W
I
Ę
C
E
J

«

N
E
W
S
Ó
W
Czy Metallica tak naprawdę musi nagrywać kolejny album?
dodane 07.01.2016 17:37:43 przez: Rafał
wyświetleń: 5028
Niektórzy z największych rockowych artystów nie nagrywają albumów. Dlaczego? Chodzi o pieniądze. Poniżej artykuł zamieszczony na stronach magazynu Metal Hammer, który przygotował dla nas Paddy - pozdrawiam!


Legendarny Troggs Tapes [bootleg brytyjskiego zespołu rockowego The Troggs] powie wam wszystko, co powinniście wiedzieć o byciu zespołem w studio, zmagającym się, aby odkorkować kolejny muzyczny hit. Utrwalił jak wygląda zespół na skraju zbiorowego rozpadu. „Musisz umieścić trochę pieprzonego magicznego pyłu nad draniem” - odszczekuje perkusita Ronnie Bond, poirytowany tym, że nic nie idzie dobrze. „Pieprzony perkusista”, dodaje później wokalista Reg Presley. „Pieprzę go”.

Cofając się do 1970 roku, kiedy inżynier Cliv Franks nagrał to po kryjomu, wystrzałowe single i album mogły być takie, jakie by zespół taki jak The Troggs potrzebował, aby się w życiu ustawić. Hity były licencją na robienie pieniędzy i zespół znalazł się w trasie, trwoniąc krwawicę do upadłego, aby pomóc sprzedać płyty. To nie był doskonale zorganizowany biznes, ale to działało. Jednak od przełomu tysiącleci ten model dochodu został przestawiony. Płyty są obecnie towarem sprzedawanym poniżej kosztów, aby sprzedać bilety na koncerty. W ostateczności, U2 trafił w 2014 roku ze swoim ostatnim albumem, Songs Of Innocence, do 800 milionów klientów iTunes, ale ich oko budżetowe użyło tego do promowania ich obecnej trasy halowej. Jak czterech Jerrych Maguiresów w niestosownych do wieku skórzanych kurtkach, U2 potrzebowało was żeby pokazać im jakie mogą zebrać pieniądze.

Bono mówił szeroko o tym jak bolesne jest tworzenie albumu (tutaj mój żart, że „Nie tak bolesne jak słuchanie go”) - związane z tym miesiące czy lata w studio, zwątpienia i odrzucone nagrania - tylko po to, żeby wyjść i sprzedać ułamek tego, co wyznaczyło ich karierę. W 2000 roku w Wielkiej Brytanii sprzedało się 164,8 mln albumów; w 2014 roku było to 86,8 mln. W tym okresie średnia cena albumu, nie uwzględniając inflacji, spadła z 10,98 do 7,84 funtów. Rynek płytowy, zarówno pod względem wielkości, jak i wartości, został spuszczony w toalecie.

Więc, po co narażać się na traumę The Troggs czy Metalliki (jak boleśnie, opisuje szczegółowo dokument z 2004 roku Some Kind Of Monster), nagrywając płytę, która, pod względem finansowym, będzie walczyć, aby się zwróciła, kiedy wyruszysz w trasę na pół roku i w końcu wzbogacisz się o 1 mln $ za koncert.



Artyści w pewnym wieku już dawno przystosowali się do tej rzeczywistości. Jest to gra o sumie zerowej rozgrywana publicznie, ale jedno, co się zmieniło to to, że coraz więcej z nich zostaje wyrzuconych z fotela katapultowego i ląduje ze spadochronem przed własną katastrofą. Nikt nie powiedział wyraźnie, że nie będą już nagrywać albumów, ale to tak zaczyna wyglądać.

Metallica nie nagrała albumu od 2008 roku, a Kiss zdołali [nagrać] tylko dwa albumy w tym stuleciu. Tymczasem The Rolling Stones nie wydali nowego albumu przez dekadę. Joe Perry publicznie zakwestionował sens tworzenia kolejnego albumu Aerosmith, podczas gdy Paul Stanley powiedział, że nie jest „konieczne”, aby Kiss ponownie nagrywał. Wszystkie te działania idą jak w zegarku. Spojrzenie na sprzedaż ich albumów i odtworzenia w Spotify ich najnowszych nagrań sprawia, że bardzo jasne staje się, dlaczego idą tą drogą, a nie przez HMV, które są nadęte swoimi programami emerytalnymi.

Ostatnie dwa albumy Metalliki, St Anger i Death Megnetic, sprzedały się w ponad 10 mln egzemplarzy na całym świecie. Nawet jeśli odzyskają wszystkie koszty studyjne, marketingu, produkcji i dystrybucji, to mało prawdopodobne jest, że na czysto zarobią więcej niż kilka dolarów na kopii. To wciąż o wiele lepsze niż mycie okien, ale dalekie od 16 mln sprzedanych egzemplarzy samego Czarnego Albumu w USA. I pomyślcie, dla Kiss, którego ostatnie dwa albumy, Monster i Sonic Boom, nie przekroczyły razem nawet 1 mln globalnej sprzedaży.

I w tym momencie można przypuszczać, że przesyłanie strumieniowe [streaming] jest nową przyszłością dla tego. Diametralnym przeciwieństwem jest rzeczywistość. Te dwa wymienione wyżej albumy Kiss, razem wzięte, zaliczyły 10 mln odtworzeń na Spotify. Opierając się na średniej płatności Spotify 0,007$ za strumień, daje ogólną sumę 70 000$ opłat licencyjnych do podziału między wszystkich członków (bez cięcia etykiet, udziału wydawcy, 20% managementu, podatku i tak dalej).



Metallica wypadła nieco lepiej na usługach transmisji strumieniowej (i podobno dostali udział w Spotify za udzielenie licencji na ich muzykę w serwisie w 2012 roku). Ich dwa ostatnie albumy, miały razem nieco ponad 45 mln odtworzeń utworów. Przed potrąceniami, to 315 000$. Po zakupie nowych podkoszulek i strun przez Jamesa i zainwestowaniu przez Larsa w kilka nowych opasek i talerzy, niewiele zostało.

Porównując to do ich trasy Death Magnetic, która zarobiła 217 mln $, stało się jasne, która strona ich metalowego chleba posmarowana jest masłem. The Rolling Stones wypuścili dwa nowe utwory, Doom & Gloom i One More Shot, od 2005 roku, a dopiero potem jako sposób pchnięcia sprzedaży, kompilację GRRR! Jednak od przełomu tysiącleci byli w trasie tylko pięć razy, grając w sumie 338 koncertów i zarobili jedyne skromne 1,3 mld $. To przekłada się na 3,8 mln $ na koncert. Żaden album nie jest w stanie zarobić im nigdzie podobnych pieniędzy.

Od przełomu stuleci Kiss zagrali 11 tras koncertowych, z najdłuższą ze 142 koncertami, kłopotliwie zatytułowaną „Farewell” [pożegnanie], w latach 2000-2001. W 2014 roku zagrali 93 koncerty i ich dochód brutto z samej części trasy po USA wyniósł 17,8 mln $. Gene Simmons to człowiek, który nigdy nie widział banknotu dolarowego, który by mu się nie podobał, a więc jeśli Kiss są w trasie więcej niż w studio, to możesz być pewien, że dlatego, bo tam są pieniądze.



Gdy dojdziesz do pewnego momentu w swojej karierze, po prostu będziesz musiał zaakceptować to, że wyrażenie „Oto nowa piosenka” jest pistoletem startowym dla wyścigu fanów do baru. Oni są w stanie zapłacić ogromne sumy pieniędzy, aby usłyszeć swoje ulubione zespoły grające niemal surowe utwory, które znają ze stadionu czy areny. Nie chcą mrużyć oczu płacąc 6 funtów za piwo oglądając ich, ale prawie na pewno niechętnie będą chcieli płacić 6 funtów, aby kupić nowy album na iTunes.

Po co przechodzić przez ból tworzenia albumu, gdy tylko garstka ludzi go chce, a jeszcze mniej będzie chcieć, jak możesz podróżować w luksusie po całym świecie przez kilka miesięcy i stanąć na scenie każdego wieczoru przed dziesiątkami tysięcy ludzi, którzy są naprawdę podekscytowani tym, że cię widzą? Ego artystów są takie, że nadal chcą, przez 40 lat, być „znaczącym”, ale większość z nich wie, że granie wieczorem dla 100 tys. ludzi przebija łączną sprzedaż 100 tys. albumów. Sprzedaż ich płyt idzie w dół; sprzedaż biletów, zarówno liczba, jak i cena, idą w górę. Zespoły lubią zgrywać wariata, ale kiedy patrzą na sprzedaż ich płyt i porównają ją do utargu z kasy biletowej, są o wiele mądrzejsze niż wielu, dających im uznanie.


Paddy
Overkill.pl

Waszym zdaniem
komentarzy: 19
Tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.
Predator lecz mów mi Andrzej
18.01.2016 12:30:01
O  IP: 82.143.187.35
Bo Lemmy lubił tworzyć i nagrywać, a Metallica kalkuluje tylko opłacalność i wynajmuje do tego firmy i niech każdy sobie mówi jaka to ta Metallica szczera, kiedyś była, ale te czasy minęły
Lifer
13.01.2016 16:01:33
O  IP: 89.74.42.15
A Lemmy i tak miał w dupie tego typu pierdoły i do końca nagrywał nowe płyty, wbrew żalom wylewanym przez innych nad złym stanem tzw. przemysłu muzycznego. Chwała mu za to
Predator lecz mów mi Andrzej
11.01.2016 19:47:20
O  IP: 82.143.187.35
Lepiej tego nie dało się napisać Jason Newsted. W te bujdy, które serwują nam Panowie z wielkiej M mogą opowiadać dzieciakom w piaskownicy i usprawiedliwiają ich tylko typowi fanatycy. Megadeth wydaje album co dwa-trzy lata i jakoś mu się to opłaca, a Metallica wynajmuje "fachowców" dla całej otoczki nowego albumu, jakby sami z siebie nie mogli tego zrobić tak jak to czują. Akurat oni nie muszą się bać o mizerną sprzedaż swojego produktu, choć powoli fani odzyskują świadomość, bo świetnym przykładem świadomości fanów był ich film.
Jason Newsted
11.01.2016 18:36:17
O  IP: 185.12.21.51
Trudno się z tym nie zgodzić, ale tylko z warstwą merytoryczną tekstu. Wiadomo, że płyty nie sprzedają się tak jak 15-25 lat temu i póki co ten trend się nie odwóci. Rozwój techniki, internetu i ogólnie świata wirtualnego wpłynął też i na muzykę. Dziś wszystko dostępne jest za pomocą jednego prostego kliknięcia w klawiaturę czy w ekran smartfona. Dla młodych to normalka, dla trochę starszego pokolenia "zabijanie" klimatu, który doskonale pamięta się z młodości, czegoś na czym człowiek się wychował, a co teraz przez nowoczesność jest mu zabierane. Dawniej, aby posłuchać nowych utworów danego wykonawcy trzeba było pofatygować się do sklepu i kupić płytę, dziś wszystko jest na YT i innych stronach gdzie masowo umieszcza się muzykę. A że ludzie są z natury wygodni i nie chcą płacić za to co mogą mieć za darmo, to tak właśnie robią..klikają i już. Słuchają. Mają jeden utwór, czy też cały album w ciągu kilku sekund, bez wychodzenia z domu. Rozwój technologii doprowadził do tego, że ludzie nie kupują tylu płyt co kiedyś (oczywiście poza melomanami i tymi, dla których cała ta otoczka i "fizyczna namacalność" związana z płytą gramofonową czy kompaktową jest ważna i ma znaczenie). To jedna strona medalu, ale jest i druga..jeśli artyści przestaną nagrywać nowe utwory, czy płyty, a w dalszym ciągu chcą grać i występować, to pojawia się naturalne pytanie - ile można jeździć po świecie z tym samym, w większości oklepanym materiałem, i proponować go fanom, żoonglując jedynie poszczególnymi kawałkami po setliście? Owszem, ktoś powie, że Metallica, AC/DC czy Aerosmith ciągle jeżdżą z tym samym materiałem i tymi samymi setami, a stadiony wyprzedają..tak, wyprzedają, ale głównie dlatego, że jadą na swojej legendzie, a sporą cześć widowni stanowią ludzie, którzy widzą zespół po raz pierwszy czy drugi..Dla nich to zawsze magnes. Ale ci, którzy widzieli dany zespół 5-6 razy może niekoniecznie zechcą pójść na koncert żeby znów słuchać tych samych utwórów. Chyba, że dla nich nie ma to znaczenia. Z własnego doświadczenia wiem, że takie postępowanie zespołów niekoniecznie spotyka się z akceptacją ze strony fanów. Na Metallice byłem do tej pory raz, w 2010 na Bemowie. Od tego czasu mogłem być jeszcze kilka razy, ale świadomie nie jadę bo lecą w chuja z nową muzyką, ciągle sprzedają coraz to nowe historie, pierdolą te swoje gadki o 1500 riffach..Zrazili mnie tym do siebie i dlatego mam w dupie każdy koncert, dopóki nie nagrają nowego albumu. Niech pokażą, że chociaż trochę im jeszcze zależy i szanują ludzi, którzy chodzą na koncerty. Bo to co teraz robią to wg mnie brak szacunku. Inna sprawa to zespół, który zawładnął moim umysłem jakiś czas temu - Within Temptation. Całkowite przeciwieństwo. W tym wieku wydali 5 albumów, szykują kolejny. Dla nich jakoś jest to opłacalne. W międzyczasie aktywnie koncertują, wokalistka grupy zdążyła urodzić trójkę dzieci i jakoś nic im nie przeszkadza w tworzeniu nowej muzy. Ani koncerty, ani nawał obowiązków domowych, ani niska opłacalność procederu. Dlaczego? Bo szanują swoich fanów..zresztą, wystarczy pójść na koncert WT żeby się o tym przekonać. Dlatego całe to pierdolenie o "bólu" nagrywania, braku czasu, obowiązkach i chuj wie czym jeszcze to sobie można w dupę wsadzić. To zwyczajny brak szacunku dla fanów. Patrząc na przytoczone wyzej sumy dochodów z koncertów śmiało można stwierdzić, że żaden zespół tak naprawdę nie traci na nagrywaniu płyt, bo później wszystko odbije sobie z nawiązką podczas trasy. A nagranie płyty, wyruszenie z nowym materiałem w świat to doskonały przykład że dany zepół szanuje swoich fanów i co jakiś czas daje im coś od siebie..nawet jeśli na tym od razu nie zarobi. Sorry, ale robienie wszystkiego pod kątem opłacalności finansowej w przypadku takich gigantów jak Metallica czy Aerosmith jest po prostu żałosne..
NIKT
09.01.2016 23:22:21
O  IP: 217.172.231.39
Predator lecz mów mi Andrzej
09.01.2016 23:19:39
O  IP: 82.143.187.35
Metallica jak widać od 1995 roku próbuje zasiąść na tronie z dziedziny "zespół jednego hitu", nominacje Enter Sandman i Nothing Else Matters, ponieważ jak z tego wynika nowa muzyka jest zbędna. W końcu zwiemy się Metallica, mamy ego z kosmosu i mamy w dupie fanów. Frajerzy i tak wszystko kupią :)
Ewta
09.01.2016 22:59:47
O  IP: 37.248.86.4
Pewnie, że nie musi ... ale byłoby jednak fajnie gdyby spięli poślady i jednak coś nam dali od siebie.
Marios
09.01.2016 14:00:37
O  IP: 89.151.18.192
Vamike

I właśnie z powodu wykorzystywania riffów ze stworzonych już utworów pewnie bardzo długo nie będzie nam dane usłyszeć np. "Dead Kennedy Rolls" - którego refrenowy riff zasilił "St. Anger". "Shadow of the Cross" też użyty w "All Nightmare Long". "The New Song" poszatkowany na DM, itd, itd...
Painmaker
09.01.2016 09:56:32
O  IP: 89.76.219.96
Musi, kurwa.
opelek
08.01.2016 20:44:44
O  IP: 188.146.4.227
Moim zdaniem powinni zmienić podejście - zamknąć rodzinną firmę zwaną: metallica i zamiast tego reaktywować zespół pod nazwą: Metallica. Odciąć zespół od biznesu. Pomysł na album, muzykę, kierunek muzyczny, ilość, tytuły i tematy kawałków, okładkę i wkładkę płyty - to wszystko powinno zostać wymyślone przez zespół przy współpracy producenta/ inżyniera dźwięku.

Dopiero wynik tego wszystkiego powinien zostać przekazany managementowi.

Punktem wyjścia powinno być tylko to co jako artyści jeszcze mogą osiągnąć i stworzyć, a nie to jaki ruch przyniesie pieniądze firmie pod nazwą metallica.

Wydaje mi się, że mając duży kapitał istnieje milion sposobów na jego bezpieczne zainwestowanie, które przyniesie pewny dochód. Oczywiście trzeba się w to trochę wkręcić, ale jest tyle branż, w które mogą zainwestować pieniądze, aby na tym etapie ich kariery rozgraniczyć zarabianie od tworzenia muzyki.

Jakkolwiek górnolotnie i śmiesznie by to nie zabrzmiało podejście nakierowane na osiągnięcie jak największego zysku niszczy nastawienie i determinację w zespole, które kiedyś wyniosło ich na szczyt (vide tekst: The eye of beholder).

Na tym etapie dalsze traktowanie zespołu jako firmy nie ma sensu.

W ogóle doszedłem do tego, że w Metallice bardzo wiele zależy od nastawienia Larsa. Od tego co on ma w danej chwili w głowie i jak chce to wyrazić. James pisze muzykę, ale to Lars ją zbiera do kupy. Nie jest przypadkiem, że np. w okresie Loadów ulubionym zespołem Larsa było Oasis. A w okresie MOP, RTL te wszystkie zespoły NWOBHM.

Pewnie riffy, które zgromadzili James z Kirkiem są na tym poziomie, na którym były zawsze (riff do Creeping death Kirk wymyślił mając 16 lat...), tylko Pan aranżer/kompozytor/wizjoner Lars trochę się pogubił co na tej płycie chciałby osiągnąć jako muzyk.

To opelek przemądrzalec już się chowa i milczy.

Predator lecz mów mi Andrzej
08.01.2016 20:37:46
O  IP: 82.143.187.35
Jeżeli Metallica popiera ten pogląd to czas zwijać ten cyrk i przestać się ośmieszać. Studio też niech od razu sprzedadzą, niepotrzebne koszty generuje i służy za magazyn chińszczyzny brandowanej Metą i cena 300% w górę, a naiwniacy to kupują
Lewińska
08.01.2016 19:09:52
O  IP: 188.146.134.78
To by było ciekawe, co takiemu wypalonemu muzykowi w duszy gra ;)
Lewińska
08.01.2016 18:59:16
O  IP: 188.146.134.78
Nie musi. Powtórzę, moim zdaniem Metallica już prochu nie wymyśli. Wymyśliła go na RtL, MoP i AJFA. Ale czekamy, czekamy. Niech grają tak, jak teraz to czują, bez poszukiwań korzeni, powrotu do źródeł i takich tam. Bez obaw, tak jak kiedyś na zasadzie "hej, ja tu jestem szefem" ;)
Papcio Chmiel
08.01.2016 18:21:47
O  IP: 46.112.28.102
Świetny artykuł! Przerażający, ale świetny. Możemy liczyć tylko że piramida potrzeb Maslova zadziała...
a7xsz
08.01.2016 05:16:11
O  IP: 31.61.136.90
To jakieś masakryczne pieprzenie.

Nawet jeśli odzyskają wszystkie koszty studyjne, marketingu, produkcji i dystrybucji,

Studenci (biedni) mając amatorskie zespoły potrafią nagrać sobie profesjonalną płytę. Jakie to koszta? Mają przygotowane kawałki, zgrane, wchodzą i nagrywają. Jedyne koszta to godzina w studio nagraniowym. W przypadku studentów np. to było po 300 zł na głowę.
Marketing? W przypadku Mety potrzebny jakiś marketing? Sama fana pójdzie na necie, że nowy album.
Dystrybucja? To już inna kwestia. Sprawa firmy z którą podpiszą kontrakt, czy będą udostępniać na necie.


Po co przechodzić przez ból tworzenia albumu, gdy tylko garstka ludzi go chce, a jeszcze mniej będzie chcieć

Serio ??
To może w ogóle niech nikt niczego nie nagrywa. Stójmy w miejscu.
Rozumiem, że nasza cała cywilizacja stoi w miejscu i nie porusza się do przodu, straciła możliwość rozwijania się, ale nie zgadzajmy się na to.

Ból? To ból? Myślałem że przyjemność. Ktoś ma pomysł, wenę, natchnienie i zamienia to w muzyczny kawałek. A kolega dogrywa solówkę.
Garstka? Serio ?

Pieniądze pieniędzmi, ale jest coś więcej.
Szczególnie, że oni akurat pieniądze mają i mieć będą z koncertów.
Po pierwsze fani, szacunek do nich. Należy im się nowa muzyka.Bo interesują się, bo płacą, bo chodzą, bo sprawiają że zespół istnieje, więc w ramach podziękowania mają dostać coś od zespołu.
Po drugie, szacunek do samego siebie - jako artysty. Artysta tworzy. Szczególnie ktoś taki jak Het. Ile było gatek o bólu (ale nie nagrywania, tylko bólu w głowie i nie możności zamienienia tego w utwór i wydania), ile było gatek o setkach riffów.

Zamiast szukać problemów i dorabiać jakieś ideologie, trzeba wszystko robić jak najbardziej.. PROSTE.
Vamike
08.01.2016 01:44:28
O  IP: 83.6.202.69
Marios

Może i na St.Anger nagrali te 30 kawałków ale chyba dlatego że najpierw mieli nagrany już materiał nie wiem czy cały album ale pewnie już coś w takich klimatach bardziej jak
,,Temptation"....I pewnie doszli do wniosku ze to zbyt podobne do ,,Load" albo co...i mamy co innego...pewnie tamte pomysły były potem wykorzystane na na nastepnych płytach może też jakieś beda na najnowszej...też...
opelek
08.01.2016 00:27:31
O  IP: 188.146.69.79
W takim razie nie rozumiem, po co np. takie zespoły jak Death, czy Type o negative nagrywały kolejne płyty? Po co tworzyć kultowe kawałki i płyty skoro nie sprzedadzą się nawet w 1 mln egzemplarzy?

Twórczość tych zespołów była bez sensu. Ich muzycy zmarnowali sobie życia na pisaniu i graniu własnej muzyki. Mogli np. pracować w jakimś zacnym urzędzie i znaczki do kopert przyklejać. Albo ulice w parkach zamiatać.

W ogóle dochodzę do wniosku, że jakakolwiek twórczość poniżej 18 mln sprzedanych płyt jest gówno warta.

_Egon_
07.01.2016 22:54:26
O  IP: 46.113.47.166
Nie musi i nie powinna. Jak wskazuje historia. Ostatnie 20 lat twórczości mety nie jest warte grania na koncertach. Po co mają nagrywać coś nowego skoro nie mają chęci, ambicji, potrzeby a i fani wolą słuchać NEM czy MoP niż nowe kawałki. Zresztą Meta nie nagra nic już ciekawego. To zespół LEGENDA więc niech tak pozostanie. Jak ktoś chce posłuchać coś świeżego, ciekawego to ma Anthrax, Megadeth czy Slayera. OD Mety nikt nie oczekuje że coś ciekawego nagrają bo nie nagrają. Oni swoje już zrobili. Nagrali świetne 4 płyty. Wpadającą w ucho BA i niech tak zostanie !
Marios
07.01.2016 19:16:07
O  IP: 89.151.18.192
Kurczę. Nie ma się w warstwie merytorycznej do czego przyczepić. Idealnie zdefiniowana rzeczywistość dzisiejszego wydawania albumów. Napisałem "wydawania albumów", bo jednak taka a nie inna sytuacja ekonomiczna nie zamyka drzwi na tworzenie nowych utworów. Według mnie idealne rozwiązanie na dziś, to działanie takie, jak w przypadku "Lords of Summer". Nagrany jeden utwór i po prostu wypuszczony na YouTube. Jeśli Metallica ma zarejestrowanych, powiedzmy, osiem utworów, to dla mnie wcale nie muszą dogrywać reszty i wydawać tego na CD. Jak dla mnie mogą je wypuszczać pojedynczo - np. jeden utwór na miesiąc. Zakładając, że trasa jest zabukowana, można by grać te nowe rzeczy na przemian.

Jak pomyślę, że z samej sesji do "St. Anger" było gotowych ponad trzydzieści utworów, a na krążku znalazło się ledwie jedenaście, to aż mi się słabo robi z niemożności posłuchania ich. Wypuszczać je na stronie internetowej pojedynczo co jakiś czas? Dla mnie bomba.
OVERKILL.pl © 2000 - 2024
KOD: Marcin Nowak