Login:
Hasło:
Rejestracja Przypomnienie hasła
20.04 |
Cassyette, Warszawa |
20.04 |
Armia, Kraków, Zabrze |
27.04 |
PVRIS, Warszawa |
08.05 |
The Kills, Warszawa |
13.10 |
Duff McKagan, Warszawa |
21.07 |
Lenny Kravitz, Kraków, Łódź |
11.06 |
Tool, Kraków |
10.04 |
Fast Animals and Slow Kids, W-wa |
06.04 |
King Nun, Warszawa |
30.03 |
Judas Priest, Saxon, Kraków |
27.03 |
Tom Odell, Warszawa |
26.03 |
Mother Mother, Warszawa |
22.03 |
Normandie, Warszawa |
16.03 |
The Xcerts, Warszawa |
15.03 |
The Rose, Kraków |
13.03 |
The 1975, Warszawa |
11.03 |
The Pineapple Thief, Kraków |
11.03 |
Avatar, Kraków, Poznań |
20.02 |
X Ambassadors, Warszawa |
15.02 |
Black Foxxes, Warszawa |
Hardwired... To Self-Destruct metalowym albumem roku 2016!
dodane 07.12.2016 02:39:08 przez: Imperiuswyświetleń: 5975
Najnowszy album Metalliki wydaje się odnoscić sukcesy na każdym polu. Po bardzo dobrych recenzjach i sukcesie komercyjnym w pierwszych tygodniach wydania płyty pora przyszła na wszelkiej maści rankingi i podsumowania. Oto, istniejąca od 17 lat strona internetowa o globalnym zasięgu - popMATTERS skupiająca krytyków i recenzentów szeroko pojętej popkultury umieściła płytę "Hardwired... To Self-Destruct" na pierwszym miejscu rankingu najlepszych albumów muzyki metalowej roku 2016. Poniżej możecie zapoznać się z pełną listą 20 wyróżnionych albumów oraz uzasadnieniem wyboru Metalliki.
20. Voivod - Post Society
19. Oceans of Slumber - Winter
18. Gorguts - Pleiades’ Dust
17. Vektor - Terminal Redux
16. Oranssi Pazuzu - Värähtelijä
15. Grand Magus - Sword Songs
14. Amon Amarth - Jomsviking
13. Anciients - Voice of the Void
12. Aluk Todolo - Voix
11. Psalm Zero - Stranger to Violence
10. Sabaton - The Last Stand
9. Katatonia - The Fall of Hearts
8. Cobalt - Slow Forever
7. Khemmis - Hunted
6. SubRosa - For This We Fought the Battle of Ages
5. Gojira - Magma
4. Opeth - Sorceress
3. High Spirits - Motivator
2. Meshuggah - The Violent Sleep of Reason
1. Metallica - Hardwired… to Self-Destruct
Wieloletni fani Metalliki, ci z nas, którzy swoją przygodę z tym zespołem zaczęli jeszcze w latach 80-tych pragnęli od dawna by to się stało rzeczywistością, jednakże wątpliwościom, czy to jeszcze możliwe nie było końca. Od czasów drugiej strony tzw. Czarnego Albumu Metallica była jakaś taka rozlazła i nijaka albo to ładując na albumy utwory przeciętne tzw. zapychacze albo, co gorsza nie dawała rady stworzyć muzyki na miarę swoich monumentalnych dzieł z lat 80-tych. Zespołowi potrzebne było sięgnięcie dna. I stało się to na "St. Anger", dzięki czemu z kolejnym albumem, "Death Magnetic" mogli zacząć od nowa, od zera. Na albumie z 2008 roku można było wreszcie usłyszeć fragmentami powrót tej Metallikowej magii, jednak w ogóle, "Death Magnetic" był uwikłany w przeciętność i zawiłość.
Dwupłytowy "Hardwired… To Self Destruct" to niezwykle skondensowany materiał wyjściowy. 77 minut dzwiekowej uczty od zespołu, który wreszcie w pełni panuje nad muzyką, którą tworzy i wykonuje ją w pełni swoich umiejętności. Hetfield prezentuje najlepsze umiejętności wokalne od lat a jego gra rytmiczna i riffy, które znalazły się na albumie, są potężne jak zwykle. Lars, którego gra od lat była niesprawiedliwie oczerniana, przechodzi samego siebie, szczególnie kiedy buja nas rytmicznie w średnim tempie. Gitara Kirka prezentuje zdumiewający zakres ekspresji, natomiast doskonałe umiejętności gry na basie Roberta Trujillo, które znamy z gry w Suicidal Tendencies, mają wreszcie swoje ujście i błyszczą w pełni. Najważniejsze jednak w tym wszystkim jest 12 piosenek, ułożonych w dwie, równe i wyraziste połowy. Pierwsza płyta to zbiór zdecydowanie bardziej chwytliwych utworów, wśród których prym wiodą „Atlas! Rise” i „Moth Into Flame”. Dwie piosenki, które głęboko czerpią z okresu lat 80-tych gdy członkowie Metalliki sami byli przede wszystkim fanami ciężkiej muzyki. Piosenki, które wywołują skojarzenia na równi z Iron Maiden i Mercyful Fate. Druga płyta z kolei wymaga od słuchacza poświęcenia jej trochę więcej czasu, ale w zamian oferuje dawkę energii, w postaci “ManUNkind”, “Am I Savage” i “Here Comes Revenge”, która podstępnie wwierci się w twoją podświadomość by zostać tam już na długo. Wszystko to skrzętnie opakowane w dwa grzesznie thrashowe kawałki: “Hardwired” i “Spit Out the Bone” tworzy długo wyczekiwaną muzyczną deklarację siły z pod znaku Metalliki.
Poza Black Sabbath, żaden inny metalowy zespół, nie miał tak znacznego wpływu na cały gatunek muzyczny jak Metallica, a zawsze jest lepiej, gdy ci wielcy tworzą swoje najlepsze dzieła w późniejszym okresie swojej kariery. Przed pojawieniem się tej płyty było wielu niedowiarków, wliczając tutaj mnie samego, ale mam przyjemność zakomunikować, że jest to najlepszy album Metalliki od czasów „…And Justice For All” i bez wątpienia najlepszy metalowy album roku 2016!
Żródło: www.popmatters.com
Autor: Adrien Begrand
Waszym zdaniem
komentarzy: 57
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Fajnie. Ale konkurencja byla zerowa :)
|
|
outlaw, żadne kilka lat. To już się dzieje od dawna
|
Jeśli nawet ta formuła była kiedyś zwycięska, to od dawna już nie podbija, nikogo nie pozyskuje. A thrashmetalowcy, choć we własnym środowisku chlubią się swoją elitarnością, to właśnie ta hermetyczność czyni ich gatunkiem ginącym, który za kilka lat będzie przedmiotem badań archeologii. Tak jak punki nam poznikały z ulic... Szansę na przetrwanie mają jedynie Ci bardziej otwarci. I mówię tu zarówno o muzykach jak i słuchaczach.
|
Nowy Testament to idealna laurka opisująca wtórność, nijakość i obecna kondycję metalu. Jest warsztat, jest technika , jest pierdo...e tylko polotu brak. wtórne to wszystko aż boli
|
No faktycznie, tyle ciekawych rzeczy dzieje się na tej nowej płycie Testament, że nie wiadomo na czym się skupić;)
Można to spokojnie dostrzec, tylko nie można mieć na imię "Janusz".
Płyta bardzo różnorodna, widzę że panowie lubią nowe wyzwania, lubią ryzyko. To naprawdę wybitny album kreujący trendy :D :D
Jest takie powiedzenie, że nie zmienia się zwycięskiej formuły. Ryzykant się znalazł... Na szczęście gadanie żadnego Janusza, Seby czy Matiego nie zmieni faktu, że Brotherhood of the Snake to świetny i spójny album.
|
Jaki tam thrashowy. Nomen omen - metalowy w najszerszym tego słowa znaczeniu. Na dodatek z 'licentia poetica' na liryczne skoki w bok w postaci Nothing else matters, Mama Said, Low man's Lyric czy Lulu. Metallica znaczy metalowa.
Jeśli rozbudzili słuchaczy tak różnych odmian metalu, to teraz muszą względnie ich wszystkich zadowolić. Dużo ostatnio było ukłonów w stronę thrashu, więc pora na coś innego. Metallica nie byłaby Metallicą, gdyby się ograniczała tak, jak byś od nich tego chciał. Nie byłoby tego spektakularnego zespołu, metal nawet na chwilę nie zagościłby na salonach. Wreszcie nie są w stanie utrzymać w ryzach wszystkich swoich inspiracji muzycznych tak, by Metallica pozostała zespołem przypisanym do jednego tylko kierunku.
Fani thrashu zwykle chcą tylko kawał surowego mięcha na talerzu i nic więcej, żadnych dodatków. I poczytują to później zespołom jako największą chwałę, że nie wychylili nosa z tego zatęchłego partykularza. Jacy oni są prawowierni.
|
Wiesz, Metallica to jest zespół thrashowy, więc czemu się dziwić, że fani chcą metalu z krwi i kości. Ja również mam bogate horyzonty muzyczne, ale nie jestem fanem tego by jedna kapela zadowalała mnie każdym gatunkiem muzycznym. Od śp. mistrza Przemysława Gintrowskiego nie wymagam grania disko, od Mety nie wymagam popu, od Iron Maiden nie wymagam jazzu czy od Robbiego Williamsa metalu rodem z Rust in Peace.
Muzyka jest tak bogata w artystów i różnorodne gatunki, że nie oczekuje tego, że jeden zespół zadowoli mnie w każdym gatunku. Bo to kiepska opcja jak dla mnie.
|
Mnie chodziło o to, że nie są reprezentatywne jeśli idzie o styl.
"Najlepsza laurka", ale dla jakich fanów? Fanów thrashu.
Może w Spit out the Bone chcieli puścić oko na koniec albumu do miłośników lat 80-tych, pokazując, że jeszcze tak potrafią, tylko nie chcą za wiele.
Ale jeśli idzie o udowadnianie czegoś, to akurat ta środkowa część albumu była właśnie potrzebna znacznej części publiczności, która zastanawiała się z kolei nad tym, czy jeszcze potrafią jak w latach 90-tych, to raz, dwa- czy jeszcze potrafią - okrasić to nutką czegoś nowego. Mnie to było potrzebne.
|
outlaw
Hardwired nie jest reprezentatywny, prawda. Ale spit to najlepsza laurka dla fanów i zarazem najlepszy reprezentant albumu, aczkolwiek może spowodować dla innych rozczarowanie, bo pozostałość to już trochę inna bajka.
Nie dziwię się że Meta go ukryła. To chyba miał być prezent na zakończenie albumu lub na otarcie łez dla tych załamanych albumem. Taka asekuracja, że jeszcze potrafimy. Jak BM po Lulu.
|
Tamten gość to jest bardziej zniewieściała wersja Jamesa, by nie powiedzieć spedalona.
|
Wybór Rolling Stone prawidłowy, ale opis strasznie zdawkowy. Skończyło się na wspomnieniu otwieracza i zamykacza albumu, a one wcale nie są reprezentatywne.
W tym wywiadzie James mówi o 18 kawałkach.
|
Zaginiony brat bliźniak Jamesa porwany przy porodzie przez wombaty :-D wreszcie się odnalazł.
|
|
|
Lewińska,
nie musisz wieli bronić. DZIEŁO samo się broni.
|
Nie mogło być inaczej...:) Choć brak Anthraxu to dziwi...
|
|
Tak czytam z uwagą wasze komentarze i stwierdzam, że niektórzy nie mają racji ;) Hardwired jest znakomita. Metallica w całej swej odsłonie i wielkości, którą się utożsamia z niezawodną marką M/ na całym świecie. Pewnie, że trzeba na trochę przerwać ciągłe słuchanie. Tortu śmietankowego też nie można jeść na okrągło, bo można się porzygać ;D
|
LoS nigdy się nie nudzi :)
|
Ja też niestety coraz rzadziej słucham hardwired. Choć nadal słucham przede wszystkim atlas, bone, revenge, dream, a czasami halo, moth lub hardwired. Lecz bardzo rzadko. Reszta utworów niestety mnie drażni i całkowicie je odstawiłem.
W skrócie ranking wygląda tak:
1. Atlas
2. Spit
3. Revenge
4. Dream
5. Moth
6. Hardwired
7. Halo
Pozostałe utwory bez numeracji, bo i tak ich już nie słucham i nie próbuję nawet. Jakby ich nie było to nawet bym nie zauważył.
a7
Conquer to najmocniejszy punkt albumu, wstęp w wykonaniu Kiko i to uderzenie po tym wyrywa z kapci. Choć to bardzo równy album, ale instrumental pierwsza klasa.
|
Przepraszam, ma jednak zaletę. Szybko się kończy;)
|
Hahaa dokładnie :D Płyta bardzo różnorodna, widzę że panowie lubią nowe wyzwania, lubią ryzyko. To naprawdę wybitny album kreujący trendy :D :D
|
No faktycznie, tyle ciekawych rzeczy dzieje się na tej nowej płycie Testament, że nie wiadomo na czym się skupić;) LOL
|
Outlaw - nie, z St. Anger tak nie będzie ;) ;) To kawał solidnego gówna, które zawsze będzie się bronić i gównem pozostanie ;)
|
co do Dystopii się zgadzam. choćby za genialny Conquer Or Die
|
Ta lista to popelina.
Dla mnie Dystopia i Brotherhood sa o wiele ciekawsze niz Hardwired.
Anyway:
Hardwired nie sluchalem juz od ponad tygodnia, i jakos na razie nie mam ochoty do tej plyty wracac.
Po prostu mnie nudzi.
|
Też nie rozumiem jak w tym zestawieniu mogło zabraknąć Dystopii. To naprawdę kawał solidnego albumu.
Dla mnie zresztą numer jeden roku 2016.
|
żenujące jest to że nie ma na liście albumu Dystopia. zajebista rzecz !!
|
|
a7
LoS zjada St. Danger na śniadanie.
|
* przepraszam
Prawie zzapomniałem o LoS :D
* na równi z LoS
kawałki DM stoją nisko, ale jednak ciut wyżej niż LoS :D
|
Jak już mówiłem, im więcej lat upływa od wydania płyty tym więcej ludzi powie "no dobra, trzeba oddać jej sprawiedliwość". Tak będzie zarówno z St. Anger jak i DM.
|
"Purify" uważam za najgorszy utwór autorstwa Metalliki (na równi z kawałkami z DM)
|
do Unnamed ten gość w sweterku nie pisał tekstów, poza tym sama Meta się przecież wkurwiła i go wypieprzyła :P
sami zauwazyli, że to dziwne, że ten gość tak się zaangazował że chciał być częścią zespołu
dalej nie podoba mi się wiele w STA - niektóre utwory i długość, oraz brak solówek, bo gdzieniegdzie by się przydały (wszak sam Kirk live je grywał), więc spostrzeżenia słuszne mam..
|
a7
Jeżeli mnie pamięć nie myli, to Ty chyba kiedyś zarzucałeś Mecie, że jest to fatalne co oni zrobili. Że gość w swetrze pisał za nich album, dobrze że Jason nie brał w tym udziału.
Kiedyś też atakowałeś St. Anger, a teraz widzę przerzuciłeś się na jechanie po DM, kolejny czyżby był Hardwired? :P
|
Są argumenty za jedną i za drugą wersją.
Szczere: bo trzeba mieć jaja, by pokazać całemu światu swoje słabości i kulisy trudnych sytuacji itd.
Kalkulowane: bo nakręcili ponad 300 godzin (o ile pamiętam), a wykorzystali 2 z kawałkiem, a więc celowo dobierając to, co pasuje; no i włożyli w to swoje pieniądze - licząc oczywiście na zysk.
Może to mieszanka tego?
Film ukazuje trudną sytuację zespołu, a kończy się triumfalnie.
Może to taka kalkulowana szczerość? Początkowo to nie miało tak wyglądać przecież, tylko to dla MTV o tworzeniu nowej płyty. Takie spontaniczne reagowanie, a potem wykorzystanie tego materiału w takiej formie.
Wzbudzenie litości, ukazanie słabości, w niby złym świetle... a tak naprawdę w dobrym, bo po obejrzeniu mamy do nich większy szacunek, są bohaterami, mówimy że mieli jaja robiąc to itd.
|
a7
to samo mógłbym napisać nt Twojej wypowiedzi :-).
Obaj odbiegliśmy od tematu ;-)
|
Swoja droga co myslicie o braku na tej liscie takich tuz jak Death Angel, Testament czy... Megadeth?
Myślę, że z tego powodu to zestawienie jest lipne. O Anthrax też bym nie zapominał.
|
KubaL
To już temat na inną dyskusję i chyba już wiele zostało na ten temat powiedziane (kiedys tu były na ten temat kłótnie jak pamiętam i wg mnie jest to kwestia nie do rozstrzygnięcia)
outlaw
Ja wolę STA niż DM. I jeśli chodzi o produkcję, brzmienie, jak i kompozycje. Po prostu STA sobie włączam czasem i z przjemnością słucham, czego o DM powiedzieć nie mogę. SKOM, STA, UNNAMED, ALL WITHIN - do tego wracam, z DM nie ma nic do czego bym chciał wracać.
|
A przecież tyle powiedziano i pokazano (Some Kind of Monster) na temat kontekstu jego powstania, że tylko ignorancja lub zła wola sprawia, że ludzie wciąż bezmyślnie porównują ją z pozostałymi płytami zespołu, abstrahując od tegoż kontekstu.
Outlaw, uważasz że skom był szczery ? Nie da się być prawdziwym przed kamerami i dodatkowo wiedząc, że pójdzie to w świat i będzie oglądane przez tysiące osób.
SKOM to nic innego jak taki big brother .
|
Też czasem lubię posłuchać St. Anger, aż szkoda że tego nie grają na żywo. Some Kind of Monster na przykład jest dla mnie perełką.
A tak apropo Babymetalu, to zespół z Japonii będzie supportem dla Mety na koncercie w Seulu.
|
Nie wiem czy mi umknęło ale chłopaki gdzie info odnośnie tego, że utwór Hardwired nominowany do nagrody Grammy ? :)
|
Cały album może być nominowany dopiero w za rok, bo brane były pod uwagę, te które wyszły do 30 września.
|
|
Dlaczego ich nie grają na żywo? Pewnie z kilku powodów. Ale warto zaufać im kiedy mówią, że nie grają ich, bo do nich konieczny jest rodzaj energii i emocji, który towarzyszył jedynie nagrywaniu tej płyty i był obecny jeszcze przez pewien czas po jej wydaniu, na koncertach. Mowa nomen omen o złości, gniewie. Spójrzcie jak wykonywali te utwory przez pierwszy rok po wydaniu albumu. Tam naprawdę była złość i agresja. Stopniowo wytracali ten rodzaj emocji, i granie St.Anger na żywo straciło moc. Porównajcie sobie wykonania z Rock Am Ring 2003. Rock in Rio 2004 z wykonaniem Frantica czy St. Anger w późniejszych latach. Nie ma porównania. Później te utwory były pozbawione ognia, nie miały racji bytu na koncertach, nie czuli ich. Może jeszcze kiedyś. Powinni spróbować z innym kawałkami z płyty.
Ja lubię je w zasadzie wszystkie. Nie rozumiem dlaczego Purify się nie podoba na przykład. Mnie on wpadł w ucho od pierwszego przesłuchania. Ma surową hardcorową energię.
|
Nie chodzi o trzaski czy klikanie, jako efekt niedopracowania. Chodzi o samą grubo ciosaną strukturę utworów, w której nie było żadnego dopieszczania, jak to było wcześniej. Surowy kawał blachy. To nie moje słowa, tylko członków zespołu. Oni byli zmęczeni robieniem przez lata pedantycznych płyt, gdzie zastanawiali się nad każdą nutą. To był koncept bardziej niż kiedykolwiek. Zazwyczaj po prostu chcieli nagrać najlepszą płytę, jaką potrafili nagrać. Tutaj niby też, ale w określony sposób. Sam fakt rezygnacji z solówek i wprowadzenia ekstremalnego werbla świadczy o tym, że ta płyta jest naprawdę na specjalnej licencji i nie można jej traktować jako wpadki.
A jednak. Ludzie przez lata, zwłaszcza tuż po wydaniu albumu, brak solówek itp. traktowali jako niemoc twórczą (Hammett nie ma pomysłu i skończył się jako gitarzysta), a nie przemyślany zabieg. Byli i tacy, którzy nie ukrywali zaskoczenia, kiedy się okazało, że na koncertach promujących St.Anger Kirk gra solówki po staremu. Dosłownie: myśleli, że już ich nie będzie. Bije z tego ogromna nieznajomość tematu i samego zespołu. Oprócz tego zła wola tych, którzy od lat marzą o tym, żeby Metallica wreszcie "się skończyła". A nie kończy się.
|
outlaw
Każda płyta to koncept.
Możesz się nie zgadzać, ale fakty są jakie są :) Gdzie masz tam klikanie, pierdzenie, trzaski itd ? STA brzmi zajebiście. Co innego styl, kompozycje, długości itd., ale co do brzmienia przyczepić się nie można. Puść sobie na dobrym nagłośnieniu All Within My Hands czy Unnamed.
|
Rudy zabrał głos; " Zawsze potrafiłem docenić talent Metalliki. Każdy zespół na swoje silne i słabe strony. Jeśli chodzi o moje zdanie, to na tyle, co do tej pory słyszałem, uważam ich nowy album za dobry."
|
a7
Sam jesteś katastrofalny ;-)
|
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
|