W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Lars Ulrich o tworzeniu „Hardwired...To Self-Destruct”. Wywiad
dodane 20.08.2016 23:40:47 przez: Marios
wyświetleń: 5788
Podgrzewamy atmosferę na kilka godzin przed występem Metalliki w Minneapolis! Kory Grow z magazynu
Rolling Stone, przeprowadził rozmowę z Larsem parę godzin po upublicznieniu singla “Hardwired”. Perkusista opowiedział co nieco na temat tworzenia materiału na nowy, podwójny album, oraz odniósł się do tego, czego możemy spodziewać się na otwarciu U.S. Bank Stadium.




Głowa Larsa Ulricha jest w ruchu. Zaledwie kilka godzin wcześniej perkusista zaprezentował nowy thrashowy, szalony, o karkołomnym tempie utwór, o tytule „Hardwired”. W internetowej transmisji na Facebooku, Lars ogłosił, że Metallica przedstawi nowy album tej jesieni. Jednak jest pewien haczyk: w tej chwili prace nad „Hardwired … to Self-Destruct” jeszcze trwają.

„Rob w tej chwili dogrywa bas i jeden z wersów utworu” – mówi Lars. „Ludzie ciągle mnie pytają co sądzę o albumie. A ja nawet nie wiem, czy on jest do końca gotowy. To całkiem rozpierdalająca umysł sprawa na ten tydzień”.

Oprócz jakichś dogrywek, Metallica w tym tygodniu skoncentrowała się na próbach przed występem w Minneapolis. Lars mówił, że Metallica zagrała razem po raz pierwszy „Hardwired” dopiero w poniedziałek. Mimo tego Ulrich jest zadowolony z tego, w jaki sposób singiel został przyjęty. „Dostałem sporo fajnych tekstów od kumpli. Mówią, że nowy utwór mocno kopie”.



Rolling Stone: „Hardwired” trwa tylko trzy minuty. Czy album w całości będzie tak zwięzły?

Lars: Troszeczkę. To właściwie ostatnia rzecz, jaką napisaliśmy na ten album. Zaczęliśmy prace, rzucając różne pomysły. Zbiór utworów, który powstał, nie pochłonął naszej uwagi w całości aż do momentu, kiedy się za nie wzięliśmy. Od tego momentu piosenki stawały się coraz mocniejsze, coraz krótsze i szczuplejsze.

Kilka miesięcy temu usiedliśmy i podsumowaliśmy nagrania. Doszliśmy do wniosku, że może powinniśmy napisać jeszcze jeden szybki, trochę szalony utwór. I wyszedł „Hardwired”. To po prostu się stało. Myślę, że James i ja napisaliśmy i nagraliśmy ją w niecały tydzień. Tak szybkie działanie, to dla nas nanosekundy [śmiech].

W jaki sposób ewoluowały pomysły na utwory, od tego co było na początkowym etapie?

Nagrywamy wszystko co robimy. Kiedy zaczynaliśmy, miałem iPada, a na nim ponad 1500 pomysłów na piosenki, jamów i riffów. Każdy z nich ma numer. Wybrałem się na kilka naprawdę długich podróży samochodem i słuchałem tego przez wiele godzin. Potem zapisywałem : „912 brzmi dobrze”. Potem z Jamesem łączyliśmy te kropki około roku, półtora roku temu. To wtedy utwory zaczęły nabierać kształtu.

Kiedy nabrały kształtu?

Większość pisaliśmy jesienią 2014 i wiosną 2015 roku.





Kiedy zrobiliście Death Magnetic, wasz producent, Rick Rubin pomógł wam dowiedzieć się, jakie brzmienie powinien mieć ten krążek. Jaki był brzmieniowy cel przy „Hardwired”?

Początkowo chcieliśmy kontynuować od miejsca, w którym skończyliśmy. Od czasów "Death Magnetic" byliśmy w ruchu. Zrobiliśmy album z Lou Reedem, cover Ronniego Dio, cover Deep Purple i oczywiście film, którego robienie zajęło dwa lata. Greg Fidelman pracuje z nami na pełen etat od tamtej pory. Nie mieliśmy czasu, żeby usiąść i ocenić, co robimy. Więc dopiero dalej, gdy zabraliśmy się za nagrywanie, [Greg] zapytał nas o to, co chcemy powiedzieć na nowym albumie. Wtedy wszystko zaczęło nabierać formy i stawać się bardziej spójne. Ale to nie była nasza początkowa misja.

Co nowego wniósł Greg Fidelman jako producent?

On po prostu stał się piątym członkiem zespołu, jeśli chodzi o studyjne rzeczy. Greg lawiruje w różne strony i dzięki temu polepszył pewne sprawy. Zawsze szukamy sposobów na poprawę naszych utworów. Słuchamy ich i leci: „To jest spoko, ale czy mix nie mógłby być trochę lepszy? Może powinniśmy pogrzebać coś przy perkusji?”. To są pracochłonne metody. Siedział i rzucał nam wyzwania. James i ja szliśmy na czele kawalerii by bronić konkretnego utworu i mówiliśmy: „To jest naprawdę wspaniałe. To działa”. A Greg siedział i wzdychał: „Ech...”. I zdawaliśmy sobie sprawę, że utwór nie jest wystarczająco dobry.

Kiedy piszesz piosenkę, cały nią żyjesz. Wytwarza się wtedy energia. Czasami ta energia może maskować to, co rzeczywiście się dzieje. To jak narkotyk, który daje fałszywe wyobrażenia. Możemy mieć dobre, klimatyczne samopoczucie i się nie kłócić, a dwa dni później dzieje się: „O czym my, kurwa, wtedy myśleliśmy?”. Greg zawsze jest głosem rozsądku.

Mówiłeś, że utwory z „Hardwired...” będą mniej szalone, niż te z Death Magnetic. Co masz na myśli?

Większość utworów, to prostsze piosenki. Wprowadzamy nastrój i trzymamy się go. Utwory są bardziej liniowe. Wcześniej mieliśmy riff i udawaliśmy się w podróż po tych wszystkich dziwnych dźwiękach. Przy „mniej szalone” chodzi o to, że jest mniej elementów w każdym utworze. To bardziej prosta droga, niż przy poprzedniej płycie.

Na początku roku, kiedy rozmawialiśmy o reedycjach „Kill ‘Em All” i „Ride the Lightning”, mówiłeś, że czułeś, że te emocje się krzyżują. Emocje między tym co stare, a co nowe. Czy praca nad reedycjami wpłynęła twórczo na to, co dzieje się w „Hardwired”?

Nie mogę powiedzieć, że był to ten magiczny moment, w którym słuchasz „Metal Militia” i piszesz utwór. Graliśmy „Kill ‘Em All” w całości na Orion Festival w Detroit w roku 2013. To był pierwszy raz, kiedy tak naprawdę przekonałem się do debiutu. Wcześniej odnosiłem się do tej płyty trochę lekceważąco, ponieważ „Ride..” i „Master...” to są albumy bardziej intelektualne, głębsze, stanowiące wyzwanie. I dopiero w 2013 roku, grając „Kill...”, zdałem sobie sprawę, że ten album jest spójny. Ma tę swoją prędkość, ale jest prostszy – utwory są dłuższe, ale nie tak progresywne. Ma swój świat. Myślę, że jest kilka elementów, które się przedostały. Powiedziałbym, że są pozostałości po ponownym odkrywaniu „Kill ‘Em All”, które wkradły się w proces pisania.





Ciągle kończycie nowy album? Co zostało jeszcze do zrobienia?

Niewiele. Mamy wszystko, ale został jeden utwór do zmiksowania. Przez ostatnie dwa lub trzy dni, Greg jeździł kończyć miksowanie „Spit Out the Bone” (roboczy tytuł: „Chi”). Rob wpadł wczoraj nad nim popracować. Skąd ja mam to kurwa wiedzieć? Zrobiliśmy sporo. Powinniśmy skończyć miksować ostatni utwór w ten weekend.

Zauważyłem, że płyta w wersji deluxe oferuje demo o tytule „Chi”. W którym momencie stało się ono utworem „Spit Out the Bone”?

Skończyliśmy tytułowanie utworów przedwczoraj. Jeszcze 48 godzin temu były znane jako „Chi”, „Tin Shot”, „Plow”, „Sawblade” – to wszystkie te szalone robocze tytuły. Teraz, gdy lista utworów jest już znana i ludzie mówią o piosenkach, muszę pomyśleć, która z nich to „Spit Out the Bone”. James i ja nadal mówimy: „Hę? Ach! Chodzi o CHI”.

Jeden nowy tytuł wywołał wśród fanów internetowe spekulacje. Chodzi o „Am I Savage?”. Uważają, że ma coś wspólnego z diamentowym „Am I Evil?”.

[śmiech] Więc są tam tylko „Am”, „I” i znak zapytania, a to tylko trzy powtórzenia. Ale nie, nie ma bezpośredniej korelacji. Ale mówiąc trochę abstrakcyjnie, „Am I Evil?” jest częścią tego, że dzisiaj tu siedzę i udzielam wywiadu. Gdyby nie ta piosenka, nie wiem kim bym był, ani co bym robił. To jest bardzo cienka porównawcza linia tych dwóch tytułów. Ale „Am I Evil?” nie ma związku z “Am I Savage?”.

Czy Metallica zagra „Hardwired” lub inne nowe utwory w Minneapolis?

Jesteśmy ile? 52 godziny od odpowiedzi na to pytanie? [śmiech]. Ujmę to tak: Szanse na granie nowej płyty wzrosły, odkąd podzieliliśmy się nowym utworem ze światem. Ale jest jedna rzecz z której zdaliśmy sobie sprawę, gdy nagrywaliśmy płytę. Włożyliśmy wiele czasu i wysiłku w te utwory, więc ludzie usłyszą najpierw studyjne wersje, a nie live nagrany gównianym Iphonem 900 rzędów od sceny. Więc, zinterpretuj to sobie jak chcesz.



Overkill.pl



Waszym zdaniem
komentarzy: 4
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Veel
22.08.2016 22:37:09
O  IP: 83.21.44.141
za duzo kunktatorstwa, po "starej" Mecie z mlodzienczych lat niz juz nie pozostalo
the_Rock
21.08.2016 17:11:08
O  IP: 159.205.184.31
Jestem coraz bardziej podjarany nowym albumem. Czyżby wyciągnęli wnioski z poprzedniego albumu i przestali sklejać ze sobą tysiące riffów, i zaczeli tworzyć spójne utwory?

"Większość utworów, to prostsze piosenki. Wprowadzamy nastrój i trzymamy się go. Utwory są bardziej liniowe. Wcześniej mieliśmy riff i udawaliśmy się w podróż po tych wszystkich dziwnych dźwiękach. Przy „mniej szalone” chodzi o to, że jest mniej elementów w każdym utworze. To bardziej prosta droga, niż przy poprzedniej płycie."
Jason Newsted
21.08.2016 10:23:07
O  IP: 185.12.21.51
Podoba mi się podejście Larsa wyartykułowane w odpowiedzi na ostatnie pytanie. Gdybym był muzykiem, myślałbym dokładnie tak samo :) Sam wywiad ciekawy, a i wypowiedzi Larsa trochę konkretniejsze niż zwykle. Oczywiście rozbawił mnie tekst o wielokrotnym analizowaniu nagranego materiału i iPadzie, na którym pomysły były rejestrowane. Widać, to już taka Metallikowa tradycja wielokrotnego odsłuchu, dopieszczania i poprawiania w nieskończoność. Przy takim systemie pracy, dokładając do tego inne obowiązki faktycznie nie ma się o dziwić, że album wychodzi dopiero teraz. Nie, żebym Ich bronił i nagle zmienił front - co to, to nie hehe. Ale czytając to, już się nie dziwię, że tyle czasu musieliśmy czekać na nową muzykę. Co oczywiście mnie wkurwia, bo da się o wiele szybciej i Oni doskonale o tym wiedzą.

Teraz pozostaje czekać do listopada i śledzić ogłoszenia o nadchodzącej trasie. Jak już parę razy na tej stronie wspomniałem, pierdolę Metallikowe odgrzewane kotlety na koncertach, ale na występ promujący nowy album pobiegnę pierwszy :) I po cichu liczę na jakiś halowy koncert, Polska zasługuje żeby w końcu dostać Metallikę w hali, a nie na gównianym Narodowym, gdzie akustyka jest gorsza niż w betonowej studni.
Vamike
21.08.2016 02:57:41
O  IP: 178.43.10.108
No Lars musze Cie pochwalić ciekawy wywiad...Chociaż wlosy pod pachami to mógłbyś zgolić....
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak