James Hetfield spotkał się z polskimi mediami w upalne, czerwcowe popołudnie. Za scenerię służyły sale warszawskiego hotelu Bristol. Artysta z początku był zaskoczony naszymi pytaniami, gdyż bardziej od nowej płyty ciekawiły nas związki Hetfielda z dziką przyrodą, a zwłaszcza jego przygoda z polowaniem.


Usłyszeliśmy zatem, jakie były początki pasji łowieckiej, jak chodził na ryby, a potem polować z ojcem. Potem James opowiadał sporo o tym, jak polowania pozwalały mu się wyszumieć. Jak tropił białe niedźwiedzie na Kamczatce, gdzie latał nad Tajgą helikopterem a towarzysze łowów - Rosjanie - pruli do zwierzyny z kałasznikowów. Jak po pijanemu o mało co nie odciął sobie palca, próbując zbudować szałas na jednej z wypraw.

W pewnym momencie te historyjki łowieckie przerodziły się w opowieść człowieka, który patrzy z dystansu na swoje życie i dokonania, mając świadomość, że w dużej mierze wspomagane one były przez napoje wyskokowe. Teraz James Hetfield jest trzeźwy i czuje potrzebę, by mówić innym o tym.. Już nie poluje, nie włóczy się po lasach, nie szaleje z kumplami. Wytłumił się, nad wszystko przedkłada bycie razem z rodziną...

I o tym też będzie można się dowiedzieć z najbliższego wydania 30 Ton.