W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
W obronie Czarnego Albumu
dodane 20.05.2015 15:56:02 przez: Rafał
wyświetleń: 4882
Marios podsyła: Tegoroczny telegraf nr 20, zaskoczył mnie artykułem, którego tematem jest „Czarny Album”. Jeszcze przed otworzeniem linku byłem przekonany, że tekst będzie wypełniony oczywistościami. Ale kiedy zobaczyłem, że w zdania fantastycznie został wpleciony temat filmu „U progu sławy”, wiedziałem, że artykuł będzie niecodzienny.


Przypomniałem sobie „U progu sławy”, gdy zarzynałem VHS oglądając raz za razem ten 2,5 godzinny film. Film, który wspaniale pokazuje muzyczne realia lat 70. w USA. Widzimy rolę prasy muzycznej tamtych czasów. Dziennikarze byli wyznacznikiem, wyrocznią, która kształtowała muzyczne trendy. Widzimy ambiwalentny stosunek muzyków do dziennikarzy prasy muzycznej” „Cześć. Jestem dziennikarzem. Piszę dla Creem. – O! Krytyk rockowy. Nasz wróg. (...) Wróg, ale fajnie byłoby się załapać na okładkę”.

Polecam artykuł, ale jeszcze bardziej polecam ten fantastyczny film. Kto nie widział, a próbuje co nieco skrobnąć o muzyce, po prostu musi go zobaczyć. Dla dziennikarzy muzycznych: mus, klasyka, wyznacznik... Choć film ma dopiero 15 lat. Lester Bangs królem muzycznych żurnalistów!

Filmweb.pl.



Tekst: Lauren Wise

Jeden z najbardziej wpływowych metalowych utworów ma w sobie całkiem rokendrolową zakulisową historię, a album, z którego pochodzi ów metalowa perełka, należy do najbardziej kontrowersyjnych longplejów w historii zespołu. Gitarzysta Metalliki, Kirk Hammett, wpadł na pomysł głównego riffu do „Enter Sandman” w czasie, gdy „cierpiał na bezsenność”. Była godzina trzecia nad ranem. Jest to pora nazywana przez okultystów „godziną diabła”. Kiedy kładę winyl z „Czarnym albumem” na mój gramofon, jest to wtedy jedna z tych chwil, gdy po prostu siadam z lampką burbona i zatapiam się w dźwiękach tej muzyki... Dobra, dobra... Zapachniało trochę sceną z filmu „U progu sławy” i cytatem „Słuchaj tej płyty przy blasku świec, a zobaczysz swoją przyszłość”. Rozciągam trochę...

O.K. Od początku...

„Czarny album” zwany także „Metallica” był gigantycznym punktem zwrotnym w historii Metalliki. Przygotuj się drogi czytelniku: ...punktem zwrotnym w dobrą stronę.

Temat przyszedł mi do głowy, bo Metallica gra tuż obok, w pięknym Las Vegas. Trudno nie ekscytować się i nie wzniecać zamieszania, gdy Metallica gra w pobliżu. Bez względu na to, czy ich kochacie, czy nienawidzicie. I na tym polega problem. Sprzedali ponad 110 milionów płyt i są najbardziej znanym metalowym zespołem wszech czasów. Jednocześnie „Metallica” jest jedną z najbardziej znienawidzonych i uwielbianych płyt w historii muzyki. Krążek jest łagodniejszy niż cztery wcześniejsze albumy. Gdy powstawał, spowodował mnóstwo tarcia w życiu osobistym Metalliki. Te zawirowania wpłynęły na kształt utworów. Muzycy dojrzeli i dzięki temu teksty utworów dotknęły tematów, których grupa doświadczyła. Wokalista James Hetfield pokierował negatywne uczucia w stronę muzyki. Wynikiem były pieniądze – dosłownie i w przenośni. „Czarny album” uśmiechnął się do publiczności głównego nurtu i fani metalu nigdy się z tym nie pogodzili.

To dziwne. W świecie heavy metalu jesteś poważany, gdy żyjesz dla tworzenia sztuki, jednocześnie nie zarabiając na niej kokosów. Gdy na tej samej sztuce zaczniesz dobrze zarabiać – sprzedałeś się. Jest to sytuacja bez wyjścia. To coś jak: „Wydałeś album, który utrzymuje się 300 tygodni na listach przebojów?! Zgarnąłeś szesnastokrotną platynową płytę?! Fuj! Co za wpadka”...



Wiesz co nie jest porażką? Makabryczna kołysanka i warkoczące riffy w „Enter Sandman”. Pełne duszy, intensywne wiolonczele w „The Unforgiven”. Temat matki Hetfielda walczącej z rakiem w „The God That Failed”. „Nothing Else Matters”, „Wherever I May Roam” itd., itd Jedno jest jasne. Długowieczność Metalliki przypisuje się temu, że są otwarci i gotowi, by zwiedzać muzyczne światy i dźwiękową ekspansję. Jednocześnie zachowują swój podstawowy, nienaruszalny styl: gardłowe ryki Hetfielda, zawsze przynajmniej odrobina thrashu, otwartość na bluesa i klasycznego rocka. Metallica bawi się konwencją. Wykorzystuje w swojej twórczości zarówno elementy rozbudowane, bardziej skomplikowane, jak i nieco uproszczone podejście do tworzenia. Nie porzuciła szybkiego tempa i agresji. Zespół zmienił nieco technikę komponowania. Stworzył albumy zakorzenione w grunge i alt-rocku. Acha – i wkurzyli mnóstwo osób swoimi nowymi fryzurami...

Winą za nowy kierunek obarcza się producenta Boba Rocka, którego Metallica zatrudniła w 1990 roku, a który pracował dla Aerosmith, The Cult, Bon Jovi, czy Motley Crue. Możesz myśleć, że Bob Rock zmienił dynamikę utworów Metalliki – i miałbyś rację. [Tutaj jawne odniesienie autora do zarzutów, że Rock miał wkład nie tylko w brzmienie, ale też w kształt utworów przeznaczonych na piąty album. Brzmienie jak najbardziej – robota Rocka. W końcu do tego na początku został zatrudniony – by zmiksować album. Z czasem został producentem płyty, ale na kształt i długość utworów nie miał wpływu. Krótsze, bardziej zwarte i przystępne nagrania to był od początku do końca pomysł Metalliki. Pamiętacie początek współpracy? Lars i James lecą do Kanady z nagraniami demo, Bob słucha i już oczyma wyobraźni szkicuje idealne brzmienie. Pamiętacie też, jaki dźwięk bębnów wymarzył sobie Lars. – przyp. Marios].



Zamiast zwykłych pojedynczych nagrań zespołu rejestrowanych w różnych miejscach, Bob wyszedł z propozycją, by nagrywali wspólnie w jednym pomieszczeniu. Hetfield został przekonany do nagrywania harmonii wokalnych. Produkcja była trudna. Wyczuwało się napięcie. Bob Rock przyznawał, że Hetfield przyszedł i chciał zrobić coś nowego z wokalami. W czasie nagrywania „Czarnego albumu”, teraz słynny wokalisto-gitarzysta, inspirował się pop artystą Chrisem Isaakiem. Stwierdził, że chce zaśpiewać w podobnym stylu. Chciał śpiewać tak, jak to teraz słyszymy w „Nothing Else Matters” i „The Unforgiven”. Bob pomagał Jamesowi uzyskiwać coraz wyraźniejszą melodyjność dzień po dniu. Bez motywacji i intensywnego treningu, wokal Hetfielda nie zostałby ukierunkowany na nagranie niektórych sztandarowych utworów z „Garage Inc.” lub z „Lulu”. (Tak. Jako fan Lou Reeda, lubię też „Lulu”). No dalej... Zastrzelcie mnie.

Więc tak – może trio w składzie „Enter Sandman”, „The Unforgiven” i „Nothing Else Matters” bryluje w hitowych top 40. Może zagorzali fani odczuwali lekkie mrowienie w kolanie przez te trzy lata, które minęły od „...And Justice For All”, czekając na kolejny przewidywalny thrashowy album, przy którym nie było już śladu po Cliffie Burtonie. Tak bardzo brakuje Cliffa...

W końcu jednak nie ma wątpliwości, że serce Metalliki zawsze ciągnie w stronę thrashu. Zespół dba o pamięć i troszczy się o korzenie z których wyrósł. Dla mnie znakomitym przykładem tego, że Metallica nie sprzedała się wraz z wydaniem „Czarnego albumu” są słowa Larsa Ulricha, gdy rozmawiałem z Larsem i Tomem Arayą w czasie Golden Gods Awards w 2014 roku. Ulrich mówił: „Jesteśmy tutaj. Każda chwila w takim towarzystwie sprawia, że jesteśmy dumniejsi z tego jak potoczyła się kariera Metalliki”.


Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 8
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Adamas
21.05.2015 15:41:21
O  IP: 192.162.151.197
III
I dlatego Load i Reload nigdy nie będą umieszczone na listach najlepszych albumów wszcehczasów itp. Tylko dlatego.
III
21.05.2015 15:07:12
O  IP: 178.36.62.9
"Dziennikarze byli wyznacznikiem, wyrocznią, która kształtowała muzyczne trendy." - najważniejsze zdanie
marTin
21.05.2015 11:47:51
O  IP: 77.253.10.58
Metallica jest skończona i dajcie już sobie spokój.Oni zachwile będą tylko buty sprzedawać bo biede klepią.
Marios
20.05.2015 17:55:04
O  IP: 89.151.18.192
* winno być "Jako fanka Lou Reeda" - Lauren to zdecydowanie imię żeńskie.
JacekW
20.05.2015 17:47:53
O  IP: 95.41.174.87
St. Anger też lubię, Lulu to też dobra płyta, ale niekoniecznie dla fanów Metalliki, a bardziej osób trochę bardziej otwartych na muzykę "dziwną" ;-).
Livyatan
20.05.2015 17:15:14
O  IP: 83.26.28.236
Jacek W Lulu to syf. Tzza coś napisać w obronie St.Anger!!!
Jacek W
20.05.2015 16:34:00
O  IP: 46.215.60.13
Jakby siebie czytał! Też tak rozpatruję karierę i dyskografię Metalliki... Aha, i tez lubię Lulu ;-)
Rafał
20.05.2015 15:57:12
O  IP: 84.10.203.14
był tekst o masterze, teraz o czarnym albumie, bardzo dziękuję Marios za przygotowanie!
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak