W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Herring & Herring – wywiad dla „SO WHAT!” – 30.11.2016 CZ. 2 (ostatnia)
dodane 27.07.2017 00:22:09 przez: Elvis-Król
wyświetleń: 11406
Druga część i ostatnia zeszłorocznego wywiadu z 30.11.2016 roku dla "SO WHAT!" przeprowadzony przez Steffana Chirazi z Dimitrim Szeblanovem i Jesperem Carlsenem. Przetłumaczony i opracowany przez użytkownika Marios.


ZOBACZ PIERWSZĄ CZĘŚĆ WYWIADU (KLIK)



Przed drugą rozmową Dimitri Szeblanov i Jesper Carlsen dostali niespodziewany dla siebie bonus związany z okładką albumu. Gdy zobaczyliśmy wielometrowe zdjęcie wyświetlane na ogromnych ekranach na żywo, gdy Metallica postanowiła zagrać „Hardwired” w Minneapolis, adrenalina wciąż działała. Jesteśmy tydzień po tym, jak Metallica postanowiła przetestować nowy wystrój w Minneapolis. Zadzwoniłem do Szeblanova, ale akurat był w sklepie w Nowym Jorku. Oferuję że zadzwonię do niego, gdy wróci, ale Dimitri stwierdza, że dobrze jest być wielozadaniowym. Szeblanov i Carlsen spędzili w Minneapolis 24 godziny. Wszystko zakończyło się wspólną imprezą w towarzystwie Larsa.



Szeblanov namierzył Carlsena przez telefon i mogliśmy się w końcu spotkać i pogadać. Kluczową sprawą dla mnie było to, że omówienie okładki stało się dla mnie teraz łatwiejsze, skoro ją zobaczyłem. Niektóre aspekty tego procesu zostały ponownie wyjaśnione w nieco bardziej zwięzłej formie.


Początek drugiej części wywiadu:


Steffan Chirazi: Czy to największy i zrobiony z największym rozmachem pokaz waszej pracy, jaki kiedykolwiek widzieliście?

DS.: Powiedziałbym, że tak.

JC: Powiedziałbym, że bez wątpienia tak! To było kurewsko wspaniałe! Miałem łzy w oczach, gdy to zobaczyłem, więc to duży ładunek emocji. Staliśmy w snake pit i zostaliśmy tak do samego końca.

Kiedy widzicie swoją pracę w taki ogromnych rozmiarach, to oglądacie i cieszycie się nią, czy patrzycie w trybie krytycznym, że są elementy, które chcielibyście poprawić?

DS.: W tygodniu gadaliśmy z Larsem o kilku sprawach, i wspomniał, że fajnym pomysłem będzie sprawdzenie tego na ekranach. Wiedzieliśmy, że musimy się pojawić na koncercie i po prostu zobaczyć efekt i zrobić kilka zdjęć, ponieważ to ogromny spektakl i bardzo ważna sprawa osobiście dla nas. Gdy projekcja się zaczęła, próbowaliśmy robić zdjęcia, ale migotali tym tak szybko lewo-prawo, lewo-prawo i zrezygnowaliśmy. Obserwowaliśmy tylko ze szczękami na ziemi, staraliśmy się tym cieszyć. Wszyscy byli podekscytowani tak samo jak my. Cieszyliśmy się widowiskiem nawet bardziej niż fani. Byliśmy zaskoczeni pomimo tego, że mieliśmy przed oczami setlistę i wiedzieliśmy kiedy to się zacznie.

Czy fajnie było dostać natychmiastowy feedback od fanów w Minneapolis? To była ulga? Czy to ma znaczenie?

DS.: W pewien sposób ma to znaczenie. Przygotowaliśmy się na wiele negatywnych komentarzy wiedząc jacy mogą być fani. Gdy fotografowaliśmy Larsa na okładkę naszego magazynu, ktoś z Metalliki opublikował tę okładkę na Facebooku. Z chęcią podpatrzyliśmy, co tam ludzie piszą i wszystko zakończyło się śmiechem, bo skończyło się tym, że co komentarz, to bardziej negatywny. I na Metallicę i na Larsa i na nas. To szalone, że ludzie potrafią być tak negatywni i to w stosunku do zespołu, który „kochają”. Jeden negatyw zapamiętaliśmy, bo był naprawdę zabawny. Ktoś napisał: śledź i śledź? Raczej gówniany i bardziej gówniany. Spodobało nam się. Więc spodziewaliśmy się więcej komentarzy i byliśmy mile zaskoczeni uwagami z blogów ,forum, facebooka i instagrama Metalliki. I w przeważającej mierze były to komentarze pochlebne. A przypuszczam, że nasze zdjęcie zostało rozesłane w ciągu dnia i gdy byliśmy w Minneapolis, po koncercie ludzie podchodzili do nas z pozytywną reakcją. To było dzikie. Nie przeżywaliśmy czegoś takiego nigdy wcześniej. Spędziliśmy na miejscu 33 godziny i dostaliśmy pozytywny odbiór z obozu Metalliki, kierownictwa i wszystkich innych. Gdyby okazało się bardziej negatywnie, nie miałoby to tak wielkiego znaczenia, bo bardzo nam się praca podobała i nic by nie wpłynęło na nasz inny jej odbiór. Oczywiście pozytywna opinia była wspaniała.



Gdy swego czasu rozmawialiśmy w HQ o koncercie w Minneapolis, na listopad zapadła decyzja o wydaniu płyty. Czy byliście w trakcie tworzenia, czy musieliście wszystko inne rzucić i pośpieszyć się, by wykonać robotę?

DS.: Nie dostaliśmy konkretnej daty. Nie mieliśmy o tym pojęcia. Dostaliśmy zadanie i tyle. Jakoś tydzień po naszej wizycie w HQ zaczął się pęd. Pierwszy raz zobaczyliśmy datę wydania na „skórkach” szykownych na stronę internetową i nawet wtedy nie byliśmy przekonani, że to właściwa data. Wszystko było na maksa utajnione, więc nie znaliśmy daty wydania do momentu, aż ogłosili to wszystkim.

Przyglądając się głębiej oficjalnej okładce i kolejnym zdjęciom wykorzystanym na tło strony internetowej, szczególnie uderza jedno zdjęcie: to, na którym Lars krzyczy w głowie Jamesa, co było uderzające z różnych powodów. Podjęlibyście się opisania chemii jaka dzieła na tę dwójkę zarówno wspólnie, jak i indywidualnie?

JC: Pierwszą sprawą, jaką poruszył Lars było to, że zawsze chciał być w głowie Jamesa!

DS.: Oczywiście znając historię zespołu, mieliśmy zrozumienie dla pewnej dynamiki relacji między nimi wszystkimi, więc w czasie pracy mieliśmy do czynienia z różnymi emocjami. Tj: gniew, spokój, frustracja. Próbowaliśmy uzyskać wiele emocji, by wyciągnąć z nich tę pasję. Kiedy przyjrzysz się pełnej sesji zdjęciowej, zobaczysz tam wiele różnych obrazów. Samo krzyczenie byłoby nudne, jednowymiarowe. Naszym celem było uchwycenie całości emocji.

Jak czuła się Metallica w czasie dnia zdjęciowego?

JC: Byli niesamowicie skoncentrowani na pracy. Nie było z nimi żadnych problemów. [Problemy] wyniknęły trochę z naszej strony, bo w tym dniu było gorąco i sprzęt odmawiał posłuszeństwa, więc co jakiś czas się śpieszyliśmy... Poza tym, było idealnie.



Drodzy fani Metalliki: dostaliście odpowiedź czarno na białym, dlaczego duet „Herring & Herring”, który nigdy nie pracował z gwiazdami rocka, nie tworzył rockandrollowych dzieł, dlaczego Szeblanov i Carlsen wykonali szatę graficzną do „Hardwired...To Self Destruct”. Po raz kolejny poznajemy kreatywną podróż podjętą przez zespół. Po raz kolejny okazało się, że oprócz podróży, zyskali też cel. Czuję, że w przyszłości Metallica będzie się częściej spotykać z Herring & Herring”.


KONIEC


Źródło: "SO WHAT!"

Tłumaczenie i opracowanie: Marios

Opublikował: Elvis-Król

Waszym zdaniem
komentarzy: 0
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Nikt nie skomentował newsa.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak