W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Przemówienie Larsa wprowadzające Deep Purple do Rock And Roll Hall Of Fame
dodane 11.04.2016 11:41:42 przez: Rafał
wyświetleń: 3502
Lars Ulrich był gościem gali Hall Of Fame, podczas której miał przyjemność ogłosić wprowadzenie Deeo Purple do Rock And Roll Hall Of Fame. Poniżej tłumaczenie obszernego przemówienia Larsa, które przygotował dla nas Imperius - pozdrowienia!


Dobry wieczór, nazywam się Lars Ulrich i jestem niezmiernie, kurewsko zaszczycony, że się tu dziś znalazłem. W prezencie na Boże Narodzenie mój średni syn podarował mi tę marynarkę, i przysięgam na wszystko, dopiero chwilę temu, za sceną oderwałem metkę, na której w sekcji kolor napisane jest głęboka purpura (deep purple). Nie żartuje, naprawdę. Mogę wam to podać to sobie sprawdzicie. Tak czy inaczej, polecę teraz z kartki zamiast telepromptera, tak na wszelki wypadek.

Dzisiejszy wieczór jest kulminacją dwóch muzycznych podróży. Mojej oraz tego oto zespołu, który zmienił moje życie i obraz rock & rolla. Kiedy miałem 9 lat, pewnego mroźnego dnia w Danii, mój tata zabrał mnie na koncert Deep Purple. To była mroczna, zimowa, sobotnia noc lutego 1973 roku. Tej nocy wszystko było wyjątkowe, dźwięki, to co działo się na scenie, piosenki i muzycy posługujący się swoimi instrumentami w sposób jakiego dotąd nie znałem, w sposób w jaki nie miałem pojęcia jest nawet możliwy. Deep Purple było tym wspaniałym połączeniem sprzeczności. Miałeś wrażenie, że trafiłeś na pięciu muzyków w swojej szczytowej formie, wykonujących jeden klasyk gatunku za drugim i to w taki intensywnie prawdziwy sposób, jakby grali gdzieś w garażu tylko dla samych siebie. Jednocześnie hipnotyzując zebranych tam fanów do szpiku kości. Pozwólcie, że rozłożę to wam na czynniki pierwsze.



Wokalista, Ian Gillan. W samym centrum sceny, przyciągający wzrok niczym magnes, uosobienie każdej cechy, która czyni lidera grupy – zajebistym. Z nadludzką siłą głosu wyciągającym częstotliwości tak wysokie, że jestem przekonany szyby i szklanki pękały w całym mieście. Za nim, na perkusji, niewysoki Ian Paice. Rock & rollowy koktajl z włosów, potu, śliny i godności. W jakiś niezrozumiały dla mnie sposób potrafjący przecierać swoje oklulary z pary, podczas gdy napędzał tę muzyczną lokomotywę. Wszystko to w butach na 20 centymetrowych koturnach. Muszę przyznać Ian, to robi wrażenie.

Na prawo od niego królewski Jon Lord. (aplauz) Tak jest, wszyscy kochamy Jona Lorda. Nigdy nie widziałem wcześniej, żeby ktoś tak znęcał się nad swoimi organami (śmiech na sali). Co prawda miałem wtedy tylko 9 lat. Wyprawiał ze swoim Hammondem C-3 rzeczy jakich nikt przed nim nie robił, a rezultat tego odpalał przez ścianę wzmacniaczy Marshalla i głośników Leslie, w unikalny sposób wznosząc dźwięki na nieznane dotąd terytorium. Podkreślę to w ten sposób, Jon Lord był piewrszym, który prawdziwie wzmocnił i przesterował dźwięk organów Hammonda. Niestety Jon odszedł od nas już na zawsze w 2012 roku.

Basista Roger Glover. W kowbojskim kapeluszu i koszuli we wzory tureckie, uosobienie szyku i stylu. Był tym, który muzycznie trzymał to wszystko do kupy, sprawiał, że miało groovy rytm i było, że się odważę to tak określić – sexy. Jego dostojna prezencja sceniczna pozwalała uwidocznić zabójczą energię jego kolegów z zespołu i skrywała nieocenione umiejętności twórcy i współ producenta największych dzieł w ich karierze.

I oto pozostał nam Ritchie Zajebisty Blackmore (aplauz). To co on wyprawiał ze swoja gitarą wydawało się nierealne. Grał trzymając gitarę przodem, bokiem, do góry nogami i na około. Jego palce, dłonie i ramiona tańczyły w nieprzerwanym i nieprzewidywalnym balecie. Te dźwięki, gitarowe piski i skrzeki, wysokie przestery przy ocieraniu się o kolumny głośnikowe. Podrzucał gitarę w powietrze i potrafił na niej grać zarówno swoim tyłkiem jak i butami. To było specyficzne połączenie kunsztu, kontroli nad instrumentem i rezerwy do wszystkiego, co się wokół niego działo. Wyglądało to jakby Blackmore się zwyczajnie popisywał, ale sam przed sobą, balansując na granicy gitarowego narcyzmu. Jednocześnie wyglądał tak zarąbiście, że trudno było oderwać od niego wzrok.



Ci kolesie potrafili grać jak mało kto. (Larsowi co chwilę przerywają aplauzy braw i okrzyków z sali). Tak jest! Ja tak mogę całą noc! (kolejna salwa braw). Takie są zalety przemawiania jako pierwszy (śmiech). Ci kolesie potrafili grać i potrafili improwizować. To wyglądało jakby urządzali ciągłe zawody na śmierć i życie między samymi sobą. Zawody, żeby przenieść muzykę w jakieś nowe, nieodkryte dotąd i nigdy dwa razy to same miejsce.

Przenieśmy się teraz w czasie o 12 godzin później, kiedy to w pobliskim sklepie z płytami poprosiłem o wszystko co mieli z repertuaru Deep Purple i wręczono mi album Fireball (brawa). Moje życie zmieniło się bezpowrotnie. Praktycznie bez wyjątku każda hard rockowa kapela ostatnich 40 lat, wliczając w to mój zespół, może odnieść swój rodowód do Black Sabbath, Led Zeppelin i Deep Purple. I jeśli o mnie chodzi to te trzy kapele powinny zawsze być traktowane na równi pod względem ich umiejętności, albumów i osiągnięć muzycznych. Tam gdzie się wychowałem i na całym świecie poza Ameryką Północną, te trzy zespoły są sobie równe, jeśli chodzi o status, wielkość i wpływ na świat muzyki. Zatem głąboko w moim sercu i wiem, że mówię tu w imieniu wielu moich kolegów muzyków, jak i milionów fanów Deep Purple, muszę wyznać, że jestem zszokowany, że tak długo zajęło by wprowadzić ich do Rock and Roll Hall of Fame! (aplauz z widowni). Dziesiątki lat po wszechmogącym Sabbath i wyśmienitych Zepplin. Mówię to oczywiście z pełnym szacunkiem do kapituły Rock & Roll Hall i fanów tu obecnych, staram się jednak podkreślić, że Deep Purple uwielbiani są na całym świecie, nie tylko tu (aplauz). Tak jest, cały świat teraz im klaszcze.

Deep Purple zbudowali swoją potęgę w staroświeckim stylu. Pracowali na to bardzo ciężko: nieustanne trasy koncertowe, nagrywanie nowego albumu co rok, czasem nawet dwóch na rok. Mieli w dupie opinie na temat ich wyglądu czy opinie krytyków. W złotym okresie rock & rollowej rozpusty i wyłuzdania mówiło się o nich głównie w kontekście ich muzyki, a jeśli chodzi o seks i narkotyki w tej kulturze to zawsze byli prawdziwymi dżentelmenami na wskroś. Jeśli naprawdę chcielibyście się już do czegoś przyczepić to chyba jedyną rysą na szkle Deep Purple były ciągłe zmiany personalne. Dziesięciu różnych ludzi przewinęło się przez pierwsze siedem lat istnienia zespołu, a czternastu w całej ich historii.

Pozwólcie więc teraz, że w sposób oczywisty wspomnę pozostałych tych, którzy odegrali znaczącą rolę w tej opowieści wliczając w to trzech pozostałych nominowanych dzisiaj. Dwóch zobaczyłem w ich debiucie koncertowym z zespołem, gdy Deep Purple przyjechało do Kopenhagi w grudniu 1973 roku. Wokalista David Coverdale, który poprostu zwalił mnie z nóg tym wyjątkowym bluesowym sposobem śpiewania i tym dziwacznym statywem do mikrofonu. Co to do cholery miało w ogóle znaczyć? Oraz basista Glenn Hughes w tym swoim białym, satynowym garniturze i zajebistej rockowej fryzurze, która kontrastowała z jego przepełnionym wpływami R&B wokalem. I w końcu, ktoś kto tak naprawdę był na początku, pierwszy wokalista Deep Purple – Rod Evans. Głos kształtujących dopiero swoją wizję Purple w drugiej połowie lat 60tych i wokal pierwszego dużego przeboju – „Hush”. Brawa dla niego. Zatem od ośmiu dziś nominowanych do czternastu członków zespołu w sumie jest sprawą oczywistą, że ich muzyka powstawała w wyniku artystycznych napięć i niepokoju i coż za wspaniała muzyka to była.



Albumy, pozwólcie, że wspomnę tylko kilka: “The Book of Taliesyn”, “Deep Purple in Rock”, “Fireball”, “Machine Head”, „Burn”, “Stormbringer”. Oraz fenomenalne piosenki takie jak: "Wring That Neck", "Black Night", "Speed King", "Child in Time", "Strange Kind of Woman", "Highway Star", "Woman From Tokyo", "Mistreated" i wiele, wiele innych. I teraz, jakże szalona jest różnica między wersjami studyjnymi a wersjami granymi na koncertach. Na przykład spójrzcie na „Space Truckin’ ” na albumie „Machine Head” trwa około 4 minuty. Na legendarnym już albumie koncertowym „Made In Japan” to blisko 20 minut. To dopiero były czasy, co? Solówki i improwizacje, obowiązkowe punkty każdego koncertu Purple to powody, dla którego Wikipedia wylicza 42 oficjalnie wydane albumy koncertowe. Nie żartuję. Ponieważ tacy dobrzy byli, tacy orginalni i zainspirowani każdego wieczoru i wciąż są (aplauz). Bez wątpienia wciąż są.

Ale zaraz, chwileczkę, jest jeszcze jedna piosenka, prawda? Ta, którą każdy zna, ta o Franku Zappa, płonącym budynku kasyna nad jeziorem w Szwajcarii, płomienie aż do nieba i te sprawy. Piosenka, która zawiera prawdopodobnie największy klasyk w kategorii riffów gitarowych wszechczasów, fragment, którego każdy uczy się na gitarze jako pierwszy. Riff, którego granie zakazuje się w sklepach muzycznych ze względu na zdrowie psychiczne pracujących tam ludzi. Szczera prawda, mówię wam. Riff, który nawet ja, największy analfabeta gry na gitarze w tym wszechświecie, potrafi zagrać (śmiech). Znacie tytuł, „Smoke on the water”. Tak jest! Jest znakiem rozpoznawczym tego zespołu i największym ich singlem. Utwór tak potężny, że Deep Purple mogłoby omyłkowo być uznane za zespół jednego przeboju. Ale jeśli wciąż, po dziś dzień, jest to jedyny utówr jaki znacie z repertuaru Dee Purple to potraktujcie go jako ogromne, ciężkie drzwi do muzycznego dziedzictwa, któremu nie ma końca. Utwór, który w swoim najnowszym wcieleniu pozostaje tak samo istotny jak przed laty, przemierzając świat, zwalając z nóg i odmieniając życie kolejnych ludzi (aplauz).

Mam takie zdjęcie na komodzie przy moim łóżku. Podarował mi je mój kumpel Frank i stoi tam do dziś. To zdjęcie Deep Purple z moją twarzą komputerowo wkomponowaną zamiast twarzy Iana Paice (śmiech). Wybacz Ian, ale dostałem to w prezencie. To pokazuje jak wiele Deep Purple wciąż dla mnie znaczy. Dla mnie jak również i dla tu obecnych fanów oraz milionów entuzjastów. Tak jest! Dla fanów tu i milionów na całym świecie, którzy postrzegają Deep Purple jako zespół epicki, nieobliczalny, energiczny, super, ogromny, wspaniały, żywiołowy, spontaniczny, hipnotyzujący, oszałamiający, nieziemski, bezwzględny, pionierski i ostatecznie ponadczasowy. Ritchie Blackmore, David Coverdale, Rod Evans, Ian Gillan, Roger Glover, Glenn Hughes, Jon Lord, Ian Paice, powinni byli się tu znaleźć już dawno temu. I oto wreszcie tu są, tu gdzie jest ich miejsce. Zawsze chciałem to powiedzieć. Panie i Panowie proszę powitajcie na scenie i w Rock & Roll Hall Of Fame - Deep Purple
!






Imperius
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 9
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Predator lecz mów mi Andrzej
12.04.2016 11:20:25
O  IP: 82.143.187.35
_Egon_
11.04.2016 22:56:26
O  IP: 46.113.32.25
Trochę to tragikomiczne że DP wprowadza do tego Hall Metallika. DP tworzyła podstawy rocka w zcasach gdy Lars wiadomo co robił. Ponadto wprowadzanie do ROCK AND ROLL Hall Of Fame artystów Disco ośmiesza i wprowadzających i całe to wprowadzanie. Śmieszna akcja.
Marios
11.04.2016 21:07:05
O  IP: 89.151.18.192
Riff, który nawet ja, największy analfabeta gry na gitarze w tym wszechświecie, potrafi zagrać

I mówi to ktoś, kto po koncercie Deep Purple chciał zostać gitarzystą. Choć po pół roku dał sobie spokój z sześcioma strunami. Złe miłego początki... Na szczęście.
Bartałek
11.04.2016 20:20:44
O  IP: 195.150.224.92
Lars potrafi zarówno pierdolić kocopoły, jak i wygłaszać bardzo dobre przemowy. To w nim m.in. lubię, że chociaż zdarza mu się gwiazdorzyć i cwaniaczkować, to jest to inteligentny i oczytany facet umiejący się wysłowić. A jego humor zdecydowanie mi podchodzi, tak samo zresztą jak pozostałej trójki ;)
Predator lecz mów mi Andrzej
11.04.2016 15:44:11
O  IP: 82.143.187.35
Jak Ci się podoba taka stylizacja

A kto powiedział że mi się podoba? Po prostu często się go takiego widzi, więc powinien być sobą ;P

Zapuść brodę

Brodę już mam, nawet taką samą tylko w innym kolorze, teraz jakiś lumpeks osiedlowy trzeba zaliczyć i skończą się teksty "panie kierowniku" 8)

Ja bym powiedział, że nie byłe żony, a raczej młoda żona. Każdy wiek ma swoje prawa, a młode to kapryśne, czasem rozstrojone i przeważnie wymagające :)
a7xsz
11.04.2016 14:19:37
O  IP: 212.160.172.84
Predator

Jak Ci się podoba taka stylizacja - naśladuj. Zapuść brodę, włosy, noś łachy.
Przynajmniej żaden bezdomny nie zaczepi Cie o 10 groszy, a ludzie będą schodzić Ci z drogi.

Larsowi współczuję i nie dziwię się, że marnie wygląda ostatnimy czasy - dorastające dzieci, byłe żony..

Predator lecz mów mi Andrzej
11.04.2016 13:54:31
O  IP: 82.143.187.35
Ja jedynie jestem zawiedziony, że Lars porzucił swój sztandarowy strój na rzecz tego na gali. Dla niewtajemniczonych link poniżej

http://www.overkill.pl/includes/img_news/d864d1b2863711872687.jpg
Krys
11.04.2016 13:46:16
O  IP: 80.85.225.181
Dla mnie najlepszym kawałkiem Deep... to Child In Time. Genialna muzyka, niepowtarzalny klimat.
Lars, dobra robota !
a7xsz
11.04.2016 12:39:59
O  IP: 212.160.172.84
Deep Purple wielki zespół. Zasługuje na chwałę.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak