W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Mick Wall - "LEMMY". Recenzja
dodane 05.10.2016 22:27:32 przez: Marios
wyświetleń: 3619
Recenzja biografii podsumowującej życie i twórczość Lemmy’ego, którą na polski rynek wypuściło Wydawnictwo IN ROCK, po prostu na Overkill musiała się znaleźć. Trudno wyobrazić sobie Metallicę bez Motorhead. Lemmy na przestrzeni lat przecież wielokrotnie przecinał ścieżkę swojego życia z karierą Metalliki. Pamiętacie Larsa siedzącego w kanciapie z Motorhead, którzy tworzyli utwory na „Iron Fist”? O „Iron Fist” w „Lemmym” jest na szczęście kilka wspominek, ale nie z każdym albumem jest tak różowo... Ale po kole



Czy da się 70 lat życia niezwykle płodnego twórcy zawrzeć na 280-ciu stronach? Mick Wall udowodnił, że jak najbardziej można... jednak z pewnych wydarzeń w takim przypadku trzeba zrezygnować. 280 stron na 40 lat istnienia Motorhead jakiegoś wielkiego wrażenia nie robi, tym bardziej, że dość spora część tej publikacji została poświęcona na perypetie Kilmistera z The Rockin’ Vickers oraz calutki rozdział ku pamięci Hawkwind.

Przed Wami „Lemmy”„Pan Trupia Czaszka i Piszczele, Doktor Swastyka i istne wcielenie rock and rolla”. Mamy do czynienia z czterdziestoletnią działalnością Motorhead, podzieloną na trzy wyraźne okresy: 1) pierwsze lata i złoty skład Trzech Amigos - Kilmister, Clark, Taylor; 2) dość mocną zapaść kapeli w połowie lat 80, gdy rozpadło się wymienione trio; 3) najdłuższy okres funkcjonowania Motorhead, gdy albumem „1916” w końcu podbili USA i wrócili do łask. Pierwsza próba zdobycia amerykańskiej publiki miała miejsce w roku 1981, gdy Lemmy i spółka byli suportem dla Ozzy’ego. Reakcja hamburgerożernej publiczności nie była, delikatnie mówiąc, zbyt obiecująca. Czy czegoś Wam to nie przypomina?....... Bingo! Dokładnie pięć lat później Ozzy zabierze w trasę Metallicę, której poszczęści się o wiele bardziej. Kolejne łudząco podobne perypetie? Proszę bardzo! Lemmy: „Kiedy obudziłem się rano, stali nade mną wszyscy z The Birds – Ronnie, Art. I Ted „Co to za koleś? Co on robi na sofie? Skończyło się tym, że parę dni spędziłem z Birdsami, podczas gdy oni grali koncerty”.
Historię Larsa z Diamond Head wszyscy znamy na pamięć...





Muzyczne początki Lemmy’ego? „Założyłem zespół z bębniarzem imieniem Malvin. Facet miał straszny zestaw perkusyjny, składający się jedynie z dwóch puszek po ciastkach na stojaku. Jego bęben basowy ciągle się przewracał, co wytrącało mnie z równowagi”. Ach te lustrzane odbicia dotyczące Metalliki: James – „(Lars) miał tylko jeden talerz, który ciągle się przewracał. Musieliśmy przerywać granie, by mógł go postawić”. Jeszcze? Lemmy: „Nie chciałem być wokalistą. (...) Naprawdę staraliśmy się o wokalistę z prawdziwego zdarzenia, ale trudno znaleźć kogoś naprawdę dobrego w tym fachu. (...) po prostu sam zacząłem śpiewać, bo ktoś musiał”. Metallica z czasów „Kill ‘Em All” i „Ride the Lighting” to niemal kopia sytuacji. Takich smaczków dla fana Metalliki jest sporo. Choćby Eddie Clark płacący za pierwszą próbę z zespołem. Perypetie z managerem Dougiem Smithem łudząco są podobne do tych, które przeżywała Metallica, gdy próbowała się uwolnić od niewygodnej umowy z Jonem Z.

Gdy fan Metalliki będzie czytał tę książkę, naprawdę uśmiechnie się przy fragmentach z wyrzuconym Dougiem Smithem. Od razu przed oczami stanie, delikatnie mówiąc, niezadowolony Mustaine. O perypetiach ze zmianami w składzie Kilmister wypowiedział się bardzo krótko, dosadnie i prawdziwie: „Dla każdego zespołu odejście to naprawdę poważna sprawa. Muzycy często tym grożą. „Odejdę z zespołu, jeśli nie zrobicie tego czy tamtego”. Przez chwilę to działa. A potem myślimy sobie: „A idź w cholerę” – i od razu przez myśl przemknął niczym kometa, Jason N.





Lemmy od początku nie miał najlepiej: „dzieciństwo Ian przeżył jako jedynak wychowywany jedynie przez matkę w tuż powojennym świecie”.
Dla mnie najbardziej surrealistycznym tematem poruszanym w tej biografii jest fakt, że Lemmy pamięta czasy bez rock and rolla. Kim zatem inspirował się Lemmy? Jacy muzycy wywarli na niego największy wpływ? Wszystkiego dowiecie się z biografii napisanej przez Walla. Oprócz braku rocka niewyobrażalne dzisiaj wrażenie robi fakt, że Lemmy posiadał prawo jazdy już w czasach, gdy nie obowiązywały jeszcze ograniczenia dotyczące zawartości alkoholu we krwi kierowcy! Łatwo zgadnąć, że Kilmister trzeźwy za kierownicę nie wsiadał.
Niezwykle przejmująca jest końcówka opowieści o ojcu chrzestnym ciężkiego grania i jego codzienne zmagania z pogarszającym się stanem zdrowia, które w końcu doprowadziły do śmierci. Jest naprawdę smutno, niemalże przygnębiająco.


Jeśli chcecie się dowiedzieć:


- dlaczego Lemmy zrezygnował ze szkoły?
- jaki był jego ulubiony „wspomagacz”?
- po co na kilkanaście lat zmienił nazwisko?
- na jakim albumie można po raz pierwszy usłyszeć śpiewającego Lemmy’ego?
- kto skomponował największy przebój Hawkwind?
- co przykrego przydarzyło się Lemmiemu na festiwalu w Polsce?
- dlaczego Lemmy mógł zasilić kategorię „one song artist”, ale na tym nie poprzestał?



...to „Lemmy” jest właśnie dla Was!





Czym jest biografia sławnego muzyka? Oczywiście próbą opisu jego życia i twórczości. I niestety tej twórczości tutaj zabrakło. Zdajemy sobie wszyscy sprawę z tego, że Motorhead wydali ponad dwadzieścia albumów. Wcale nie oczekiwałem niekończących się peanów na temat kolejnych tytułów utworów. Jednak choćby tytuł albumu mógłby przemknąć. Nie jestem do końca pewien, czy było choć zdanie o „Bastards”. Niestety o „Overnight Sensations” nie wspomniano nawet słówkiem (na 100%, ponieważ czekałem na moment, gdy dojadę z czytaniem do czasów wydania mojego ulubionego krążka Motorhead. I nic. Cisza. Zero). Szkoda tym większa, że na końcu nie znalazł się nawet rozdział podający chronologicznie wszystkie płyty, w których maczał palce Lemmy. Nikt nie oczekiwał szerokich opisów każdego krążka, ale choćby to minimum w postaci szybkiej listy naprawdę by się książce przysłużyło.

Dobra, na koniec troszkę ponarzekałem... Podsumowując: książka ze względu na multum informacji jest wydawnictwem bardzo dobrym. Dodatkowy punkt należy się autorowi za sposób prowadzenia narracji. Mamy poukładany styl Micka Walla, który autor przełamuje wypowiedziami Lemmy’ego, tym samym znakomicie uzupełniając treść. Chcecie mieć w swojej kolekcji kompendium informacji o Kilmisterze? Kupcie tę książkę, dołóżcie do tego film dokumentalny z 2010 roku i dodajcie pozycję „Motorhead w studio”. Ta ostatnia dla wszystkich, którzy narzekają na niedostateczne potraktowanie dyskografii Motorhead w książce „Lemmy”. Tak, tak... Dla mnie też.






Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak