebywale trudnej dla niego sytuacji: Uwielbiam wyzwania – mówił. Często bywam w sytuacjach, które stają się dla mnie wyzwaniem i staram się im podołać jak tylko najlepiej potrafię. Najtrudniejszy w całej tej sytuacji był ogrom materiału, którego musiałem się nauczyć w krótkim czasie. Jest trochę mniej znanych utworów, które zmuszony byłem rozpracowywać, powiedzmy, dzień przed, a czasami zdarzało się, że miałem na to może 45 minut! Na niektórych koncertach, kilku kompozycji uczyłem się grać na 40 minut przed wejściem na scenę, co trochę dawało mi się we znaki. Z drugiej strony materiał z St. Anger miał dość progresywny charakter, a w niektórych momentach bas nie jest tam aż tak słyszalny, przez co czasami po prostu musiałem wymyślić własną wersję.





Pamiętacie urywki filmu Some Kind Of Monster, gdy Rob rozpracowywał utwory z St. Anger przy pomocy mikrowieży? Dziś – 17 lat później wydaje się, że na miejscu basisty w Metallice nie mogłoby być bardziej odpowiedniej osoby. Lekkość Roberta w dostosowaniu się do każdej sytuacji jaka spotyka najpotężniejsze kapele na świecie, robi dziś naprawdę piorunujące wrażenie, i to bez rozróżniania, czy ma on do czynienia z sytuacją wewnątrz kapeli, czy też skupia się na ogarnianiu życia prywatnego dostosowanego do biologicznego kalendarza Metalliki.





Nie pozostaje nic innego, jak życzenia kolejnych owocnych siedemnastu lat na pokładzie pod banderą Metalliki.








Marios
Overkill.pl



Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak