W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Potęga brzmienia Metalliki #2 - So What! (cz1) [lipiec 2019]
dodane 19.08.2019 00:59:31 przez: Marios
wyświetleń: 1746
W ubiegłym roku tuż przed występem Metalliki w Krakowie, na Overkill pojawił się wpis dotyczący ekipy technicznej odpowiedzialnej za instrumenty zespołu. Rozmówcami byli wówczas: Justin Crew, Jimmy Clark oraz Chad Zaemisch. Swoją robotę wykonywał także Zach Harmon. Teraz przyszedł czas na podglądnięcie pracy techników, których trudno dostrzec w czasie koncertu.






Artykuł o technikach odpowiedzialnych za instrumenty do wglądu tutaj.


O ile w Krakowie spokojnie można było dostrzec znajome twarze krzątające się tu i ówdzie po scenie w Tauron Arenie, o tyle dwóch gości, z którymi teraz porozmawiał Steffan Chirazi w Krakowie widziało niewiele osób i w Warszawie również będzie podobnie.

Każdy, kto choć raz uczestniczył w koncercie Metalliki dobrze wie, jak zespół brzmi na żywo. Oficjalne livemetki wyciągnięte z konsoli mikserskiej, a tym bardziej amatorskie nagrania na YouTube absolutnie nie oddają choćby części mocy i tego pozytywnego koncertowego hałasu oraz brutalnej ciężkości, z którymi ma do czynienia fan w czasie koncertu. W sztabie kapeli są ludzie, których zadaniem jest ciągłe monitorowanie brzmienia Metalliki podczas występów.

Bob Cowan i Adam Correia są tymi, którzy dbają o tę charakterystyczną moc brzmienia Metalliki. Ci faceci idealnie wspógrają z pracą BIG Micka.


tekst: Steffan Chirazi
tłumaczenie: Marios





Podczas każdego koncertu na trasie WorldWired Bob Cowan i Adam Correia są gośćmi, którzy dbają o koncertowe brzmienie Metalliki. Faceci od monitorów mają zadanie zarówno wyjątkowe, ale też bardzo określone. Steffan Chirazi nadstawia uszu i z uwagą wysłuchuje specyfikę tej roboty.

Bob i Adam obserwują całość z dala od sceny. Można ich pomylić z didżejami, którzy obserwują wszystko z bocznych części hal. Śmiało można ich nazwać syjamskimi bliźniakami WorldWired Tour. Z reguły taka praca przy monitorach to zadanie jednoosobowe, ale w takich momentach gość za monitorem czuwa nad tym, jak muzycy słyszą się na scenie w czasie grania, ale też czy to brzmienie jest dostosowane do oczekiwań muzyków, a to wiąże się z tym, że artysta ma wgrane dobre ustawienia albo i nie. Aby zapewnić maksymalną skuteczność swojej roboty Bob i Adam współpracują ze sobą i dlatego ich praca wydaje się mieć wiele wspólnego z tym, w jaki sposób żyją bliźniaki syjamskie.

Każdy ma własną konsolę i każdy jest odpowiedzialny za bezpośrednie prośby Larsa, Jamesa, Kirka i Roberta w czasie koncertów WorldWired Tour. Pomimo nietypowego umieszczenia swojego centrum dowodzenia Bob i Adam korzystają z kamer, które pozwalają im obserwować każdego członka zespołu. Żadne żądanie nie zostanie pominięte, niezależnie od tego czy chodzi o głośniejsze gitary, więcej perkusji, czy więcej wszystkiego, co wymagane jest w osobistym miksie.

Adam i Bob to przyjaźni faceci, których można by uznać za braci, gdy spotykasz ich pierwszy raz. Śmiało można powiedzieć, że musieli rozwinąć coś co nazywamy szóstym zmysłem, zarówno jeśli chodzi o współpracę między sobą, jak i potrzebami zespołu w danej chwili. Gdy decydujesz się na rozmowę z Bobem i Adamem, jasnym staje się fakt, że chemia, która łączy ich w czasie pracy, przekłada się na przyjaźń, która wykracza daleko poza dzień roboczy. James, Lars, Kirk i Rob są bezpośrednimi odbiorcami owej wykonanej pracy, którą ten duet wspólnie wykonuje w czasie WorldWired Tour.



Po pierwsze początek koncertu. Wprowadźcie czytelników w to, co pociągała za sobą ta praca, gdy przechodziliście przez te drzwi po raz pierwszy.

Bob: Przyszedłem za Paula Owena, który pracował tu przez 23 lata, także wpadłem na sporo roboty przy monitorach i miksie po gościu, którego już tu nie było, ale też zaczynałem coś nowego. Nigdy nie spotkałem faceta, który pracował tam ponad 20 lat i musiałem do niego równać. To był dodatkowy element wyzwania w tej pracy. Pierwszą sprawą, o której myślałem, było wcielenie się w gitarzystę coverbandu, gdzie próbujesz naśladować brzmienie gitarzysty, solówki i wszystkie te rzeczy, które robi ten gość na scenie, żeby nadać wyjątkowości brzmieniu, z którego jest znany. To chyba pierwsza sprawa, jaką próbowałem robić, gdy przyszedłem tu za Paula Owena. Nie wprowadzałem na szybko swoich zmian, bo chciałem pokazać Metallice, że mogę robić to, do czego byli przyzwyczajeni i co przyzwyczaili się słyszeć w czasie koncertu. A potem krok po kroku, gdy już poczułem się komfortowo z tym, jak to wszystko działało i zespół też się przyzwyczaił, zacząłem wprowadzać zmiany. Również w tym samym czasie „Big” Mick Hughes (legendarny inżynier koncertowego dźwięku Metalliki) zaczął wprowadzać zmiany przy scenicznych mikrofonach. Inne rzeczy też zaczęły podlegać zmianom, więc byłem zmuszony dostosować się do tych zmian, ale jednocześnie starałem się utrzymać jakąś „stałą” ustawień dźwięku. Adam pojawił się wkrótce potem. Wtedy bawiliśmy się analogowym sprzętem. Była jedna konsoleta. Adam miał do dyspozycji jakieś dziesięć wejść przy konsoli po swojej stronie biurka, a ja miałem całą resztę. Było ciasno.

Jak – albo dlaczego – dołączył Adam?

Bob: Adam dołączył ponieważ był w ekipie jednego z suportów Metalliki na trasie Death Magnetic i przychodził pomagać przy rozładunku i do załadunku sprzętu. Pojawiał się punktualnie każdego dnia i pytał: Cześć. Mogę ci pomóc to rozładować? W czymś mogę pomóc? Mówiłem: Jasne stary. Dzięki. Możesz jak najbardziej. Więc gdy była sytuacja, że potrzebowaliśmy kogoś, był gościem ze szczytu listy. Wszystko dlatego, że był już zaznajomiony z konfiguracją. Widział już scenę, widział koncert i miał o wiele większy wgląd w całość, niż większość ludzi przychodzących z marszu.

Jest też trochę koleżeństwa. Myślę, że to bardzo ważne. Jeśli dzielicie wspólną przestrzeń w pracy, to musicie mieć wspólną „przestrzeń ludzką”.

Bob: Tak. Musisz być w stanie współpracować z tą osobą. Musicie być zgranym zespołem. Ważne jest oczywiście to, żebyśmy się dogadywali, ale ważniejszy jest efekt zespołowej pracy, żeby to, co robimy, działało dla Metalliki.





Co sprawiło, że ta praca stała się pracą w duecie?

Bob: Jest nas dwóch, ponieważ na początku, gdy był tutaj Paul Owen, on był jak szaleniec, jak ośmiornica. Włączał, wyłączał, przełączał… Zbudował to wszystko w ponad 20 lat. To było jakby zaczynał od szopy i skończył na rezydencji. On to budował, budował i budował. A dla kogoś, kto dopiero przyszedł i próbował się w tym odnaleźć, było to za dużo, jasne?

Pamiętam, kiedy przychodziłeś. Wszyscy mówili: To niewdzięczna robota. Nie wiem jak on to zrobi…

Bob: Na początku pogadałem z Jamesem i Larsem i powiedziałem: Jeśli Adam jest w stanie obserwować Kirka i Roba, to ja mogę skupić całą uwagę na was dwóch. Byli z tego zadowoleni, no i oczywiście Rob i Kirk byli szczęśliwi, że ktoś w całości skupia na nich całą tę techniczną uwagę. I podzieliliśmy obowiązki. Każdy z nas ma własną konsoletę. Adam miksuje wszystko dla Kirka i Roberta. Nie robię dla nich nic, może poza puszczaniem intro. Prawie wszystko robi dla nich Adam. Dzięki temu łatwiej jest mi opiekować się brzmieniem Larsa i Jamesa i poświęcać im o wiele więcej uwagi. To było coś na czym Paul nie był w stanie poświęcić większej uwagi. Kiedy pewnego razu coś się zepsuło, Paul wymyślił pewne zdanie – usprawiedliwienie: Mogę to naprawić albo zmiksować. Nie dam rady zrobić obu na raz. I w tym momencie pojawia się dodatkowa osoba.

I wasze miejsce pracy jest usytuowane poza obszarem sceny.

Bob: Wiąże się to z kilkoma sprawami. Chodzi o głośność, ale też o to, by być niedostrzegalnym dla publiczności. Dan Brown (reżyser przestrzeni na koncertach Metalliki) wspaniale to wszystko realizuje. Fani rzeczywiście nas nie widzą i tak właśnie powinno być. Technologia powinna być niewidoczna. Fan nie powinien widzieć całego ekwipunku, może poza niektórym fajnym wyposażeniem zespołu na scenie, który chcesz zobaczyć. Ale dla nas jest główny powód, dlaczego elementy są ukryte. Jednym z głównych problemów jest głośność, prawda? Metallica się starzeje, więc chciałem im tego oszczędzić. Stworzyliśmy więc strefy dla każdego z nich. Zamiast mieć wszystko włączone cały czas, niektóre elementy uruchamiamy tylko wtedy, gdy muzycy znajdują się w tych wyznaczonych strefach. Mam na myśli mały miks, który wyłączam, gdy pojawiają się w danym miejscu. Kiedy się przemieszczają, wyłączam ten miks i wszystko wraca na full. Pozbyliśmy się też bocznych głośników na scenie. Pomaga to oczyścić wygląd sceny, ale też dźwięk na scenie jest o wiele czystszy, bo wokoło jest mniej gratów.

Jak się komunikujecie z zespołem?

Bob: Tu, gdzie się teraz znajdujemy mamy system kamer, z których obraz przeznaczony jest tylko dla naszych monitorów. Te kamery nie są przeznaczone dla telebimów. Te podglądy są tylko dla nas. Nasze podglądy składają się z dziewięciu ujęć. Jedno na perkusję Larsa plus jedna z lampką ukryta pod jego bębnami, więc kiedy mnie o coś pyta, sprawdzam i mówię, że O.K.





Czy to działa jak alfabet Morse’a? Wiesz, dwa błyski na tak, jeden na nie?

Bob: Przyświecam na Larsa… Dobra, mam cię.. I kiedy spojrzy w kamerę i coś powie, a ja nie zrozumiem, o co mu chodzi, przytrzymuję przycisk dłużej i wtedy mówi mi jeszcze raz.

Adam: Fajnie się to ogląda z boku. Jest kamera, która po prostu fleszuje Larsa, żeby zobaczyć jego twarz. To całkiem fajne.

Bob: Za każdym razem, gdy widzisz twarz Larsa, to wiesz, że coś przegapiłeś, albo on chce mieć coś głośniej. To nie jest jakaś rozbudowana gestykulacja. Czasami wystarczy tylko spojrzenie, albo Lars komunikuje mi to naprawdę szybko.

Adam: Tak. To bardzo minimalistyczne momenty.

To ciekawe. Musieliście się nauczyć takiego języka.

Bob: Tak. Jest bardzo dyskretny, więc publiczność nie zauważa, że coś się dzieje.

Zakładam, że masz inne problemy od tych, z którymi boryka się „Big” Mick. Jak wyglądają problemy z dźwiękiem u ciebie?

Bob: Nie. Praca Micka z pewnością ma na nas wpływ. To, co robi Mick, odgrywa dużą rolę w tym, co my słyszymy u siebie. Czasami dochodzą nas jakieś huki, wirowanie. Słyszysz trochę więcej pogłosu, który tworzy się z powodu kształtu różnych koncertowych obiektów. W Stanach mamy do czynienia więcej z arenami typu foremek do ciasta. Ale Europa i reszta świata zdecydowanie się od tego różnią.

Dobra. Powspominajmy. Adam, jak to się stało, że znalazłeś się przed tymi monitorami? Opowiedz o sobie.

Wszystkie miejscówki przy scenie zostały już zajęte!!!! Ha ha ha ha! Tak to interpretuję. Zanim zacząłem robić to ,co robię, pracowałem w lokalnym klubie Providence na Rhode Island. Alice in Chains wpadali tam grać koncerty. Tam też byłem technikiem od monitorów. Przyszedł jakiś facet i mówi: Jeśli naprawdę chcesz w tym pracować, zajmij się scenicznymi monitorami, a przez cały czas będziesz miał co robić. Wtedy pomyślałem: Wszystko spoko, ale to jest do bani. Mało kto korzysta z monitorów. Stary, nie mogę narzekać.

Z kim pracowałeś? Podaj kilka kapel.

Pierwszym zespołem był Down. Wybrałem się z nimi w trasę i tak poznałem Boba. Zaczęliśmy robić to wspólnie i mnie zabrali. Któregoś razu gość od sceny im zachorował. Wpadli do klubu w którym pracowałem. Tamtego wieczoru miksowałem dźwięk na scenie i od tamtej pory nie przestałem.

A więc wyszedłeś z Providence na Rhode Island, zahaczyłeś o kluby z Down i znalazłeś się tutaj.

Tak. Przeszedłem z klubów na areny i stadiony tak z dnia na dzień. Robiłem monitory sceniczne dla Down. Chodziłem w tę we w tę.






Koniec części pierwszej.






Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 8
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
NIKT
21.08.2019 18:25:09
O  IP: 81.190.3.0
swirkh, BME
Chłopaki. Ja tylko tak zażartowałem swoim zwyczajem;) Zresztą przeczytałem wpierw wywiad i bardzo jasno jest tam napisane za co odpowiadają.

Blackmark
Dobrze wiesz, że w tym roku nie dorzuciłem się Metallice na nowych pracowników ani razu:D Nawet jakoś w dniu dzisiejszego koncertu w Warszawie nie odczuwam smutku:D Myślałem, że mi serducho będzie krwawić a tu nic.. Bardziej mi gul wczoraj skoczył, bo w Proximie była super imprezka przy Alcoholice. No ale w sobotę grają w "Protokulturze", to na otarcie łez jak znalazł;) Tym razem może nie zasnę na odsłuchach:D:D
Blackmark
21.08.2019 14:13:58
O  IP: 194.150.247.1
swirkh
Ja rozumiem. Ale każda dodatkowo zatrudniona osoba musi swoje zarobić. A Tych bajerów zaczęło być tyle, że... No a ceny biletów szybują i szybują...
Bo kto za to wszystko płaci... Ja, Ty, NIKT, BME, darekesp...
swirkh
20.08.2019 19:08:18
O  IP: 62.141.247.92
Tak jak pisze BME, ci goście nie odpowiadają za to jak słychać zespół na koncercie :P
Oni miksują to, co Rob, Kirk, James i Lars słyszą w monitorach odsłuchowych (dousznych, scenicznych).
BME
20.08.2019 15:13:04
O  IP: 77.111.247.183
pewnie tak jest.
Blackmark
20.08.2019 14:47:21
O  IP: 194.150.247.1
Zabawki może i fajne, ale najtańsze bilety niedługo będą po 1 000 PLN.
Za wszystko płaci fan. A dźwięk na dziewiętnastym miejscu jest.
BME
20.08.2019 08:07:56
O  IP: 176.221.123.230
NIKT, tych dwoch Panow miksuje ich douszne odsluchy, nie ich dzwiek sceniczny, od sceny jest BIG Mick i jego pewnie jacys asystenci ;)
fajne maja zabawki, 9 kamer na scenie, gdzie mozesz wykrzyczec swoje zyczenia co do miksu w uchu ;)
darekesp
19.08.2019 19:41:12
O  IP: 89.64.56.33
W Pradze było bardzo dobrze z dźwiękiem i miksem, naprawdę nie można było narzekać co do odsłuchu faktycznie zauważyłem James podchodzi do mikrofonu i głośniki pod jego stopami dopiero zaczynają grać. trzeba przyznać mają ogromny sztab ludzi scena w ciągu kilku godzin z Pragi była w Warszawie i już jest złożona .
NIKT
19.08.2019 18:24:38
O  IP: 81.190.3.0
Ci goście są chyba odpowiedzialni za "płytkie" gitary w zeszłym roku w Krakowie:D Stałem właściwie przy barierce i chyba po dwóch utworach stwierdziłem, że jest dupa.. Perkusja, bass i wokal ok, ale gitary jak by mocy nie miały.. Dziwne, bo na Kvelertak było mięcho a na Metallice po prostu brakowało mi mocy:D W drugiej połowie koncertu darowaliśmy sobie barierki i poszliśmy na tył. Dokładnie pamiętam, że zaczynał się SBT i kurka zadziałało:D Zupełnie inny odbiór. Swoją drogą, jak by mi ktoś powiedział dwa lata temu, że można w połowie koncertu zrezygnować z barierek, to bym się usmarkał ze śmiechu:D:D
Wracając do tematu, już w zeszłym roku ktoś wspominał, że oni mają jakieś specjalne odsłuchy, które działają w zależności od tego, w jakim miejscu na scenie kto akurat przebywa. Być może to było powodem. Technologia galopuje i ciężko nadążyć:)
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak