W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Metallica przy okrągłym stole luty 2018 [część I]
dodane 23.02.2018 15:19:15 przez: Elvis-Król
wyświetleń: 3625
Metallica i miniaturowy prawie okrągły stół. Serdecznie zapraszamy do przeczytania pierwszej części, którą przygotował dla Was Marios



Wstęp i rozmowa: Steffan Chirazi

Cześć pierwsza:

Cooooooooooooo? To ma być okrągły stół? Jest za mały. Nie jest okrągły. Jak mam siedzieć przy czymś takim? – śmieje się Lars Ulrich patrząc na ten mały kieliszek sięgający jakichś 60 centymetrów, który towarzyszy dwóm niewielkim sofom na zapleczu w lizbońskiej jadalni. Prawdę mówiąc, jestem zachwycony mogąc po raz kolejny usadowić Metallicę razem przy dowolnym stole na jedną z tych pogawędek.



Wracając myślami do poły lat 90. gdy w So What! zaczęły się te wywiady (pierwszy Okrągły Stół odbył się w Plant Studios – 2 lutego 1996 roku – przyp. Marios) sesje były długie a rozmowy modulowały: od pogodnych i sarkastycznych do zdecydowanie ciężkich tematycznie. Wiele lat później James określił te rozmowy mianem pierwszych kroków w kierunku terapii zespołowej i kiedy czyta się je po latach, trudno się z takim stwierdzeniem nie zgodzić. Mamy tu czterech członków zespołu, którzy odpowiadając na pytania oddziałują na siebie, co nie pozwala na uniki.

W miarę upływu lat okrągłe stoły stały się rzadsze. Działo się tak głównie dlatego, że zespół był bardzo zajęty, a wspólna praca przy ćwiczeniu, pisaniu i nagrywaniu muzyki została starannie wkomponowana w coraz śmielsze plany rodzinne. Kiedy więc poprosiłem o rozmowę przy okrągłym stole, by rozpocząć rok 2018, nie byłem pewien, czy będą mieli czas, aby to zrobić. Szczęśliwie znaleźli trochę czasu przed pierwszym tegorocznym koncertem i nakreślili mi kilka spraw. Po pierwsze byli szczęśliwi, że mogą siedzieć i rozmawiać ze sobą, ponieważ mieli kilkumiesięczną przerwę. Po drugie: to dobry czas na dyskusję o tym, czym teraz jest Metallica. I wreszcie: w ciągu 22 lat od pierwszego okrągłego stołu uznano, że te dyskusje mają swoje miejsce w świecie Metalliki. Te rozmowy są solidnym wskaźnikiem czasów, gdzie w danym momencie znajdują się Lars, James, Kirk i Rob.

- - -

Na początek spójrzmy na ostatni rok. Jakie były wasze oczekiwania? I kiedy siedzicie teraz i sięgacie pamięcią rok wstecz, był to ogromny sukces. Zaskakujące? Pełne wdzięczności? Czego się spodziewaliście, a co dostaliście?


Kirk: Zdecydowanie jestem wdzięczny. Wdzięczny za to, że publiczność wciąż nas wspiera, że rozumie muzykę na takim samym poziomie, na jakim my ją postrzegamy, że kupuje płyty. Jestem im wdzięczny za bycie z nami. Koncerty były niesamowite pod względem czystego entuzjazmu dla nowego materiału. To dla mnie jedyna rzecz, która naprawdę wyróżnia się na trasie. Za każdym razem, gdy gramy nowy materiał, ludzie pochłaniają nowe utwory. Nie zawsze tak było. I wiesz, miło to widzieć, bo minęło trochę czasu. Jestem bardzo wdzięczny za to, że możemy wciąż tu być i tworzyć muzykę, którą, kurwa, ludzie zdobywają i rozumieją. Ale nie tylko. Że ją pochłaniają. To jest cholernie cudowne. Od jakiegoś czasu nie dostrzegałem tego entuzjazmu.

James: Tak. Więc, kurwa, ludzie to lubią. Ludzie to...

Kirk: Kurewsko to lubią.

James: Zgadzam się. Koncerty są charakterystyczną częścią każdego albumu, który nagrywasz. Naprawdę nie chcę używać tego gównianego komunału, że jesteśmy zespołem koncertowym. Nie odtwarzamy pracy studyjnej na koncercie. Zawsze było tak, że się głowiliśmy: „Jak możemy uchwycić w studio to, co dzieje się na koncercie?”. Więc naprawdę możesz bardzo się starać, aby zastanawiać się nad tym, jak to będzie brzmieć na żywo: „Och, ta część będzie naprawdę dobra na koncercie. Już widzę, jak publika szaleje przy tej części”. I ja mam takie skłonności, ale lepiej tego nie robić. Zawsze, gdy masz takie oczekiwania, zwykle się nie sprawdzają. Kilka razy to zauważyłem, gdy pod koniec „Halo” jest ten moment, wiesz: raz, dwa , trzy i teraz! Wyobraziłem sobie, że cały tłum śpiewa tę melodię... a oni nie! Dobra, w porządku. Ja śpiewam. Robię to w myślach! Dobra, w porządku. Ziarno zasiane.

Kirk: Czasami to śpiewają, stary.

Lars: Wysiew ziaren. To bardzo obrazowe…

Rob: To zależy również od kraju. Niektórzy śpiewają lepiej. Nie są tak nieśmiali jak inni.

Lars: Niektóre kraje są po prostu lepsze od innych. To takie proste [to mała dawka sarkazmu, gdyby ktoś miał wątpliwości – dop. Steffen].

Chciałbyś to sprostować?


Rob: Wszystkie kraje są świetne! Wszystkie są lepsze.

James: Spraw, by świat był znów wspaniały. W każdym razie, jak powiedział Kirk, akceptacja tego albumu mnie zaskoczyła. Mówię za siebie. Wiem, że to nas zaskoczyło. Robimy kolejną najlepszą płytę, tak jak zawsze. Ale w tej jest coś magicznego. Czy chodzi o sposób pisania, produkcję, teksty. Okładka? Wszystko jest w porządku. Czuję się dobrze i jesteśmy z tego dumni, bardzo dumni z tego. Wygląda na to, że nasi fani też są z tego bardzo dumni.

Lars: Chcę tylko powiedzieć, że najbardziej rozjebującym mózg faktem jest liczba młodych ludzi na koncertach w ostatnich kilku latach. Właśnie wyszedłem z meet & greet i przynajmniej połowa dzieciaków nie ma więcej niż 15, 16 lat. To po prostu szalone.

James: Młodzi ludzie. Myślałem, że mówisz o 40-latkach.

Lars: Jeśli użyjesz Death Magnetic jako punktu odniesienia, masz grupę 16-latków i Death Magnetic było 10 lat temu, więc sposób, w jaki muzyka wciąż się podoba i łączy ludzi w wieku kilkunastu lat, rozpieprza mi mózg. Oczywiście, wszyscy jesteśmy wdzięczni, ale to właśnie ta część najszerzej otworzyła mi oczy. To po prostu się dzieje. Czuję to nawet bardziej, niż na poprzednich płytach. Oczywiście za każdym razem, gdy wydajesz płytę, sprawdzasz jak jest przyjęta. Wydaje mi się, że teraz większy procent dzieciaków dołącza do imprezy, niż w przeszłości. To trochę szalone.

James: Szukają postaci ojca, Lars.

Lars: Tak. Za każdym razem, gdy przychodzę na meet & greet i ich pozdrawiam, zastanawiam się: „Czy oni nie wiedzą, że jesteśmy po pięćdziesiątce?”

Kirk: Czy ja jestem po pięćdziesiątce?

James: To jest faktyczna oznaka niedojrzałości z naszej strony.

Niedojrzałość jest dobra.


Rob: Dzieciaki łączą się z naszą niedojrzałością i dlatego tak się dzieje. Taka jest rzeczywistość i dlatego wszystko idzie tak dobrze!!!

Lars: Jeśli możemy być tak niedojrzali w wieku 53 lub 55 lat, to...

Kirk: ...szykuje się dobra przyszłość.

James: Potem, gdy skończymy 100 lat, będziemy mieć tak naprawdę po pięćdziesiąt.

Kirk: Setka to nowa pięćdziesiątka.

Rob: Wydaje mi się, że grając w ciągu ostatnich dziesięciu lat, osiągnęliśmy znacznie więcej i czujemy pewną jedność. I nawet kiedy po prostu bawimy się na scenie, na scenie lub gdziekolwiek, to jest fajnie. Wydaje mi się, że dzięki Hardwired, zdecydowanie połączyliśmy się względem samej gry i pracy w studio z Gregiem Fidelmanem. I jest coś magicznego w tym, co dzieje się w samej muzyce, a nawet w nowym materiale. To dlatego koncerty wypalają. A odpowiedź fanów była super wspaniała i pozytywna. To zawsze było trochę dziwne, kiedy zaczynasz grać nowy utwór i wiesz, że oczekiwanie na to, co masz zamiar zrobić jest ekscytujące. Jak przy „Confusion”, czy „Spit Out the Bone”. Czuję, że jest wspólny front I uważam to za naprawdę wyjątkowe.



Podnosisz bardzo interesujący temat, który najwyraźniej nie jest postrzegany jako coś w rodzaju dziedzictwa. Dziejesz się.


James: [chichocząc] Dziejesz się.

Jesteś. Mam na myśli, że to się dzieje, to działa. Czy stawiasz wszystko na karb tego, że nagrywałeś płytę? Cała ta rozmowa dotyczy tego, czy tworzysz nowe utwory pod tę nową erę cyfrową itd. Ale wygląda na to, że nowym albumem powiedziałeś właśnie: „Jebać to. Zrobimy to tak, jak robiliśmy zawsze”.


James: Nie chcę patrzeć na inne zespoły, bo wiem, że dają z siebie wszystko. Ale my dajemy z siebie naprawdę wszystko. Chodzi mi o to, że kochamy to, co robimy. Chcemy się tym zajmować, chcemy to kontynuować. Są pewne wady charakteru, które nas pobudzają. Nigdy nie jesteśmy zadowoleni. Jesteśmy perfekcjonistami. Chcemy, aby [płyta] była najlepsza, albo nie możemy w to zaangażować. A więc jest taka uczciwość. Ciężko pracujemy i taki sposób się opłaca. Nie obchodzi na zamartwianie się, czy coś brzmi jak Metallica, czy nie. Nie powtarzamy tego samego schematu w kółko, tak jak to robią niektóre zespoły. Boją się odejść od tego, co ich zdaniem ludzie chcą usłyszeć. W ogóle się nie boimy i uwielbiamy odkrywać, ale kiedy już masz tę wolność, najczęściej kończy się w tym samym miejscu. Za czasem masz różne wpływy, a po drodze wpływa na nas wszystko. Najbardziej oddziałuje na nas Metallica.

Ktoś jeszcze?


Kirk: Naprawdę uważam, że nasza muzyka, natura naszej muzyki, brzmienie naszej muzyki, mechanika naszej muzyki... To wszystko brzmi niezwykle żywiołowo i młodzieńczo. W naszej twórczości jest młodzieńcza energia, która nieodłącznie związana jest z naszym brzmieniem. Gramy energicznie. Gramy z dużą dawką dynamiki i jest w tym pewna ekscytacja. Wszystko to jest młodzieńczą energią. Ta energia przepływa przez ciebie, gdy masz 20 lat. Nasza muzyka ma tę młodzieńczość. Te czynniki są psychologicznym składnikiem naszej twórczości. Taka postawa ma wiele wspólnego z tym, jak postrzegają nas młodsi ludzie. Młodzi nie widzą w nas „staroświeckich kolesi”. Uważam, że nie postrzegają Metalliki jako zespołu, który zwalnia i opiera się na poprzednich sukcesach i zwycięstwach. Kiedy wydajemy album, brzmimy jak młode chłopaki grające muzykę. Chodzi mi o to, że w przypadku Metalliki jedynym sposobem na uświadomienie sobie, kto gra taką muzykę jest zdjęcie we wkładce albumu. Patrzysz na to zdjęcie i, jak powiedział Lars, widzisz grupę gości po pięćdziesiątce, którzy nie przykładają wagi do swojego wieku!

Lars: W punkt. Gdy słyszę, jak mówi to Kirk, po prostu zawsze czuję się... coraz bardziej, gdy sobie z tym radzę... I słyszałem, jak mówiłeś to kilka razy. To uczucie, że to się zawsze może w każdej chwili wykoleić. Poważnie. To jak sterowanie statkiem: „Kurwa! Tam jest urwisko. Urwisko się zbliża!”. Więc uważam, że to jest to rodzaj chwilowego szaleństwa, które wciąż sprawia, że Metallica się unosi, co podtrzymuje witalność i utrzymuje zapłon. Nawet gdy gramy utwory, które graliśmy już 9000 razy wcześniej, nigdy nie czujesz... że, wiesz...

Kirk: Przechodzimy obok?!

Lars: Wszystko może w każdej chwili wybuchnąć! Siedzę tam i grając rozmyślam: „Co się stanie za chwilę? Nie mam pojęcia, co się wydarzy za minutę”. Czasami tak myślę i nie wiem, czy jest to część szaleństwa, która trzyma to jakoś... wiesz, czy nie przesadzamy, czy cokolwiek.

Nie, to jest świetne.


Lars: Myślę, że każdy z nas ma związek z tym żywiołem. Nie czuję się przewidywalny, nigdy nie czuję, że nie ma w nas jakiegoś elementu spójnej energii. Nawet w Seek & Destroy i Enter Sandman są światy, w które moglibyśmy teoretycznie wskoczyć. Wiecie, co mam na myśli?

James: Ale nie płyniemy bezpiecznie. Nie idziemy na łatwiznę. Jeśli zbaczamy na boki, nasza percepcja nadal jest w porządku, ale chcemy tych pobocznych rzeczy trochę wchłonąć. Chcę tym żyć, chcę w tym być. A to, o czym mówi Lars, o przebywaniu w niebezpiecznych obszarach... Mój umysł jest niebezpiecznym miejscem. Jeśli się „wyłączę”, zwłaszcza na scenie.. o cholera...

Starasz się być doskonały dla wszystkich, którzy cię [na scenie] oglądają, prawda?


James: To wyjątkowy koncert! Rozmawiamy o tym. Ciągle o tym rozmyślamy, mówiąc: „Nie najlepiej psychicznie się dzisiaj czuję. Coś może pójść dziś nie tak”.

Lars: „Czuję się dzisiaj gorzej, niż wczoraj!”.

James: „...mogę zapomnieć, co ma być dalej”. Tak, możesz, ale co z tego? Okej, ten utwór nie brzmiał dziś najlepiej, rozłaził się. Wszyscy kwitujemy to śmiechem. Tak właśnie robimy: „Przepraszamy, spieprzyliśmy. Zacznijmy jeszcze raz”. Mam na myśli to, że naprawdę to uczucie jest tak przerażające, że nie chcemy się pomylić jeszcze raz? Strach jest tutaj [wskazuje na głowę]. Wszystko dzieje się z jakiegoś powodu.



Jasne. I luźno z tą sprawą jest powiązany limit pięćdziesięciu koncertów rocznie. Porozmawiajmy o tym. Cały plan z tego powodu, że nie żyjecie już w tym samym miejscu. Widzę, jak wchodzicie wszyscy po dwóch miesiącach przerwy do sali prób i wygląda to trochę jak: „Och, jak za dawnych czasów”. Opowiedzcie o tym. Dlaczego tak?


Lars: Dla mnie jest to inwestycja w nasze zdrowie psychiczne, nasze zdrowie fizyczne. Jesteśmy w stanie to zrobić, by zainwestować w ciągłość. Nadal zdarza mi się czytać o zespołach, które grają, wiesz, 72 koncerty z rzędu. „Dlaczego nie możecie tak, jak oni?”. Nawet nie potrafię tego pojąć. Robimy to, co na nas działa najlepiej i wreszcie w ciągu ostatnich kilku lat znalazłem się w miejscu, w którym jesteśmy szanowani. To już nie jest bitwa. Na początku toczyliśmy walkę, by zostawić nasz ślad, a teraz ludzie rozumieją, że nasze teraźniejsze postępowanie jest tym, co utrzymuje nas przy zdrowych zmysłach. Taka postawa łączy w sobie to wszystko, o czym mówiliście w kategoriach sukcesu, witalności i tego wszystkiego. Wiesz, dwa dni temu zacząłeś przerwę, ale widzisz jej ostatni dzień. To jest bezpieczeństwo. To nie tak, że wpatrujesz się w tę czarną otchłań i się zastanawiasz, czy dasz radę dotrzeć do domu. „Dobra, wyjeżdżam [w trasę] na dwa tygodnie”. Widzę ostatni dzień. Wiem, że wszystko będzie dobrze. Myślę, że dla nas to naprawdę duża sprawa. To działa na naszą korzyść. To jest nasze. Czasami zastanawiam się, dlaczego inni ludzie nie inwestują więcej we własne zdrowie? Ale mamy to szczęście, że sukces zapewnia nam zasoby, aby umożliwić wypoczynek.

Tak, ale cały czas pracujesz nad taką formą?


Lars: Oczywiście. W pewnym sensie te dwie sprawy są ze sobą powiązane. Sukces to pokłosie tego, że odcisnęliśmy piętno, zostawiliśmy nasz ślad, więc jesteśmy zdrowi. Wszystko się jakoś łączy, co jest fajne. To właśnie działa na nas.

James: Racja. To na nas działa. Nie musi działać na wszystkich innych. Grają 72 koncerty z rzędu i wracają do domu? Na nich może to działa. Dla nas to część wytrzymałościowa, ponieważ chcemy to robić także po siedemdziesiątce. Chcemy to robić przez całe życie. Na tym polega wytrzymałość. To nie jest tak: „Jak długo możemy wytrzymać podczas jednej trasy? Ile koncertów z rzędu damy radę zagrać?”. Zmieniliśmy plan dla naszego zdrowia. Jesteśmy realistami. Wiesz, kiedy siadam do stołu i mówię, że jestem gotowy zagrać 50 razy w ciągu roku, jest to przerażający moment, by wyrzucić to z siebie, ponieważ taka postawa pokazuje to, że jestem ograniczony. Jestem człowiekiem. Oto, ile mogę zrobić i mam nadzieję, że ludzie to zaakceptują. Ponieważ wszystko robimy w czterech, musimy zdać sobie sprawę z tego, że wspólnie musimy sprostać naszym wyzwaniom. Są tacy, którzy chcą o tym rozmawiać, ale niektórzy mają tendencję by nie mówić. Ale trzeba o tym rozmawiać. Niezależnie od tego, czy masz problem z karkiem, czy coś ci się dzieje z ramieniem, to nie jest twój problem. To jest nasz problem. I musimy się tym zająć, ponieważ bez tego ramienia nie damy rady robić tego, co robimy. Dlaczego więc nie mamy sobie pomagać? Dlaczego nie mielibyśmy połączyć sił i zrozumieć siebie nawzajem?

Jeśli zagrałbyś 75 koncertów, zamiast pięćdziesięciu w ciągu roku, czy można powiedzieć, że 20 z nich nie byłbyś w stanie zagrać i rozlazłoby się wszystko?


Lars: Dla mnie to siatka zabezpieczająca. Tak, jakbyś wstawił bufor bezpieczeństwa, zanim coś się stanie. To bardzo proste.

James: Chodzi także o wydajność. To tak jak z bieganiem. Jeśli wiesz, że biegniesz w maratonie, to wygląda jak: „Jasna cholera, mam jeszcze 26 mil”. Naprawdę ciężko jest zobaczyć metę. My wybraliśmy teraz sprint, co jest fajne! Mamy dwa tygodnie. Możemy iść, kurwa, z pełną siłą w każdy koncert i czuć się dobrze. I jak mówił Lars, wiemy, że koniec jest w Mannheim. Wracamy do domu i ładujemy baterie. Mogę kroczyć naprzód. Wiem, gdzie jestem fizycznie, psychicznie i duchowo. Mogę dawać z siebie wszystko każdego wieczoru.

Kirk: Dla mnie ten harmonogram jest jak środek zapobiegawczy. Moja głowa chce grać więcej koncertów, ale moje ciało przekazuje mózgowi coś zupełnie innego. Po prostu stwierdzam, że kiedy gram w danym momencie, jeśli nie plecy, to odezwą się kolana. Jeśli nie kolana, to pieprzona szyja. I jestem w takiej sytuacji, gdzie muszę słuchać fizycznych aspektów swojego ciała, ponieważ przez długi czas po prostu ignorowałem wszystkie te rzeczy. Mózg napędza tę maszynę i po prostu rujnuje moje ciało. Ale to wszystko się zmieniło i odkryłem, że potrzebuję czasu, by się fizycznie zregenerować do przebywania na scenie.

James: Wiesz co jest naprawdę fajne, z czego zdaję sobie teraz sprawę? Im jesteśmy starsi, tym bardziej dbamy o siebie nawzajem. To jest tak, jak z ludźmi, którzy przeszli przez różne etapy. Wiesz, to jak bycie żonatym przez długi czas. Jest w tym trudność, pewne wyzwanie. Pojawia się czynnik nudy. Jest wiele różnych czynników, ale jesteśmy razem. Widzimy, jak się starzejemy. Podobnie czujemy. Mamy taką wspólną historię, że możemy przejść teraz przez cokolwiek. Przeszliśmy ten moment, w którym ego... Mam na myśli to, że zespoły rozpadają się z powodu ego. Naprawdę. Nie możesz się dogadać. Myślisz, że jesteś lepszy bez tej osoby, nie jesteś słuchany. Wszystkie te sprawy. Jest paranoja, ale na koniec dnia, jeśli spojrzymy sobie w oczy i powiemy: „Łał, popatrz, nadal to robimy. Czy to nie jest niesamowite? I nie robię czegoś, żeby się z tobą żreć i sprzeczać. Robię wszystko, abyśmy byli lepsi!”. Więc doświadczenie relacji odgrywa w tym dużą rolę. Jesteśmy w stanie zaakceptować się wzajemnie takimi, jakimi jesteśmy. Znamy się. I dobrze jest móc pomagać sobie nawzajem, ponieważ jest w tym ogromna siła i współczucie dla innego walczącego pięćdziesięcioletniego muzyka. Wiesz: „Wiem przez co przechodzisz. Przechodzę przez to samo. Rozumiem cię”.

CIĄG DALSZY NASTĄPIŁ


Źródło: SO WHAT!

Tłumaczenie i opracowanie: Marios

Opublikował: Elvis-Król

Waszym zdaniem
komentarzy: 5
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
NIKT
24.02.2018 14:56:47
O  IP: 81.190.112.76

Elvis-Król
GUD DŻOB:)
Elvis-Król
24.02.2018 14:28:49
O  IP: 31.182.52.156
Mnie to już NIKT nie pochwali, że zrobiłem takie ładne kolorki i wrzuciłem miliony znaczników by dało się to czytać. Chyba czas zwijać manatki ;(








PS Żartowałem! :D
swirkh
23.02.2018 21:25:23
O  IP: 62.141.238.235
Tymczasem... amerykańska trasa będzie ogłoszona w poniedziałek.
MaciekP
23.02.2018 18:37:25
O  IP: 89.64.36.255
O kurde długie to, jestem tak w 1/3, bardzo miło się czyta, widać panowie wyluzowani, pogodni, zadowoleni. Bardzo mnie to cieszy :)

Marios, narobiłeś się. Dzięki!
Rulą
23.02.2018 15:55:35
O  IP: 95.215.20.184
Świetna robota!
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak