W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Garage Inc. - szczegółowa historia
dodane 20.11.2015 11:06:58 przez: Rafał
wyświetleń: 6452
Każdy z nas, fanów Metalliki, ma ten tekst na półce. Jest on głównym elementem książeczki w „Garage Inc.”. Być może są osoby, które zapoznały się z nim w oryginalnej, albumowej wersji. Siedemnasta rocznica wydania tej przepastnej kompilacji wydaje się być idealnym momentem, aby ci, którzy znają tekst, przypomnieli sobie to opracowanie, a osoby, które jeszcze nie zapoznały się bookletową historią, mogą się w nią wczytać – od razu po polsku. Tłumaczenie jest także fantastycznym sposobem, by przedłużyć świętowanie rocznicy pojawienia się „Garage Inc.”.

Wielkie słowa podziękowania i czapki z głów przed Mariosem za przygotowanie tak obszernego tłumaczenia!!!


Tekst autorstwa Davida Fricke, napisany w Nowym Jorku w październiku 1998 roku.



To chyba najgorsze słowa, jakie można powiedzieć o zespole rockowym – „po prostu grają kowery”. Samo słowo – „przeróbki” – jest brzydkie i lakoniczne. Śmierdzi długimi nocami w ohydnych barach, których właściciele płacą za granie w piwnicy. Cuchnie czteroma, pięcioma występami jednej nocy, z identycznym zestawem hitów, gdy występujący na deskach piwnicznego baru, zamienia się, na życzenie, w szafę grającą. To także znudzona publiczność, która bardziej zajęta jest swoim drinkiem, niż tym, co dzieje się na scenie.

Ale każdy znany, gdy był jeszcze nieznany robił to. Grał kowery. Każdy wielki zespół, każda supergwiazda, która kiedykolwiek robiła pierwsze kroki, uczyła się obycia, grając przeróbki cudzych numerów. Było to szukanie własnej tożsamości muzycznej. The Beatles w Hamburgu, zamęczani niemieckim piwem i amfetaminą. Ryk wydawany przez Chucka Barry’ego, Carla Perkinsa i The Rolling Stones w londyńskich bluesowych pubach. To nie tylko Anglia. To też czarna część Chicago z Howlin’Wolfem, Jimmym Reedem i Muddym Watersem. To The Grateful Dead, którzy wybierali się w dwudziestominutowe, improwizacyjne wędrówki. To wreszcie Bob Dylan na imprezach tanecznych w San Francisco. Led Zeppelin, które przemyciło kilka elementów od Buddy’ego Holly’ego, i The Buffalo Springfield w improwizowanych częściach „Whole Lotta Love” i „How Many More Times”.

The Who, The Beach Boys, Deep Purple, The Yardbirds, Sex Pistols, Allman Brothers, Blue Oyster Cult, R.E.M.: wszystkie te zespoły mają jeden wspólny punkt - grały kowery. Na scenie, na stronach B singli czy w garażu. Gdy wrócisz pamięcią 32 lata wstecz, kiedy Metallica nie wyprzedawała swoich koncertów, nie jeździła w dwuletnie trasy koncertowe, nie sprzedawała pierdyliardów płyt, nie wygrywała plebiscytów w MTV, zobaczysz, że Metallica także grała cudze utwory. Od pierwszego koncertu w marcu 1982 roku w klubie o nazwie Radio City w Anaheim w Kalifornii. W pierwszym koncertowym składzie: Lars Ulrich na perkusji, gitarzysta i wokalista James Hetfield (James na pierwszym koncercie Metalliki nie grał na gitarze. Ograniczył się tylko do śpiewana – przyp. Marios), basista Ron McGovney i gitarzysta Dave Mustaine. Wykonali wszystko, co dotychczas umieli zagrać. Były to dwa autorskie kawałki: „Hit the Lights” i „Jump In the Fire”. Pozostała część seta to siedem piosenek znalezionych w przepastnej bibliotece podziemnych, brytyjskich winyli, która to kolekcja należała do Larsa. Pięć z nich znajduje się na Garage Inc. Jedna z nich – „Am I Evil?” autorstwa Diamond Head jest już standardem Metalliki.

„Garage Inc.” to kolekcja 27. utworów, na które składa się 18. artystów, obejmujących blisko 45 lat metalu, punka, post-punka i innych gatunków. To połączenie historii i ambicji Metalliki. Są to rzeczy, które nagrywał klasyczny skład zespołu – Hetfield, Ulrich, gitarzysta Kirk Hammett, basista Jason Newsted, i jego kluczowy poprzednik – wielkie monstrum gitary basowej – Cliff Burton, który oprócz tego, że grał w Metallice i jeździł w trasy, pisał utwory. W skrócie – Cliff jest tak dobry, a może nawet lepszy, niż wszystkie słowa wypowiedziane we wspomnieniach o nim.

Ten pierwszy koncert, w Anaheim był niewypałem. Tydzień później Metallica rozgrzewała publikę przed brytyjskimi bogami z Saxon w klubie Whisky a Go Go w Los Angeles. Blitzkrieg, Sweet Savage i ponownie coś z repertuaru Diamond Head. Na tych dwóch występach zagrali cztery piosenki należące do Diamond Head. Jak podkreślał Ulrich: „Była tylko jedna przyczyna grania tych kowerów. Po prosu nie mieliśmy własnych piosenek. Powiedzieliśmy sobie: zróbmy to! Mamy tutaj zapisy tych wszystkich zabójczych riffów. Będzie zabawnie, gdy pogramy trochę tej muzyki. Zaczęliśmy nasze koncertowe życie, jako zespół grający kowery”.

Jeśli przeczytałeś/aś choćby jedną z kieszonkowych broszurek o początkach Metalliki, zapewne znany jest ci ten fragment: urodzony w Danii, trenujący tenisa junior i początkujący perkusista, mieszka w południowej Kalifornii ze swoją ogromną kolekcją winylowych albumów. Wiosną 1981 roku zamiesza ogłoszenie w gazecie. Poszukuje podobnie zakręconych zapaleńców. Na ogłoszenie odpowiada gitarzysta z przedmieść Los Angeles – syn właściciela firmy przewozowej i operowej śpiewaczki – wychowywany w surowych warunkach Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki. Początek wspólnych prób datuje się na jesień 1981 roku. Mamy dwuosobowy zespół, do którego na chwilę dołącza gitarzysta Lloyd Grant. Nagrywają „Hit the Lights”, który to utwór staje się częścią niezależnej składanki „Metal Massacre”. Zespół zaczyna grać pierwsze koncerty na początku 1982 roku. Zaczyna się podbój świata.



Istnieje jeszcze wiele innych opowieści: Urodzony w Kopenhadze Ulrich, cieszył się pewną dozą wolności, niezależności i animuszu. Było to możliwe dzięki dorastaniu w prawdziwie artystycznej rodzinie, gdzie rodzinny dom był pełen różnych kultur. Ojciec Larsa, duński profesjonalny tenisista jest znawcą jazzu. Przyjaźnił się z wieloma Amerykańskimi gwiazdami jazzu, które postanowiły wyemigrować z USA do Skandynawii. Chrzestnym Larsa był świetny saksofonista jazzowy, Dexter Gordon. Trębacz Don Cherry, mieszkał na tej samej ulicy co Ulrichowie. Pierwszym rockowo-koncertowym doświadczeniem Larsa był moment, gdy pojechał wraz z rodzicami na słynny darmowy koncert w Hyde Park, gdzie grali Rolling Stones. Było to w lipcu 1969 roku. Lars miał niecałe pięć lat. Jako dziewięciolatek, zobaczył w Kopenhadze Deep Purple. Jako nastolatek, Lars został zahipnotyzowany nową muzyką, którą grały brytyjskie zespoły w latach 1979 – 1983. Hybryda tego ryku gitary, testosteronu i punkowego „zrób to sam” została ochrzczona jako New Wave Of British Heavy Metal. Tę zgrabną nazwę nadał Geoff Barton – dziennikarz brytyjskiego tygodnika muzycznego „Sound”. W Los Angeles, gdzie Ulrich przeniósł się wraz z rodziną w 1980 roku, Lars na bieżąco śledził co dzieje się w Europie, właśnie z magazynu „Sounds” i singli, które zamawiał (niektóre wydania miały wytłoczone naprawdę niskie numery, zamykające się w trzech cyfrach). Wszystko przez to, że Lars zaprenumerował owy magazyn w domu wysyłkowym Bullit Records. Był bardzo lojalnym klientem, i po pewnym czasie nie czekano już na listy od niego, czy nadal jest zainteresowany nowymi płytami. Wysyłali mu wszystko jak leci. Nowe paczki co kilka tygodni.

Gdy Hetfield spotkał Ulricha, znał tylko wierzchołek góry lodowej zwanej NWOBHM – mianowicie Iron Maiden i Angel Witch. Na gitarze nauczył się grać, ćwicząc do płyt Scorpions i UFO. By rozpracować solówki Michaela Schenkera, spowalniał szybkość odtwarzania krążków na gramofonie. James rozwinął swój masywny, muskularny sposób rytmicznej gry, powtarzając godzinami zagrywki z albumów Black Sabbath. Hetfield był oszołomiony wielkością kolekcji Larsa. Jak sam powiedział: „Była kurewsko ogromna”.

Gdy Ulrich przyjechał do Stanów, miał już te wszystkie single z diabłami, pentagramami i gośćmi w skórzanych kurtkach na okładkach: Motorhead, Diamon Head, Witchfynde, Sweet Savage, Tygers of Pan Tang. Chciałbym móc zatrzymać się na kilka dni w czasie i zobaczyć go, jak buszuje godzinami w swojej kolekcji, słucha i zasypia na dywanie. Inna sprawa, że niesamowite dla mnie jest to, że wszystkie te zespoły mieszkały w tych samych miastach i miasteczkach w Anglii. Gromadzenie każdego pensa do wspólnej skarbonki, by móc wydać singla. W Birmingham działało dziesięć zespołów w tym samym czasie. Każdy z nich brzmiał inaczej. W Los Angeles nadal było słychać te wszystkie nowe, nudne zespoły, które inspirowały się aż nadto starą gwardią typu Aerosmith, Zeppelin, Purple, AC/DC. Dziś nadal trudno sobie wyobrazić, dlaczego tak krótkotrwały, mający swój początek geograficznie na prowincji - NWOBHM – narobił tyle pozytywnego zamieszania. Wyszło wówczas wiele siedmiocalowych płytek z garażowym brzmieniem. Powstało również kilka rockowych wojowniczych hymnów takich jak „It’s Electric” Diamon Head – „Będę gwiazdą rock’n’rolla / Będę szedł tą drogą noc i dzień /”.



Trzeba było tam być. Byłem – wiosną 1981 roku – na trasie Def Leppard. Było zabawnie. Powiew gorącego powietrza z ulicy, wentylator napędzany luzem rockowej arystokracji. To była walka z punk rockiem. Dłuższe włosy, dłuższe piosenki i obsesyjny nacisk na moc i chwałę wszechmocnego riffu. Właśnie dlatego – w lipcu 1980 – Ulrich wyruszył na pielgrzymkę na Wyspy – by doświadczyć tego nowego zjawiska na własnej skórze. Wyszedł z bagażem z lotniska Heathrow i skierował swe kroki do Woolwich Odeon, by zobaczyć Diamond Head.

Założony w 1977 roku w hrabstwie West Midlands w miasteczku Stourbridge. Wokalista – Sean Harris, gitarzysta – Brian Tatler, basista – Colin Kimberley i perkusista – Duncan Scott - Nie było wiele takich zespołów w heavy metalu. Mocni i sprytni. Ich debiutancki album to „Lightning to the Nations”. Początkowo wydany w 1980 roku przez sam zespół. Proste, białe opakowanie. Album ten pozostaje jednym z najlepszych pełnometrażowych dokumentów epoki NWOBHM. Ostre riffy, grane precyzyjnie. Przeszywający efekt całości. „Lightinig” stał się jednym z najważniejszych czynników wpływających na to, jak tworzyła później Metallica. Riffowy styl, rozbudowane kompozycje. Wszystko przez to, że Ulrich podpatrywał, jak Harris i Tatler pracują nad utworami. „Kiedyś, gdy chcieliśmy coś napisać, musieliśmy pracować w naszych domach. I Lars też tam był” – wyjaśniał mi Tatler w 1989 roku. „Wychodził z pokoju, gdy my pracowaliśmy nad kształtem i aranżacją piosenki. Nie martwiliśmy się tym, ile miał trwać utwór. Jeden był dobry, gdy trwał trzy minuty, inny mógł trwać dziesięć. Podobały nam się takie rzeczy jak „Xanadu” Rush i „Kashmir” Zeppelinów. Chcieliśmy być wielcy”.



„Am I Evil?”, “The Prine”, “Helpless” i “It’s Electric” – wszystkie z albumu “Lightning to the Nations” – są zawarte na Garage Inc. Pierwsze trzy Metallica zagrała i w Anaheim i w Whiskey A Go Go. Czwarty numer z „Nations” – „Sucking My Love” – został usunięty z setlisty zaraz po pierwszych koncertach. Jak deklaruje Lars: „Diamond Head był zespołem w pięćdziesięciu procentach takim, jakim chciała być Metallica. Wzięliśmy od nich riffy i strukturę kompozycji. Drugie pięćdziesiąt procent to Motorhead: pierwotny, szybki dźwięk gitary”. Jak dopowiedział James: „Połączyliśmy te elementy ze sobą, i wyszło coś wyjątkowego”. Metallica najzwyczajniej w świecie nie miała zbyt dużo własnego materiału – jeszcze. W czasie Radio City i Whisky, nie było żadnych przemówień, ogłoszeń, czy zapowiedzi, kto skomponował te wszystkie kawałki. Ulrich: „Wszyscy na widowni byli przekonani, że to nasze utwory. Wszyscy z wyjątkiem faceta, który przyszedł do nas za kulisy, po występie w Whisky, i brytyjskim akcentem ironicznie zapytał: „Czy wy kiedykolwiek słyszeliście o zespole o nazwie Diamond Head?” Nieco zmieszany i skonsternowany zapytałem po prostu: „Dlaczego?” Facet odpowiedział: „Pracowałem z nimi przez ostatnie dwa lata”. „Oczywiście, że słyszeliśmy o pieprzonym Diamond Head!” – wspomina dziś ze śmiechem Lars. „Graliśmy na żywo pół ich płyty. To było wprost nierealne! Był jedynym gościem w południowej Kalifornii, który wiedział, że graliśmy nie swoje numery”. Ten jegomość to Paul Owen, jeden z dźwiękowców Saxon. Przez dekadę lat dziewięćdziesiątych, członek ekipy technicznej Metalliki.



Okładka kasety była czarna, praktycznie bez żadnych znaków szczególnych, z wyjątkiem kawałka białej taśmy z napisem „Mezzfits”. Muzyka ultra szybkiego punk rocka, wyprodukowana jak film klasy B z gatunku gore. Dwie minuty riff’n’rolla grane przez Mifits. To zespół z New Jersey, powstały w późnych latach 70. XX wieku. Moc riffu mieszała się tu z niemal popowymi melodiami. I to była jedyna kaseta, której słuchał Cliff Burton z Metalliki, latem 1985 roku. To Cliff najczęściej był kierowcą w zespole. Lars wspomina: „Kurwa, to były szalone przejażdżki. Pisaliśmy wtedy „Master of Puppets” i jeździliśmy na sesje zdjęciowe samochodem Cliffa. To był zielony Volkswagen kombi. Cliff puszczał kasetę Misfits i zawsze napierdalał rytmicznie w deskę rozdzielczą swojego auta tak mocno, że rozsypywała się na kawałki. A trzeba pamiętać, że Cliff na początku nie był najlepszym kierowcą. Ten wokal i melodie, były zaraźliwe. Słyszałem tę kasetę po 10 razy dziennie. Nie ważne, jak mocno się opierałem przed tą muzyką, dałem się złapać”. Kirk Hammett zauważa: „Cliff miał dar przejmowania magnetofonu w każdym pojeździe. To on był naszym didżejem”.

W 1985 roku, Metallica była starsza, odważniejsza i dużo ciężej brzmiąca, niż zespół, który zaczynał swe sceniczne życie, od grania kawałków NWOBHM. Ich taśma demo z 1982 roku – „No Life ‘Till Leather” – była tematem gorących rozmów w międzynarodowej sieci handlarzy kaset. Mieli dwóch nowych członków – Burton – który dołączył na przełomie końca 1982, a marca 1983 roku, i Hammett – który zastąpił Mustaine’a w marcu ’83 [po czasie wiadomo, że Kirk pojawił się w Metallice 11 kwietnia – przyp. Marios]. Uzupełniona Metallica zaczynała swój szybki, metalowy marsz. Połowa roku 1983 to wydanie atomowego debiutu pt. „Kill ‘Em All”. W niedługim czasie, zespół podpisuje kontrakt z wytwórnią Elektra. Doszło także do zarejestrowania pierwszych kowerów: „Am I Evil?” i „Blitzkrieg”, podpisane jako „Garage Days Revisited” i umieszczone w 1984 roku na stronie B brytyjskiego wydania 12-calowego singla „Creeping Death”.

Lars i James, w Cliffie odnaleźli młodego, wyjątkowego muzyka – u którego znajomość muzyki klasycznej, mieszała się z osobowością sceniczną i znakomitą techniką gry na gitarze basowej. Urodzony podobnie jak Burton w Bay Area, Kirk Hammett był gitarzystą, którego katolickie wychowanie w otoczeniu ciężkiej muzyki Kiss, Ufo, nad wyraz bogatej sceny punk-metalowej w San Francisco i kolekcji płyt brata (a wśród czarnych krążków Santana i Hendrix) słychać w technice i szybkości gry.

Praca nad „Garage Days-Revisited” była koniecznością. Albumowy „Creeping Death” miał za zadanie promować europejską trasę zespołu. Utwór został wybrany na singiel. W europejskiej prasie muzycznej od dawna pojawiały się artykuły na temat singli. Wydawanie ich to nie tylko sztuka dla sztuki. Była w nich wartość dodana. Wartością tą było to, że na stronę B można było dodać coś zabójczego i świeżego. Metallica nie miała nowych utworów, poza tymi, które ukazały się na „Ride the Lightning”, więc „Am I Evil?” i „Blitzkrieg” to były pewniaki.



Blitzkireg – zespół utworzony w 1980 roku w Wolverhampton w Anglii. Był jednym z kilku zespołów fali NWOBHM (razem z White Spirit i Tygers of Pan Tang) należących do katalogu wytwórni Neat Records z Newcastle. Oryginalny kwintet Blitzkrieg nie doczekał się nagrania albumu długogrającego. Historia grupy trwała rok, po czym rozpadli się krótko po wydaniu singla z utworem „Blitzkrieg” w 1981 roku. Na stronie B, znalazł się kawałek „Buried Alive” – demoniczny, bezwstydny, ale z nieodpartym wrażeniem dość mocnej „inspiracji” hitem z 1973 roku pod tytułem „Hocus Pocus”, holenderskiej grupy Focus. „Buried Alive” to utwór nieco „sztywny”, ale dźwięki dwóch gitar, przywołują ducha Thin Lizzy z lat ’70 XX wieku. Ulrich skomentował: „Wiesz, to jest jeden z tych singli, o których się mówi – YEAH! TO JEST TO!”.

Tytuł „Garage Days Revisited” to hołd dla początków działania Metalliki. Wczesne próby odbywały się w Los Angeles w garażu Rona McGovney’a, gdzie ściany wyłożone były opakowaniami po jajkach z miejscowego supermarketu, i starymi, śmierdzącymi dywanami, które Lars z Jamesem wyszukiwali na wysypisku śmieci w kompleksie apartamentów w Newport Beach. Lars znał Newport Beach, ponieważ tam wtedy mieszkał. Gdy chłopcy przenieśli się do San Francisco po rekrutacji Cliffa, zdobyli mniej cuchnący dywan i ulokowali go w nowym miejscu prób w El Cerrito.

Burton nie dożyje nagrywania następnej części Garage Days. 27. września 1986 roku, Metallica była w drodze na następny koncert. Przejeżdżali przez Szwecję, gdy autobus nagle stracił przyczepność i wypadł z drogi, wywracając się. Burton zginął na miejscu. Miał 24 lata. Jego szeroki gust muzyczny, miał wpływ na komponowanie utworów Metalliki i rozszerzenie wachlarza gatunków muzycznych, których zaczęli słuchać pozostali członkowie zespołu. Znalazło to odzwierciedlenie na pierwszej płycie zestawu Garage Inc. Hammett wspomina wiele sesji z Burtonem: „Cliff uczył nas słuchać Creedence Clearwater Revival i Simon and Garfunkel. Zwrócił moją uwagę na Velvet Underground i The Dictators”.

Burton często słuchał fortepianowych dzieł Jana Sebastina Bacha, oraz Thin Lizzy. Zwłaszcza utwory z wczesnych lat. 70., gdy w zespole grał gitarzysta Eric Bell. „Cliff miał smykałkę do melodyjności” – mówi Hammett. „Gdy słuchasz „Orion”, na końcu są te wszystkie harmonie gitarowe. Usłyszałem je, gdy Cliff pisał ten numer, i powiedziałem: „Cholera, to brzmi jak Thin Lizzy!”. Odwrócił się do minie i odpowiedział: „Człowieku, oni są moją inspiracją. Stąd biorę wszystkie swoje pomysły”.

Podobnie jak strona B singla „Creeping Death”, „The $5.98 EP: Garage Days Re-Revisited” – tytuł z ceną na okładce po to, by sprzedawcy nie dymali dzieciaków, zawyżając cenę – także był pomyślany jako narzędzie promocyjne (Przedstawienie światu nowego basisty było celem pobocznym. Głównym cel to wypromowanie występu na Donnington Festival w Anglii. Nie było jeszcze nowego albumu, więc wydali te covery – przyp. Marios.) W listopadzie ’86, Metallica otrząsnęła się nieco z żałoby i znalazła nowego basistę. Został nim Jason Newsted z Phoenix w Arizonie. Muzycy czym prędzej wyruszyli w drogę, by dokończyć przerwaną promocję „Master of Puppets”. Metallica nie miała skomponowanych świeżych utworów. Po ostatnich koncertach, promujących „Puppets”, przymierzała się do komponowania nowego studyjnego albumu. Zaczęli nieprzygotowani i z tych prób pojawił się jedynie szkielet „Blackened”. Potem Hetfield złamał rękę, jeżdżąc na deskorolce. Przez tę rękę, złamaną w dwóch miejscach, przez kilka miesięcy dochodził do pełnej sprawności. Zabukowany występ w Castle Donington, zbliżał się wielkimi krokami. Rozwiązanie było proste: więcej kowerów.



Dla Hetfielda, Hammetta i Ulricha nagrywanie „Garage Days Re-Revisited” było bardzo potrzebne. Robienie hałasu w garażu, było ich terapią po stracie Burtona. Dla Newsteda, to była okazja wpasowania się w nowy zespół bez konieczności zmierzenia się od razu z nowym studyjnym albumem. Jason zaczął od przyjęcia roli majstra prac renowacyjnych. Jego miejscem pracy była nowo szykowana przestrzeń dla Metalliki. Garaż w nowym domu Ulricha – który to dom, znajdował się vis a vis jego starego mieszkania w El Carrito. Wychowany na farmie i dzięki temu doświadczony budowlaniec, Newsted zebrał budżet w wysokości 4000 dolarów, kupił potrzebne narzędzia i materiały i z grupą znajomych pojawiał się w domu Larsa o 10.00 każdego ranka, gotowy do działania. Aby udźwiękoszczelnić ściany, wykorzystał stary, sprawdzony sposób z wysłużonymi dywanami. „Na początku nie zwróciłem na to uwagi” – mówi Newsted – „ale gdy ten dywan był w pokoju, gdy tam wchodziłeś, smród zaczął być bardzo wyczuwalny. Ogromne plamy po wszelkich cieczach, po piwie... Starałem się stworzyć jakiś system małej wentylacji, ale nie bardzo zdało to egzamin. Przebywaliśmy w tym garażu sporo czasu i dopracowywaliśmy te kowery przez miesiąc. Potem pojechaliśmy do studia”.

W czasie szkoły średniej, Jason „dorabiał na uniwersytecie Black Sabbath, biorąc lekcje basu u Geezera Butlera”, wielokrotnie słuchając albumu „Master of Reality”. Darzył kultem rzeczy stworzone przez Rush i Geddy’ego Lee oraz Lemmy’ego z Motorhead ponieważ „grał na przesterowanym basie, szybko, kostką”. W Phoenix Newsted zaopatrywał się w muzykę metalową w lokalnych sklepach muzycznych, słuchając do syta Iron Maiden i Diamond Head. Mimo to większość materiału nagranego na Epce „Garage Days” była dla niego nowością. „Ogrywałem je najlepiej jak potrafiłem” – mówi Newsted, „i starałem się zostawić na tych nagraniach swój styl”. Wśród rozważanych utworów, które mogłyby się znaleźć na „Garage Days” były rzeczy od zespołu NWOBHM Silver Lightning, przez Paralex i ich „Signal Thunder”, Bow Wow – japoński zespół, cieszący się skromnym zainteresowaniem amerykańskiej społeczności, po trio NWOBHM Gaskin. Hammett wspomniał, że na jednej z tych sławnych garażowych prób zaczął grać piekielny riff staccato brytyjskiego post-punkowego zespołu Killing Joke. Reszta Metalliki to podłapała. „Znaliśmy go ze składanki, którą dał nam Rich Burch” mówi Kirk. Tak, ten sam Rich (cześć jego pamięci), który wymyślił ten nieśmiertelny slogan „Bang the head that doesn’t Bang” z tylnej okładki pierwszego wydania Kill ‘Em All”.

„The Wait” nie był zbyt oczywistym numerem dla Metalliki. Londyński Killing Joke był jedną z czterech części buntu w tym panteonie brytyjskiego punka. Podobnie jak im współcześni towarzysze z Gang of Four; The Pop Group i Public Image Ltd – Killing Joke używał rytmu i instrumentalnego charakteru regge, funky i dynamizował całość punkowymi riffami. Wydany w roku 1980 album „Killing Joke” zawierał nagranie „The Wait” – słuchacze dostali wysokooktanowy koktajl z gitarowymi, korozyjnymi dźwiękami o nihilistycznym grymasie.



Budgie to zespół, który był po przeciwległej stronie ciężkich metallicowych brzmień. Pochodzą z walijskiego Cardiff. Grupa prowadzona przez wokalistę-basistę Burke’a Shelley’a, który do dźwięków Cream dodał kilka łyżek Black Sabbath. Rodger Bain – pierwotny producent Black Sabbath – nie szczędził słów na temat debiutu Budgie z 1971 roku. Stwierdził, że „utwory nie są najlepiej skomponowane; że nie są szczególnie delikatne; nie rozwijają się.. ale są rockowe. Cholernie rock’and’rollowe”. Jakże to prawdziwe. Budgie brakowało finezji. Powetowali to sobie używając tonażu i dziesięciu podobnych historii, które wpłynęły na sposób grania. Niestety grupa miała tendencje do zabawy niestosownymi, akustycznymi, balladowymi pasażami, albo dziwnymi wypełnieniami jak np.: „Och, kochanie, mogę rockować” w czasie przerwy na wokal w „Crash Course In Brain Surgery”. „Tam był ten fantastyczny riff” - mówi Hetfield. „A oni poszli w łagodną podróż przez stokrotki”. Na swojej Epce Metallica zastąpiła fragment „Och, kochanie...” zmasowanym, pijackim rykiem.

Gdy Metallica kowerowała Budgie w „Breadfan” podczas sesji „...And Justice For All”, po prostu posiekała te łagodne stokrotki. Wkładka Epki „The 5.98” informuje, że utwór „Crash Course in Brain Surgery” został nagrany w 1974 roku i znalazł się na krążku „In for the Kill!” z tegoż samego roku. Ale piosenka po raz pierwszy pojawiła się w 1971 roku, podpisana jako „Crash Course”. Ponadto Budgie mieli jedne z najlepszych tytułów utworów w branży:

- „Gorąca, jak pacha dokera” [doker - używana dawniej nazwa robotnika portowego, zatrudnionego przy przeładunku, transporcie i składowaniu towarów – przyp. Marios]

- „Oddział pancerny zniszczony”

- „Naga, zdezintegrowana spadochroniarka”

Nie były jednak tak zabawne, jak wieczór, kiedy Metallica spotkała Burke’a Shelley’a w Cardiff na trasie Justice. Wokalista Budgie był zatrudniony jako gość do dźwigania. „Wtedy się uszkodził” – mówił Ulrich. „Jego palce zostały przygniecione przy załadunku. Myślę, że złamał sobie kciuka”.



„Helpless” Diamond Head i „The Small Hours” grupy Holocaust to niewątpiliwie ukłon w stronę NWOBHM. Holocaust pochodzi z Edynburga w Szkocji. Lars wspomina: „Oni byli jednym z tych zespołów, które rządziły w 1981 czy ’82 roku. Mieli w sobie ten zabawowy czynnik, ale mieli też kilka naprawdę ciężkich rzeczy. „The Small Hours” był wolny, podle niski, z tempem jak puls umarlaka. Wzięliśmy ten numer z epki wypuszczonej w 1983 roku – „Holocaust Live: - Hot Curry and Wine”.

„Muszę ci coś powiedzieć / Zabiłem dzisiaj twoje dziecko”. Te pamiętne strofki były jak wyjściowa salwa z pistoletu, która zmierzała do kulminacyjnego punktu tego składaka. Od morderczego „Last Caress” do przekleństwa śmierci w „Green Hell”. „To była bardzo komiksowa część Misfits. Ale nic poza tym” – mówi James. „Cały swój wizerunek zaczerpnęli z komiksów i komiksowych książek. Wiesz, potwory, magowie... Ale uwielbiam te ich prawie popowe zagrywki. Rozbijali gitary, śpiewali o jakichś strasznych rzeczach i ubierali to w popowe ciuchy. I Glenn Danzig fajnie śpiewał. Miał na mnie główny wpływ, gdy starałem się stać piosenkarzem. Ten śpiew i krzyki miały brzmienie. Inne punkowe kapele nie zwracały uwagi na wokal. Misfits dbał o brzmienie wokalu.”

Misfits – teraz regularnie wymieniani jako bogowie, w pierwszym etapie kariery (1977-1984) byli ignorowani przez krytyków i firmę nagraniową „A&R”. Glenn Danzig i basista Jerry Caiafa, założyli zespół jako trio w Lodi w New Jersey. Nazwali się tak na cześć ostatniego filmu z Marylin Monroe. Zainicjowali też własną wytwórnię Blank i zabrali się za singiel „Cough/Cool”. W 1978 roku dziwnym zrządzeniem biznesu, Misfits – już jako kwartet, otrzymał 30 godzin czasu w studio z Mercury Record, w zamian za rezygnację z nazwy własnej firmy (Blank), której to nazwy także używała Mercury Records do swojej firmy dystrybucyjnej. Ten odłam prowadzili wówczas przyszli managerowie Metalliki – Cliff Burnstein i Peter Mensch.



Na sesjach z Mercury, nagrano siedemnaście utworów, które miały się złożyć na debiutancki album Misfits. Ostatecznie materiał pojawił się dopiero w 1996 roku jako „Atatic Age”. Wśród tych siedemnastu numerów był „Last Caress”. Hetfield znał tę piosenkę z epki „Beware” wydanej w 1980 roku. „Green Hell” wydano w 1983 roku na płycie „Earth”. Te dwa numery to szybka, złośliwa, udokumentowana ewolucja The Misfits. „Tylko te dwie piosenki nam się podobały, więc je połączyliśmy” – mówi Hetfield.

Połamana, wyciszona końcówka nie należy do katalogu The Misfits. Te zniekształcone dźwięki należą do Iron Maiden i ich melodyjnego „Run to the Hills”. „Lars nauczył się tego nabijania” – wyjaśnia Hetfield – „Cały czas w kółko grał ten motyw. Zrobiliśmy z tego głupkowate zakończenie. To nie było nic przeciwko Maiden. Zrobiliśmy sobie jaja z tej muzyki”. Ale zaraz szybko dodaje: „To krótka droga, by zrobić jaja z siebie”.

Według Newsteda “The $5.98 EP: Garage Days Re-Revisited” zostało nagrane i zmiksowane w sześć dni. Metallica nigdy nie pracowała tak szybko przy własnych utworach. Studyjne albumy Metalliki to maraton obsesji i doskonałości realizatorskiej. W 1996 roku Hammett określił ten czas jako „Metallitime”. „Jesteśmy mistrzami marudzenia. Mamy tendencję do męczarni, znoju w początkowym okresie nagrywania. Ale to główny krok, który ostatecznie pracuje na naszą korzyść. Czasami ten krok zajmuje tyle, że ciężko jest się wyrobić w czasie”.

Ponowne garażowe dni okazały się dla nich korzystne. Metallica zobaczyła, że zamiast skakać na głęboką wodę z nowym albumem, mogą popracować bardzo szybko. Sprawdzają dźwięk gitar i perkusji i wchodzą do studia z wybranymi kowerami.

Pierwsze rzeczy, które trafiły na taśmę w czasie sesji do „...And Justice for All” to „The Prince” zespołu Diamond Head i „Breadfan” grupy Budgie. Ulrich przyznał, że działanie, by wrócić do Diamond Head, było przewidywalne. Użył też słowa „lojalne”. „Breadfan” był ulubionym utworem Hetfielda w czasie gdy James dojeżdżał do studia wynajętym samochodem. Numer Budgie okazał się idealnym, aby wypróbować studio nagraniowe przed przystąpieniem rejestrowania „Justice”. Rozpoczynając sesję od nagrania kowerów, rozwiązano tym samym problem, jakie utwory umieścić na stronach B późniejszych singli. „Breadfan” i „The Prince” znalazły się na brytyjskiej wersji singla „Harvester of Sorrow”.



Kończąc roczny okres pisania i nagrywania krążka „Metallica” w 1991 roku, zespół miał przygotowany utwór „Killing Time” zespołu Sweet Savage, a także zabawny, obsceniczny numer „So What” nagrany w oryginale przez Anti-Nowhere League. Po raz kolejny są to odwołania do Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu. Irlandzki zespół Sweet Savage jest najbardziej rozpoznawany z uwagi na gitarzystę Viviana Campbella. Campbell pochodzi z Belfastu i dziś jest częścią Def Leppard. Wcześniej grał w zespole Ronniego Jamesa Dio, a także z Davidem Coverdale z zespołu Whitesnake. „Killing Time” oryginalnie umieszczony w 1981 roku na stronie B singla "Take No Prisoners" to solidny metal, przywołujący antywojenne nastroje metallicowego protestu w „One”. Anti-Nowhere League był natomiast, dla kontrastu, klonem postaci, w którą wcielał się Sid Vicious – kreskówkowi chuligani kontra skinheadzi. Takie zamieszki doprowadziły do schyłku brytyjskiego punka na początku lat 80.

Kwartet AN League z irańskim perkusistą, gitarzystą o ksywie Magoo i wokalistą Animalem - który zdecydowanie wyglądał tak, jak na pseudonim przystało, League byli uosobieniem brytyjskich chłopców z folkowego przeboju lat 70. „Streets of London” autorstwa Ralph’a McTell’a. Londyńska policja nie była zadowolona ze strony B singla „So What”. W lutym 1982 roku władze skonfiskowały 10 000 sztuk singla, które następnie zostały zniszczone zgodnie z ustawą o obscenicznych publikacjach. Zakazano także wznawiania tego materiału. Prezenter BBC Radio, Tony Blacburn, cytowany był w związku z tą sprawą w prasie brukowej: „To nagranie jest hańbą dla przemysłu muzycznego. Nagrały to bezwstydne beztalencia, które chcąc zarobić, szokują ludzi”. Muzycy Metalliki w przypadku „So What” byli purystami do granic możliwości. Struktura i prędkość utworu zostały nienaruszone.

„Stone Cold Crazy” to jedyny kower nagrany przez Metallicę na zamówienie.

(Tak było w roku 1998. Przez ostatnią dekadę, rubryka „kowery na zamówienie”, dość mocno się poszerzyła. W 2002 roku dostali zamówienie na kowerową składankę dla grupy Ramones. W 2007 zostali poproszeni o nagranie koweru na płytę poświęconą Ennio Morricone, w 2008 odpowiedzieli na prośbę magazynu Kerrang nagrywając własną wersję utworu „Remember Tomorrow” w hołdzie Iron Maiden. Rok 2010 to również praca nad konkretnym kowerem. Tym razem na album Raya Daviesa. W roku 2012 kolejna prośba – interpretacja z albumu „Machine Head” zespołu Deep Purple. Metallicowe kowery na zamówienie kończą się na razie w roku 2014, umieszczeniem „Ronnie Rising Medley” ku pamięci Ronniego Jamesa Dio – przyp. Marios).

Kower zespołu Queen zamówiła Elektra Records, aby uczcić czterdziestolecie istnienia. W sumie na podwójnym albumie „Rubaiyat” znalazło się 38 utworów. Ulrich wspomina, że nie było zastanawiania się: „Można usiąść, wziąć listę utworów i zacząć eliminację: Może ktoś inny powinien nagrać „Hotel California”...”. Dla Hetfielda było jasne, że zabierając się za „Stone Cold Crazy” będą to dwie minuty promocji krążka „Sheer Heart Attack” z roku 1974. Był to oczywisty hołd dla Briana Maya.



Ulrich dodaje: „Brian May był mistrzem harmonii. Jest z tego znany. Wiele części w Queen brzmi jak sekcje smyczkowe, albo ekstrawaganckie orkiestracje. I on to wszystko wydobywa z gitary. Queen i Thin Lizzy to dwie kapele, które pomogły nam w wykorzystywaniu harmonii gitarowych w naszych utworach”.

Metallica była w zaawansowanym stadium sesji nagraniowych do „Load”, gdy w grudniu 1995 roku, otrzymali telefon z zaproszeniem na urodzinową imprezę z okazji pięćdziesiątki Lemmy’ego. Bez zastanowienia odpowiedzieli „Tak” i przybyli do Whisky a Go-Go. Zrezygnowali jednak z wielkiego, gwiazdorskiego jam session. Zamiast tego zaproponowali, że otworzą imprezę, grając incognito utwory w hołdzie Motorhead. Hetfield, Ulrich, Hammett i Newsted szybko przećwiczyli sześć numerów. Od „Overkill” do „Too Late, To Late”.

Wykorzystali obie strony singla „Damage Case” z roku 1979 z albumu „Overkill”. „Stone Dead Forever” z krążka “Bomber” wydanego także w 1979 roku oraz dwa czady z albumu „Ace of Spades” z roku 1980 – “We Are the Road Crew" i "The Chase Is Better Than the Catch". Taśma cały czas się kręciła. (w sali prób włączony był przycisk z napisem „nagrywanie”). Cztery pierwsze kowery, nagrywane na setkę, z wszystkimi błędami i niedociągnięciami, wykorzystano na stronach B singli w Wielkiej Brytanii.

Wiele już powiedziano na temat Lemmy’ego jako propagatora punka i metalu. Jednak to wciąż za mało. On jest jednym z najbardziej rozpoznawanych basistów, jacy chodzą po ziemskim padole. Pozornie niezniszczalny, który stworzył własną drogę. Urodzony w Wigilię Bożego Narodzenia w 1945 roku, grał w beatle-popowych i acid-rockowych kapelach lat 60. Był obsługą techniczną Hendriksa, a także basistą brytyjskiej grupy, grającej kosmicznego rocka – Hawkwind, dopóki nie został wyrzucony w 1975 roku. Następnie Lemmy formuje początkowe składy Motorhead (w slangu: użytkownik amfetaminy), by z biegiem czasu sformować złoty skład z lat 1976-82: Fast Eddie Clarke - gitara i Phil Animal Taylor – perkusja. Lemmy stwierdził kiedyś, że gdy Motorhead zamieszka kiedyś w twoim sąsiedztwie, twój trawnik zginie. To wszystko, co musisz wiedzieć o surowej, brutalnej mocy Motorhead.

Metallica pojawiła się w Whisky w perukach a’la Lemmy. Tuż przed wykonaniem „We Are the Road Crew”, na scenie pojawił się Lemmy we własnej osobie. Zaśpiewał i zagrał na basie razem z Metallicą. Newsted był zadziwiony: „Znałem wszystkie słowa. Z Flotsam And Jetsam graliśmy „Road Crew” od zawsze. Ale on stał tuż obok mnie. Otarł się o mnie brodawkami i szepnął mi kilka słów” – śmieje się Newsted. „Ja na to: Stary, kocham cię. Jestem niezwykle podjarany tym, że stoisz obok mnie”.



„Tuesday's Gone” grupy Lynyrd Skynyrd to kolejna niespodzianka w repertuarze Metalliki. Akustyczne nagranie, zarejestrowane w radiu KSJQ FM w San Jose w Kalifornii, podczas wywiadu połączonego z jam session na potrzeby promocji „ReLoad”. Działo się to w grudniu 1997 roku. Zaproszeni goście zawiązali nieformalny band Blues Traveler: John Popper – harmonijka ustna; Jerry Cantrell – gitara; perkusista Alice In Chains - Sean Kinney; Les Claypool z Primus na banjo; gitarzysta Corrosion of Conformity - Pepper Keenan; były gitarzysta Faith No More – Jim Martin. Na specjalne zaproszenie Metalliki, przybył także gitarzysta Skynyrd - Gary Rossington.

Metallica posiada głębokie, niesłyszalne na pierwszy rzut ucha, korzenie zaczerpnięte z Lynyrd Skynyrd. „Sweet Home Alabama” była pierwszą płytą którą kupił sobie Hetfield. „Jeździłem moim rowerem (marki Schwinn) do sklepu muzycznego i kupowałem tam muzykę do tych moich cholernych lekcji fortepianu”. Newsted opowiadał, ile nauczył się z tych swingowo – rockowych wibracji, które nagrywał Leon Wilkeson.

Wcale nietrudno znaleźć podobieństwa między Skynyrd a Metallicą. Lynyrd Skynyrd wywodzą się z odrzuconej klasy robotniczej z Jacksonville na Florydzie. Także Metallica, pokolenie później, nie tworzyła hitów dla prasy i branży, ale dla ludzi. „Chwała Skynyrd objawiła się w prostoduszności” – pisał Dave Marsh dla Rolling Stone w 1978 roku. „Było coś jeszcze, co powstrzymywało dziennikarzy przed uznaniem dla Skynyrd: to zbyt wulgarny zespół. Generalnie muzyka Skynyrd opowiada o prostych przyjemnościach i ponurych problemach, ale jeśli utwory są realistyczne, to romantyczna wizja tylko potwierdza ten realizm”.

Nie ma lepszego przykładu intuicyjnej równowagi, prawdy i słodko-gorzkiej tęsknoty, niż smutne dźwięki gitar i nasączony ginem, bluesowy śpiew Ronnie’go Van Zanta w „Tuesday's Gone” z debiutanckiej płyty „Pronouced”, wydanej w sierpniu 1973 roku. „Od zawsze lubiłem ten numer” – wspomina Hetfield. „To piosenka o byciu w biegu. Jesteś rozdarty. Zostawiasz swoją kobietę w domu i znikasz robić własne rzeczy. To utwór o wędrówce, o trasie, o głodzie, o imprezach, o pracy, o doświadczaniu życia”.



Metallica spróbowała wszystkie te rzeczy połączyć w nowych nagraniach, które znajdują się w tym zestawie (mowa oczywiście o pierwszym krążku Garage Inc. – przyp. Marios). Jest to próba uchwycenia myśli, mło0dzieńczej żywiołowości i lekkomyślnej postawy „idź do diabła”, dążeniu do doświadczenia i refleksji. Black Sabbath, Mercyful Fate, Discharge, Blue Oyster Cult, jeszcze więcej Diamond Head (It’s Electric) i Misfits (Die, Die My Darling – ostatni utwór Danziga, nagrany przez Metallicę).

To oczywisty wybór utworów, które spełniły założone kryteria. Metallica chciała wykorzystać coś z katalogu Black Sabbath. Odmówili wzięcia na warsztat takich oczywistości jak „Paranoid”, czy „War Pigs”. „Sabbra Cadabra” – utwór ukryty w środkowej części krążka „Sabbath Bloody Sabbath” z 1974 roku, zawsze był w ocenie Ulricha „Riffem z piekła rodem. Pamiętam, że na trasie Load, rozmawiałem z Kirkiem o tym projekcie jakoś jednej nocy we Frankfurcie. Zatrzymaliśmy się i oglądając zachód słońca uzgodniliśmy: Jeśli mamy wziąć coś od Sabbathów, niech będzie to „Sabbra Cadabra”. Czuć troszkę tego riffu w naszym „2x4”. Oryginał w wykonaniu Sabbath jest ucięty w środkowej części do spokojnego grania. Naszym zdaniem nie było to zbyt odpowiednie do temperamentu Metalliki, stąd właśnie dołączony ten żeliwny fragment „A National Acrobat”, także z krążka „Sabbath Bloody Sabbath”.

„Black Sabbath nie ma bezpośredniego wpływu na muzykę Metalliki” – twierdzi Ulrich. „Ich muzyka docierała do Metalliki bardzo długo. Ale oczywiście Sabbath mieli na nas duży wpływ, gdy dorastaliśmy”. Lars dodaje, że na solowej trasie Ozzy’ego w roku 1986, Metallica miała odwagę, by na przedkoncertowych próbach dźwięku, grać numery Black Sabbath. „Robiliśmy to, mając nadzieję, że Ozzy będzie za kulisami w swojej garderobie, posłucha nas i wyjdzie pojamować. To się nigdy nie wydarzyło”.



„Astronomy” został wydany przez Blue Oyster Cult w 1974 na krążku „Secret Treaties”. Newsted twierdzi, że w swoich młodzieńczych latach, widział koncerty Blue Oyster Cult więcej razy, niż jakiegokolwiek innego zespołu – „Bo koncertowali więcej, niż jakikolwiek inny zespół” – dodaje Jason. „Jako żywo pamiętam ich, oglądając zespół w Filadelfii w 1975 roku. Buck Dharma i Eric Bloom wyglądali ze swoimi gitarami, jak średniowieczni szermierze. Pamiętam trzymetrowe transparenty z tym ich charakterystycznym logo w postaci krzyża. Zamienili Shubert Theater na Broad Street w nastoletni atak energii”.

Płyty Blue Oyster Cult, to muzyka z przesłaniem. Pisali zacięte utwory z gatunku noir o gangach rowerowych i upadku młodzieży. Współpracowali z księżniczką punk rocka - Patti Smith, oraz z byłym pisarzem, krytykiem rocka i psychodelii - Richardem Meltzerem. Buck Dharma był gitarzystą, który wyróżniał się zdumiewającą siłą i precyzją. On na gitarze nie tylko grał. Buck wpychał do naszych uszu dźwięki niczym gorące igły.

„Whishey In the Jar” to tradycyjna irlandzka ballada ludowa. Z pewnością jest to najstarszy utwór, jaki Metallica kiedykolwiek kowerowała. Utwór przywrócony do życia w 1967 roku przez irlandzką grupę wokalną Dubliners, został radykalnie przekształcony w 1972 przez Thin Lizzy. Młody mulat, Phill Lynott, wokalista i basista Lizzy, pół Gujańczyk (po ojcu) – pół Irlandczyk (po matce), poeta, który aż za bardzo rozumiał tę głęboką, bluesową, zuchwałą irlandzką opowieść. Utwór „Whiskey In the Jar” był dla Lynotta jego kielichem pełnym smutku. Młody bandyta napada na oficera armii, by uszczęśliwić swoją dziewczynę. Za ten postępek ląduje w więzieniu po tym jak dziewczyna zdradza go. I Lynott zaśpiewał te słowa wychodzące ze zranionej duszy młodzieńca. Eric Bell zagrał elegancką, popisową linię gitarową z tą charakterystyczną poprzecinaną melodią. Utwór wydany w środku angielskiej mody na glam, stał się pierwszym z wielu hitów Thin Lizzy. Jednak ich kariera była ostrą jazdą na krawędzi. Phill Lynott zmarł w styczniu 1986 roku, po zbyt bliskich doświadczeniach, związanych z tą ponurą stroną życia gwiazdy rocka.



Metallica lubowała się w słuchaniu anarchistycznego brytyjskiego punka spod znaku Discharge tak samo mocno, jak w Thin Lizzy, czy Misfits, w czasach ich alkoholowych ciągów podczas prób we własnej miejscówce w El Cerrito. „Chcemy przypomnieć sobie czasy niekończącej się zabawy” – mówi Hetfield. „Na głównej płycie zestawu „Garage Inc.” był pomysł umieszczenia czegoś od Angel Witch, ale nikt nie wykazywał w związku z tym entuzjazmu. I wtedy pojawiła się propozycja Discharge. Było to agresywne, miało w sobie te gitary, czułem, że to będzie dobre. Hammett paradował w koszulce Discharge już w czasach „Ride the Lightning”” (patrz: zdjęcie z wewnętrznej okładki „Ride”).

„Free Speech for the Dumb” – jedna z czternasu petard z debiutanckiego krążka Discharge pod tytułem „Hear Nothing, See Nothing, Say Nothing” – abumu wydanego w 1982 roku. Punkowa surowizna. W tytule zawiera się cały tekst tego numeru. Słowa powtarzane czterokrotnie przez dwie zwrotki (tak, zwrotka jest tu także refrenem!). Wśród słów toczy się hardcorowy, riffowy grzmot.

„The More I See” jest tylko troszkę bardziej rozbudowany tekstowo: „Tam gdzie stoję, widzę / Ból, cierpienie i niedolę / Coraz więcej widzę / W coraz mniej wierzę. „Uwielbiam śpiewać rzeczy Discharge!” – zachwyca się Hetfield. „To tylko trzy linijki tekstu, powtarzane pięćdziesiąt razy. I te gitary – Bones (gitarzysta Discharge) stworzył poważne metalowe riffy”.



W przeciwieństwie do większości kowerowanych przez Metallicę zespołów, Mercyful Fate byli ich kumplami i rówieśnikami. Fate powstali w 1981 roku (w tym samym co Metallica) i podobnie jak Ulrich, pochodzili z Danii. Lider – King Diamond to operowy wyjec z ciągotami do satanistycznego wyglądu, który malował twarz. Makijaż sprawiał, że Diamond wyglądał jak skrzyżowanie Gene’a Simmonsa i gwiazdy wrestlingu. Mercyful Fate i Metallica to zespoły, które w przybliżonym czasie wydały swoje debiutanckie albumy. Punkty dla gitarzysty Hanka Shermanna za mocarne riffy o gęstej strukturze, które pojawiły się na trzech taśmach demo i Epce „Mercyful Fate” z 1982 roku.

Kiedy Metallica udała się do Danii, by nagrywać „Ride the Lightning”, ćwiczyli w salce prób, z której korzystali także muzycy Fate. Metallicowa składanka Mercyful Fate łączy w sobie pięć utworów: „A Corpse Without a Soul”, „Evil”, „Curse of the Pharaohs” i „Satan's Fall”, które po raz pierwszy wśród handlowców krążyły jako “BBC Radio Session”, wykonane w marcu 1983 roku. Do tego zestawu doszedł jeszcze utwór „Into the Coven” z albumu „Melissa”. „Fate przedstawiają swoją postawą prawdziwych duńskich facetów” – wspomina Ulrich. Kto jak kto, ale Lars (jako rodowity Duńczyk) z pewnością wie o czym mówi. „Byli bardzo prawdziwi, bardzo sarkastyczni, bardzo przyjaźni i bardzo otwarci. I robili te wszystkie dzikie rzeczy z cyklu: Deep Purple spotyka Judas Priest, dołączając do tego trochę progresywnych elementów. Naprawdę szalona muzyka”.



„Loverman” z repertuaru Nicka Cave’a jest jednocześnie najbardziej dziwacznym i najbardziej oczywistym kawałkiem w tym zestawie. Ten numer to znakomity przykład tego, jak powierzchowne kategoryzowanie odrzuca możliwość głębszego łączenia muzyki. Cave i Hetfield pochodzą z bardzo różnych światów (i nie chodzi o światy muzyczne). Hetfield pochodził z przedmieść wielkiego miasta i był młodocianym metalowcem. Cave – urodzony w 1957 roku w Warracknabeal w australijskiej Victorii, syn bibliotekarki i nauczyciela matematyki, założył zespół The Birthday Party, łącząc punka i elementy gotyku z szamanistycznymi wokalami.

Cave z The Birthday Party, a następnie z własną grupą The Bad Seeds znalazł liryczną inspirację w najciemniejszych zakątkach ludzkiego tworzenia, szczególnie tych, opisanych w Starym Testamencie. Hetfield pisał o karze śmierci i plagach Starożytnego Egiptu. Obaj bardzo lubią skrajności. Miękkie, spokojne tematy łączą się z chaotycznością i rozpaczą. Identyczną mieszankę światła i ciemności słyszymy w „Fade to Black” i konwulsyjnym, erotycznym, nieszczęśliwym tekście „Loverman”. Utwór wydany w 1994 roku na płycie Cave’a & The Bad Seeds „Let Love In”.

Twórczość Nicka Cave’a po raz pierwszy zwróciła uwagę Hetfielda za sprawą producenta Metalliki, Boba Rocka, który podrzucił Jamesowi składankę utworów o śmierci pod tytułem „Murder Ballads”. „Posłuchałem tego i... Whoah! To są fajne piosenki. I wszystkie opowiadają o mordowaniu” – rubasznie zaśmiewa się Hetfield. „Ta składanka sprawiła, że wgłębiłem się w resztę jego twórczości. Przez tę kompilację poznałem w całości wszystkie nastroje, które stworzył”.

W 1996 roku w czasie promocji „Murder Ballads”, przeprowadzając wywiad, zapytałem Cave’a o jego impulsy i o talent do pisania o przemocy i degradacji. „Nie zastanawiam się nad tym, kiedy piszę takie rzeczy” – odpowiedział. „Pisząc o przemocy odpowiednio dobieram słowa. Dobrze się bawię, dopisując kolejne szczegóły. Pisanie o miłości sprawia mi dużo większy problem. Nie sądzę, bym mógł napisać piosenkę o miłości pełnej optymizmu, ponieważ nie doświadczam tego typu miłości. Zawsze mam przeczucie, że będzie to początek końca. Zaczyna się od drobnych pęknięć, które pojawiają się w naturalny sposób. Wreszcie dochodzi do ogromnych nieporozumień, które niszczą związek.”...



...Takich, jak na przykład życie w drodze. Trzy lata temu jechałem z Larsem samochodem. Gdy przejeżdżaliśmy przez most Golden Gate, z głośników jego samochodu usłyszałem „Turn the Page” Boba Segera. Brutalnie szczera ballada o opresyjnej harówce i ogłupiającej nudzie życia w trasie. O rzeczach, których fani nigdy nie widzieli. Ulrich opowiada: „Ta piosenka miała Jamesa Hetfielda wpisanego w siebie”. James reagował podobnie: „To jest ten tekst. Powinniśmy napisać coś takiego”.

Bob Seger – muzyk wpisujący się konsekwentnie w nurt rocka, który reprezentowali Dylan, Rolling Stones, czy Presley, wymieszany z klasycznym soulem; gość rodem z Detroit, był antytezą wszystkiego, czym Metallica inspirowała się w 1981 i 1982 roku. Ale podobnie jak Metallica, wiedział, jak wysoką cenę będzie musiał zapłacić, chcąc wyrwać się z szufladkowania swojej muzyki i wydostać się z grania w barach w zamian za piwo. Odciął się od takiej codzienności w połowie lat 60. singlami „Ramblin', Gamblin' Man”, „East Side Story” i „Heavy Music” – obecnie uważane są za diamenty garażowego punka. W czasie kiedy zostały wydane, były tylko regionalnymi przebojami.



Przez dekady Seger był praktycznie nieznany poza Środkowym Zachodem USA, gdzie nieustannie koncertował, przedstawiając bardzo słabo promowane albumy, takie jak „Back In ‘72”. Wydany na albumie „Back In ‘72” utwór „Turn the Page” przedstawia w całości życie Segera, jako niekończącą się autostradę: „Twoje myśli wkrótce pójdą swoim zwykłym torem / Tak jak wtedy, gdy przez 16 godzin nie masz wiele do roboty / I nie czujesz żadnej radości / Chcesz mieć tę podróż za sobą”.

To utwór o rozmyślaniu, o samotności w pokojach hotelowych, o wizytach w restauracjach i o przejmującej ciszy po widowni, która właśnie poszła do domu. Seger opowiedział w Rolling Stone w 1978 roku: „Wszyscy ludzie, którzy podobnie jak ja żyją w trasie, a których kiedykolwiek spotkałem, zawsze mówili: Tak, opowiadasz moją historię”. Metallica opowiedziała ją jeszcze raz, po swojemu.

I to było na tyle. To wszystkie kowery, jakie Metallica zdecydowała się umieścić na „Garage Inc.”. Nie potrzebują nagrywać utworów innych twórców ani dla zabawy, ani dla zysku. Nigdy więcej. Ale będą to robić. „Stary, to sprawia, że czujesz się lepiej” – twierdzi Hetfield. „To sprawia, że myślisz o dźwiękach, o tych wszystkich rzeczach, które sprawiają, że stajesz się lepszym muzykiem. Możesz wybierać przeróżne kierunki muzyczne. Będzie to mniejszy szok dla fanów. Powiedzą: Uff, na szczęście to tylko kower”.

„Utwory, które piszemy” – dopowiada Ulrich – „są rozkładane na czynniki pierwsze i dogłębnie analizowane. Siedzimy nad nimi kilka miesięcy. Z cudzego utworu wystarczy tylko uchwycić chwilę. I dopóki Metallica istnieje, zawsze będziemy mieli potrzebę, by korzystać z tej odskoczni. Naprawdę w to wierzę”.




Marios
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 5
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Predator lecz mów mi Andrzej
21.11.2015 20:23:19
O  IP: 82.143.187.35
Jak zawsze głosiłem wszem i wobec, Marios to dobry samarytanin overkilla, cysterna whisky już do Ciebie jedzie :]
NIKT
21.11.2015 18:54:50
O  IP: 81.190.7.53
No i ja wreszcie znalazłem czas na dość obszerny tekst.

Marios napracowałeś się stary i należy pokłonić się przed trudem jaki sobie zadałeś tym bardziej że to bardzo ciekawe opracowanie. Miło czasem zaczytać się na dłuższą chwilę i "przenieść" w pobliże osób, miejsc i okoliczności bardziej lub mniej związanych z METALLICĄ:)
Tak że Marios DZIĘKI! ;)
a7xsz
21.11.2015 13:13:48
O  IP: 37.47.5.240
czapki z głów przed Mariosem za przygotowanie

przeczytałem całość. ciekawe.
marcin489
20.11.2015 21:17:16
O  IP: 213.205.253.43
To prawda.Kawal historii,kawal tekstu,kawal czasu przy tlumaczeniu.
Marios-szacun.
Bardzo dobry album. "TURN THE PAGE"I "WHISKEY IN THE JAR" do dzis czésto grane na koncertach i niech tak zostanie.

Pozdro.
Rafał
20.11.2015 11:10:15
O  IP: 84.10.189.80
kawał historii!

Marios - wielkie podziekowania!
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak