W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Niepublikowane nagrania z Cliffem Burtonem. Ekskluzywne info dla magazynu Rolling Stone
dodane 20.04.2016 23:33:00 przez: Rafał
wyświetleń: 3789
Jest deszczowy poranek na początku kwietnia. Lars Ulrich zatrzymał się w jednym z jego ulubionych miejsc w Nowym Jorku – wspaniałym hotelu należącym do Roberta De Niro. „Uwielbiam siedzieć na tym dziedzińcu” – mówi, wskazując przez okno owo miejsce. Jednak zła pogoda nie pozwala na to. „Zwykle gdy tu jestem, przesiaduję na zewnątrz, ale jest w porządku”.


Perkusista zatrzymał się w mieście na krótko, by wprowadzić Deep Purple do Rockandrollowego Domu Sław – zaszczyt ten ogarnia go następnego dnia – tuż przed powrotem do San Fransisco, gdzie on i jego koledzy z zespołu Metallica, zagrają w sklepie muzycznym, ponieważ są tegorocznymi ambasadorami Dnia Sklepów Muzycznych. Wygląda przez okno na hotelowy plac, wyciągając z rękawa temat przeszłości zespołu.

Metallica właśnie ponownie wydaje dwa pierwsze albumy: thrashowy, bezlitosny „Kill ‘Em All z 1983 roku, oraz jego bardziej melodyjny następca, wydany rok później „Ride the Lightning”. Oprócz zremasterowanych, jednopłytowych wydawnictw, Metallica stworzyła również zestaw deluxe, składający się z kilku płyt. Są tam też rzeczy wcześniej niepublikowane. Te „bajery”, jak nazywa je Ulrich, to zestaw nagrań koncertowych, alternatywne miksy utworów oraz wywiady audio i wideo. Wszystko rozłożone na płytach CD, DVD, a także winylach. W obu boxach znajdują się także książki z niepublikowanymi wcześniej zdjęciami.

Owe reedycje są zwiastunem początku długiej kampanii reedycji – zapoczątkowanej w ubiegłym roku, gdy pojawiło się wznowienie „No life Til Leather” na kasecie. Po latach planowania, Lars powiedział nam, że jest teraz po prostu podekscytowany tym, że może zobaczyć wznowienia dwóch pierwszych albumów i oddać w ręce swoich fanów.



Dlaczego zrobiłeś te reedycje?

Widziałem jak inni wypuszczają ogromne wydawnictwa. Deep Purple coś wydali, U2 zrobili kilka wspaniałych rzeczy, jak np. „Achtung Baby” w edycji na dwudziestolecie. Podoba mi się to, co zrobili Oasis z „Definitely Maybe”. Chciałem zobaczyć nasze albumy, dołączające do tego grona za jakiś czas.

Dobrze się czujesz z tym, że wypuściłeś raz jeszcze dwa pierwsze albumy?

Tak, ale doświadczam teraz podzielności energii. Siedziałem tu przez cały dzień i opowiadałem dziennikarzom o tym, co jadłem na śniadanie w 1984 roku. Ale cały ranek siedziałem z Peterem [Menschem] i Cliffem [Burnsteinem] i rozmawialiśmy o roku 2017 i nowym albumie. Jest interesująco.

Jakie myśli przeleciały ci przez głowę, gdy zobaczyłeś finalne boxy?

Tak naprawdę, to jeszcze nie miałem okazji potrzymać ich w rękach. James i ja zrobiliśmy unboxing wideo – i obiecałem, że nikomu tego nie powiem – ale w kopertach nie było jeszcze prawdziwych płyt. Ale pierwszą rzeczą, o której pomyślałem było: „Jasna cholera. Sporo tutaj tego”. Drugą myślą było to, że książka jest naprawdę super. Kiedy składaliśmy wszystko razem, a ja zatwierdzałem to czy tamto, to zwykle robiłem to na tym urządzeniu (podnosi iPhone’a). Książka ma wielkość 30 na 30 centymetrów.

(dla porównania sięgnijcie na swoje półki po książkową edycję „Lulu”. Remastery są dokładnie tej samej wielkości – przyp. Marios).

To jest po prostu niesamowite. To dobry rozmiar, dobry ciężar, więc jest spoko. I myślę, że w przyszłości, gdy będziemy robić kolejne wznowienia, będziemy wkładać tam coraz więcej. Bo niestety pewne rzeczy zaginęły na przestrzeni trzydziestu lat. Więc będzie jeszcze więcej bajerów, które będziemy mogli dodać do następnych wydań. Ale myślę, że to dobry czas by ruszyć z miejsca. I ruszamy.



Jak wyglądał proces znajdowania tych wszystkich nagrań do edycji deluxe?

Wywróciliśmy wszystko do góry nogami, by znaleźć te rzeczy. Powkładaliśmy je tam, do zlewu, jak my to nazywamy. Nie mamy nic, czego moglibyśmy użyć w następnym remasterze w 2021 roku. Nie mamy ukrytych motywów. Ale nadal szukamy tych rzeczy. Zmasterowane taśmy – cholera po prostu zniknęły. Aktualnie mamy jednego gościa, który pracował z nami przez ostatnie dwa lata. Jego jedynym zadaniem jest jeździć po wytwórniach płytowych na całym świecie i szukać tych nagrań. Mnóstwo nagrań zostaje błędnie wykorzystanych i słyszymy: „Znaleźliśmy, ale okazało się, że było w boksie Steve’a Millera”. A ja na to: „O.K.”.

Z których elementów w boxach jesteś zadowolony najbardziej?

Jestem szczególnie zadowolony z materiałów wideo, które nie były wcześniej publikowane. Wszystko to surowy materiał filmowy. Choćby wywiad mój i Jamesa na Day on the Green w ’85. Nagrany jedną nieruchomą kamerą, skierowaną na nas przez jakieś 15, 20 minut. Dlatego, że wcześniej niepublikowany, jest naprawdę fajny. Nasze maniery, dynamika między nami, są dla mnie naprawdę interesujące.

Występ na Day on the Green był punktem zwrotnym dla zespołu. Jedna z płyt DVD w zestawie, oferuje występ z tego festiwalu. Co pamiętasz z tego koncertu?

Day on the Green i całe ówczesne lato było oczywiście szalone. Dwa tygodnie przed Day of the Green, graliśmy po raz pierwszy w Castle Donington na festiwalu Monsters of Rock. To była wielka sprawa móc dzielić scenę z takimi kapelami jak Bon Jovi i Ratt, na festiwalu takiej wielkości. I to było Donington. Taka jakby mekka.

Więc Day on the Green dla ludzi z Kalifornii i północnej Kalifornii – szczególnie dla Cliffa i Kirka, którzy znali historię tego festiwalu od połowy lat 70. – dla nich to był legendarny fest. Fakt, że mogliśmy tam zagrać, to wielka sprawa. Graliśmy jako drudzy lub trzeci w kolejności. Nie byliśmy tylko otwieraczem. To naprawdę było szalone. A fakt, że Metallica nie grała dla 800 pijanych ludzi w klubie Oakland i Berkrley, a dla 60 000 ludzi na stadionie Oakland – i przynajmniej spora ilość ludzi nas zaakceptowała – była to dość istotna sprawa. Jeśli spojrzeć na to, co wtedy robiliśmy, z historycznego punktu widzenia, wtedy nadal byliśmy poza mainstreamem. Trzeba przyznać, że Day on the Green był całkowitym mainstreamem, z określonym celem, więc naprawdę spoko, że zostaliśmy zaakceptowani. Dodało nam to wiary na następne lata.

Reedycja „Ride the Lightning” posiada również materiał wideo, podpisany jako „Pierwszy wywiad telewizyjny”. Jak to wspominasz?

To był mój pierwszy raz w telewizji. Duńska stacja telewizyjna wpadła nas odwiedzić w Sweet Silence wiosną 1984 roku, w trakcie nagrywania „Ride the Lightning”. Mamy coś w stylu surowego materiału i dwie przebitki z Jamesem, mną i Cliffem, gdy słuchaliśmy „Ride the Lightning”, jak sądzę. Było wspaniale widzieć tę trójkę z Flemmingiem Rasmussenem. I to nie są tylko zdjęcia, to się rusza. Widzisz nasze zmanierowanie, jakie wtedy mieliśmy i oczywiście odkopana każda kolejna rzecz z Cliffem jest cenna, bo nie ma tego wiele.



Umieściłeś sporo wywiadów z przeszłości. Gdy je oglądasz, co uderza cię w was młodych najbardziej?

Są zabawne. To jeszcze czas dorastania. Wszyscy tam mamy jeszcze piskliwe głosy. I nie przez słabą jakość taśmy (śmiech). To naprawdę zabawne zapoznanie się z młodzieńczą energią. Te żarty Hetfielda między utworami. Ma to swój charakter.

Co masz na myśli?

[James] miał o wiele bardziej „metalowy” charakter będąc na scenie. Teraz po prostu mówi do publiczności bardziej jak przyjaciel. Ale wtedy to była bardziej poza sceniczna do zapowiadania kolejnych utworów: „Padnijcie na kolana przed upiornym władcą”. I startowaliśmy. Ciekawie jest usłyszeć te nagrania.

Co mówił, gdy zapoznał się z tym materiałem?

Nie wiem. Nie przebywamy razem w studio. On nagrywa wokale, a ja przyjeżdżam i robię inne rzeczy. Więc niby jesteśmy w studio co drugi dzień, ale ja naprawdę nie miałem okazji pogadać z nim o niektórych nagraniach.

Wspomniałeś, że znajdowanie kolejnych nagrań z Cliffem jest cenne. W boksie znajduje się „szorstki mix” (rouhg mix) solówki basowej „(Anesthesia) Pulling Teeth”. Jak wypadła tamta sesja? To było spontaniczne działanie?

Tak. Tym numerem Cliff dołączył do imprezy. Nie liczył się z nikim, ale był na innym poziomie. Przyniósł tę solówkę ze swojego poprzedniego zespołu i zapytał, czy mógłby zagrać to solo z nami. Ja na to: „No dalej, zrób tę solówkę”. W tamtym czasie solówki perkusyjne i tego rodzaju nagrania spotykały się z dezaprobatą. Dlatego staraliśmy się znaleźć sposób, by zrobić to zgodnie z wyobrażeniami, które mieliśmy w tamtym czasie. Pomyślałem, że wprowadzenie perkusji uczyni to nagranie bardziej rytmicznym i słuchacze przez to przebrną, lub coś w tym rodzaju. Że uznają to nagranie za słuszne. A potem kiedy nadszedł czas, by zamieścić to na płycie, zamiast zwykłej solówki basowej, zrobiliśmy z tego coś bardziej przypominającego kompozycję. Wprowadziliśmy dynamikę. I to brzmi jak połączenie trzech różnych części. Akt pierwszy, akt drugi i akt trzeci.

Nagrywaliśmy w tym starym magazynie w Rochester w Nowym Jorku. Dokładnie w centrum nad rzeką w pobliżu siedziby Kodak. Bębny zostały ustawione w pomieszczeniu składającym się z dwóch, trzech kondygnacji, tam gdzie było centrum dowodzenia. Nie sądzę, bym mógł widzieć Cliffa. Mogliśmy się tylko słyszeć wzajemnie. Siedliśmy i po prostu to nagraliśmy. Nie byliśmy pewni, czy słuchacze się pokapują, że to solo na basie, więc musieliśmy wykorzystać tę gadkę inżyniera dźwięku [którym był Chris Bubacz – przyp. Marios] – „Solo na basie. Podejście pierwsze”. Nawet jeśli to mogła być siódma próba.


To nie było jedno podejście?

Och, ekskluzywne info tylko dla Rolling Stone (śmiech). Wszystkie tego typu rzeczy Cliff grał bardzo, bardzo spontanicznie. Nie siedział nad tym nie wiadomo ile. Gdyby było pięć podejść, jestem przekonany, że każde z nich różniłoby się między sobą.

Dlaczego nie dodałeś tych innych ścieżek?

Niestety ich nie mamy. Jeśli je kiedykolwiek znajdziemy, chcielibyśmy się nimi podzielić. Te taśmy-matki są na samym szczycie listy nagrań poszukiwanych przez Metallicę.



Innym interesującym nagraniem jest demo „The Call of Ktulu” z boxu „Ride the Lightning”, tam pod tytułem „When Hell Freezes Over”. Czy to oczywiste odniesienie Cliffa do H.P. Lovecrafta?

Tak. On przyniósł cały ten mit o Cthulhu i wszystko, co związane z Lovecraftem. „When Hell Freezes Over” to utwór, nad którym pracowaliśmy jeszcze przy „Kill ‘Em All” podczas letniej trasy w 1983 roku. Był to jeden z pierwszych utworów, jakie Cliff napisał z myślą o następnym albumie. Zmieniliśmy tylko tytuł.

I Cthulhu jest napisane przez K.

Wiem, że James powiedział w wywiadzie jakoś niedawno, że jedną z rzeczy jakich żałuje jest to, że przeliterowaliśmy Cthulhu w ten sposób. To było spore wyzwanie spróbować wymówić tę zbitkę C i H. Wyglądało jak piętnastoliterowe słowo, albo coś w tym stylu. Doszliśmy do wniosku, że zrobimy tak, by było to łatwiejsze do wymówienia dla ludzi. Ale w tamtym czasie wszystkie te kawałki nagrań to były osobne fragmenty. To się zaczęło od razu, jak zaczęliśmy pisać. I pisaliśmy aż do momentu, w którym zaczęliśmy nagrywanie wiosną ’84.

W jednym z wywiadów na DVD w „Kill ‘Em All” mówisz o tym, co czułeś do ludzi, którzy nie pozwolili wam być osobiście przy produkcji albumu. Gdy słuchasz tych nagrań dziś, czy jest coś, co byś zmienił?

Nie każ mi zaczynać tego tematu (śmiech). Doszedłem do tego momentu, by nie myśleć o tym więcej. Wiem, że nie brzmi to najlepiej. Pierwszy o tym mówiłem. Ale każde nagranie jest dla nas kapsułą czasu. „Kill „Em All” to wiosna ’83. Jest dostępny jako winyl, CD lub mp3. Ni mniej, ni więcej. To zestaw utworów, będących wynikiem decyzji budżetowych i twórczych. Jestem bardzo rozsądny przy tego typu sprawach. Nagranie to tylko proces decyzji.

Racja, ale postrzeganie tego procesu musiało być inne, gdy miałeś 19 lat i nagrywałeś „Kill ‘Em All”.

Cóż. Nie chcę dyskredytować brzmienia. Nie siedzę i nie myślę: „Kurwa, werbel mógłby być trochę głośniejszy w pierwszym wersie No Remorse”. Już to zaakceptowałem i jestem dumny z decyzji, które zostały wtedy podjęte. Nie chcę niczego zmieniać, bo to wszystko jest częścią historii. Wierzę, że życie jest sekwencją opcji i decyzji. Inni wierzą, że coś się dzieje i tak musi być. To bardziej duchowa strona. I to jest w porządku. W tamtym czasie byliśmy podjadani tym, że nagrywamy płytę. Mieliśmy na to cztery, pięć tygodni. Było kilka poważnych ograniczeń ze względu na budżet. Żyliśmy od posiłku do posiłku. Były pewne utrudnienia, ale gdy masz 20 lat, kogo to obchodzi. To nie może cię zatrzymać. Musisz sobie poradzić. Jest w porządku.


Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 2
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Predator lecz mów mi Andrzej
22.04.2016 10:20:20
O  IP: 82.143.187.35
Krys najpierw przejrzyj listę utworów na okładce i zobacz czy przypadkiem nie mam tam Pana Mustaine'a. Oczywiście robię sobie trochę żartów, że wszystko pisał co 3/4 koncertowe teraz, ale jego wkład wcale nie jest przeceniony. Gdyby faktycznie byłoby to nic, to by go w ogóle nie wpisali, a jednak na KEA i RTL jego nazwisko jest obecne. A to że wyleciał z zespołu przed wydaniem pierwszego prawdziwego albumu nie ma nic do rzeczy, bo chłopaki wtedy byli niesamowicie płodni (szkoda że teraz tacy nie są) i mieli dużo materiału i pomysłów, które wykorzystali
Krys
22.04.2016 07:58:51
O  IP: 80.85.225.181
Predator
Zdecydowanie przeceniasz wkład muzyczny Kolegi Mustaina do twórczości Mety.
Z tego co pamiętam to wyleciał z zespołu jeszcze przed wydaniem pierwszej płyty, więc na Kill mogą być pozostałości po jego twórczości, natomiast od Ride Kolega Mustain i jego twórczość nie przeplata się z muzyką Mety.
Za chwilę jeszcze powiesz że gdyby nie basista Ron nie było by Kill ? :-) Bez jaj.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak